Policja bada łamanie ciszy wyborczej na Twitterze. Czy amatorzy budyniu i bigosu muszą się obawiać?

Gorące tematy Państwo Technologie Dołącz do dyskusji (10)
Policja bada łamanie ciszy wyborczej na Twitterze. Czy amatorzy budyniu i bigosu muszą się obawiać?

Cisza wyborcza mogła zostać złamana przez dziennikarzy, którzy na Twitterze wymieniali się wynikami, jakie uzyskali kandydaci na urząd Prezydenta RP. Tweety zabezpieczyła policja.

W piątek ogłoszono ciszę wyborczą, gdyż skończyły się kampanie obydwu kandydatów na prezydenta, czyli Andrzeja Dudy i Bronisława Komorowskiego. Aż do zakończenia wyborów nie powinny pojawiać się w żadnych mediach informacje na temat wyników, jakie uzyskują kandydaci.  Pomysłowość ludzi jednak jest nieograniczona i są oni w stanie obejść każdy przepis.

Już podczas pierwszej tury między innymi na Twitterze pojawiały się… ceny kilku potraw. Rekordy „popularności” biły ciastka, kiełbasa krakowska, słoik, bigos i budyń. Ceny tychże skakały z każdą godziną, a wszystkie zmiany na „giełdzie” podawano w złotówkach. W sferze domysłów pozostawało jedynie, który kandydat jest przypisany do konkretnej potrawy.

W drugiej turze pojawiły się podobne wpisy, ale dotyczyły już tylko bigosu i budyniu. Wpisy mnożyły się dziesiątkami i setkami, a kolejni internauci podawali je dalej. Mimo użycia kulinarnych skojarzeń i cen wszyscy domyślali się, że chodzi o wybory i wyniki cząstkowe, które zbierane są przed niektórymi lokalami wyborczymi. Ich wyniki powinny pojawić się dopiero po ogłoszeniu zakończenia ciszy wyborczej. Giełda pokarmowa jednak została uruchomiona dość wcześnie.

Co ciekawe we wpisach o cenach produktów brylowali dziennikarze i politycy, którzy przerzucali się newsami dotyczącymi zmian cen produktów i tego, który w danej chwili jest droższy i o ile złotych. Po ogłoszeniu wyników exit poll z sondażowni okazało się, że podawane ostateczne ceny bigosu i budyniu na giełdzie pokrywały się z wynikami uzyskanymi przez kandydatów w wyborach prezydenckich.

Namawianie głosujących do wyboru któregokolwiek kandydata, sugerowanie im na kogo powinni oddać głos, wywieszanie plakatów, bannerów, w tym także publikacja wyników wyborów przyjmowane jest jako naruszenie ciszy wyborczej. Za agitację grozi kara grzywny, która może maksymalnie wynieść do 5 000 zł. Natomiast za publikację wyników wyborczych podczas ciszy wyborczej można zapłacić nawet 1 000 000 zł kary!

Nawet tak drastyczne kary nie odstraszyły nikogo od prezentacji „giełdy pokarmów”. Policja zabezpieczyła wpisy polityków i dziennikarzy, którzy podawali wyniki wyborów przed zakończeniem ciszy wyborczej. Gazecie Wrocławskiej udało się ustalić, że prawdopodobnie czynności policji nie były jednak związane z tweetami amatorów budyniu i gotowanej kapusty. Podobnego zdania są też prawnicy zespołu Bezprawnik.pl:

Jakkolwiek zabawa z cenami potraw jest oczywiście formą omijania ograniczeń wynikających z ciszy wyborczej, to jednak z punktu widzenia prawa karnego bardzo trudno byłoby doprowadzić do odpowiedzialności twitterowiczów. W mojej ocenie użytkownicy serwisu społecznościowego nie powinni się obawiać.

Jest więc bardzo prawdopodobne, że policja dotarła do osób, które podawały wyniki wyborów bez zagłębiania się w książkę kucharską – a i takich polityków i dziennikarzy nie brakowało.

W dyskusji często podnoszony jest argument, że cisza wyborcza w Polsce powinna zostać zniesiona wzorem wielu państw Europy zachodniej czy Stanów Zjednoczonych. Fakt, iż większość internautów znała wyniki pomimo istnienia ciszy wyborczej, a nawet ważni politycy się z nimi nie kryli (pisząc m.in. o „gorzkiej kawie”) pokazuje tylko, że instytucja ta nie przystoi współczesnej rzeczywistości medialnej.