Nowa dyrektywa UE pozwoli bankom okradać klientów? Nie do końca

Finanse Dołącz do dyskusji (2)
Nowa dyrektywa UE pozwoli bankom okradać klientów? Nie do końca

Aby zapobiec sytuacji jak na Cyprze, Unia Europejska wprowadza nową dyrektywę. Kto musi się jej obawiać?

Od kilku lat słyszymy o kryzysie gospodarczym, między innymi w Grecji. Pamiętamy jak dwa lata temu na Cyprze, aby ratować banki, został wprowadzony jednorazowy podatek ratunkowy. Każdy klient cypryjskiego banku musiał oddać część swoich pieniędzy. Unia Europejska ponagla 11 krajów członkowskich, w tym Polskę, do zastosowania się do podobnej dyrektywy.

W licznych doniesieniach medialnych czytamy o „złej Unii okradającej ludzi”. Rzeczywiście, istnieje plan, według którego banki mogą pobrać część deponowanych pieniędzy z kont bogatszych klientów. Nie jest to jednak główna myśl dyrektywy i aby do ostatniej deski ratunku rzeczywiście doszło, wiele elementów musiałoby pójść nie tak.

Po pierwsze, aby mieć obraz całej sytuacji, najlepiej byłoby zapoznać się z całą dyrektywą dostępną w internecie. Jest tam wymieniony cały szereg czynności, jakie muszą podejmować banki tak, aby zminimalizować ryzyko niewypłacalności. Przede wszystkim, każda instytucja finansowa musi przedstawiać na bieżąco aktualizowany plan ratunkowy. Mówiąc prościej – musi stale udowodniać, że w razie kryzysu ma możliwości wyjścia z niego obronną ręką.

Co istotne, tego typu posunięcia planowane „na czarną godzinę” muszą uwzględniać wszelkie trudności, ale i samodzielność placówki. Oznacza to, że każdy bank będzie miał plan zakładający brak pomocy ze strony budżetu państwa (i podatników). Przewidziane będą także wczesne interwencje, mające wprowadzać konkretne działania jeszcze przed osiągnięciem poziomu bliskiego niewypłacalności.

Następnie, jeżeli weryfikowany i sprawdzony plan naprawczy nie zadziała (co raczej nie powinno mieć miejsca), funduszy szuka się u wierzycieli oraz akcjonariuszy. Dopiero gdy środków zabraknie, będzie można przejść do kroku, o który najbardziej obawiają się klienci – jest to sięgnięcie do ich portfeli. Bank w ostateczności będzie mógł przejąć pewną część ich oszczędności, przykładowo na Cyprze było to 6,75-9,9% kwoty lokat.

Oczywiście, jest to wariant najbardziej pesymistyczny. Co więcej, spotka tylko tych, którzy deponują ponad 100 000 euro (po obecnym kursie – około 418 000 zł). Co jeszcze istotniejsze, jak przekonują analitycy oraz jak zakłada dyrektywa, można odebrać klientom pieniądze tylko w takiej kwocie, która byłaby mniejsza od ewentualnych strat spowodowanym niewypłacalnością banku. W założeniu, bez pobierania prywatnych funduszy na łatanie bankowych dziur, straconych oszczędności byłoby jeszcze więcej. W przepisach zawiera się to w stwierdzeniu:

We wszystkich przypadkach odpowiedzialność systemu gwarancji depozytów nie przekracza kwoty strat, które poniósłby w sytuacji, gdyby instytucja została zlikwidowana w drodze standardowego postępowania upadłościowego.

Czy jest więc się czego obawiać? Rzeczywiście, wizja banków zabierających pieniądze swoich klientów może burzyć zaufanie do tych instytucji. Jest to jednak plan awaryjny, który założono ucząc się na błędach takich, jak zaobserwowane na Cyprze. Dodatkowo, będzie szkodził mniej niż pozwolenie bankom na obrócenie się w ruinę.

Gdyby szukać w dyrektywie niebezpiecznych założeń, byłby to raczej brak możliwości przeszkody zagranicznym bankom w odnajdywaniu dodatkowych funduszy. Oznacza to, że jeśli instytucja spoza Polski będzie pilnie potrzebowała pieniędzy, będzie je mogła ściągnąć m.in. z zależnej spółki właśnie z naszego kraju.

Z pewnością wiele osób przestaje czuć, że ich fundusze są bezpieczne „jak w banku”. Ekonomiści uspokajają, że do egzekwowania zapisów tworzonych „na wszelki wypadek” prawdopodobnie nie dojdzie. Warto jednak obserwować dalsze zmiany w unijnych przepisach.

Problemy z prawem bankowym, potrzebujesz pomocy prawnika? Z redakcją Bezprawnik.pl współpracuje zespół prawników specjalizujących się w poszczególnych dziedzinach, który solidnie, szybko i tanio pomoże rozwiązać Twój problem. Opisz go pod adresem e-mailowym kontakt@bezprawnik.pl, a otrzymasz bezpłatną wycenę rozwiązania sprawy.