Szkoda, że rezygnujemy z odrębnego Prokuratora Generalnego, to była dobra koncepcja

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (6)
Szkoda, że rezygnujemy z odrębnego Prokuratora Generalnego, to była dobra koncepcja

Prokurator Generalny Andrzej Seremet miał przetrzeć szlaki swoim następcom, ale nie będzie miał takiej okazji, ponieważ urząd ponownie łączy się z Ministrem Sprawiedliwości. 

Kiedy w 2010 roku politycy zdecydowali się odrzeć z odrobiny swoich wpływów i wprowadzili urząd niezależnego Prokuratora Generalnego, przyklasnęłam tej zmianie z zadowoleniem, choć po blisko sześciu latach jestem przekonana, że Andrzej Seremet powinien był poradzić sobie lepiej.

Prokurator Generalny jako forma odrębnego urzędu

W 2010 roku politycy dokonali czegoś nieoczekiwanego. Jak twierdzili, ich decyzja wynikała w dużej mierze z niezadowolenia z poczynania Ministrów Sprawiedliwości w przeszłości, którzy będąc zarazem liderami prokuratury, wykorzystywali tę instytucję do zaszczuwania swoich politycznych przeciwników. Zdecydowano się więc na odseparowanie stanowiska, jakim jest Prokurator Generalny, w postaci osobnego, apolitycznego urzędu.

Jak dokonywano wyboru takiej osoby? Krajowa Rada Prokuratury oraz Krajowa Rada Sądownicza przedkładała Panu Prezydentowi dwie kandydatury, spośród których konstytucyjna głowa państwa powoływała Prokuratora Generalnego. W 2010 roku wybór Lecha Kaczyńskiego, choć bez przesadnej histerii, padł na Andrzeja Seremeta. Warto podkreślić przy tym, że KRP i KRS są instytucjami niepolitycznymi.

Połączenie Prokuratora Generalnego z Ministrem Sprawiedliwości to krok do tyłu

W mojej ocenie ponowne połączenie stanowiska Prokuratora Generalnego z Ministrem Sprawiedliwości to krok do tyłu. I wcale nie piszę tego wyłącznie z powodu braku zaufania wobec Zbigniewa Ziobry, które obydwa stanowiska lada moment zacznie ponownie piastować (kiedy ostatnio powierzono mu takie kompetencje, laptopy z niekorzystnymi dowodami były rozbijane bodajże młotkiem).

Warto nadmienić, że superprokurator nie cieszy się przesadnym zaufaniem nawet w PiSie i jest poniekąd rezultatem ubocznym wewnętrznej koalicji powstałej z przymusu, by nie rozbijać na kilka podmiotów kilku środowisk, m.in. Rodziny Radia Maryja.

Abstrahując od tych złośliwości (choć zasłużonych) uważam, że ponowne połączenie stanowisk będzie miało też złe konsekwencje w rządzie Ryszarda Petru, rządzie Grzegorza Schetyny i Władysława Kosiniaka Kamysza czy w rządzie Barbary Nowackiej i Adriana Zandberga. Siłą rzeczy prokuratura jest instytucją powołaną do ścigania przestępstw, a te na szczeblu władzy nie stanowią żadnego novum. Dlatego im większe jest jej uniezależnienie od aktualnie sprawujących władzę, tym lepiej.

Seremet nie dał rady

Andrzej Seremet nie miał lekkiego życia na swoim stanowisku. Objął je niemalże w przededniu katastrofy smoleńskiej, choć sprawy wymykały mu się z rąk przez niemal całą jego kadencję, hurtem można wyliczać wpadki i niedociągnięcia PG. Pomimo tego jestem jednak zdania, że zdecydowanie zbyt szybko uznano, że tego typu rozwiązanie się nie sprawdza. Optymalnym okresem byłyby mniej więcej 3 kadencje, które przy okazji opiewają na okres niemal 2 dekad. Moglibyśmy w ten sposób podejrzeć na przestrzeni zmieniających się dziejów, jak z wykonywaniem swoich obowiązków radzi sobie niezależna prokuratura.

Niezależne prokuratura, która w taki sposób, jak jeszcze do niedawna w Polsce, funkcjonowała w większości cywilizowanych krajów świata. Ponieważ dla cywilizacji europejskiej (która ostatnio błądzi, ale to przecież nijak nie przekreśla dorobku wypracowanego przez 2000 lat) jest dość oczywistym, że to politycy powinni być ściganymi, a nie ścigającymi.

Fot. tytułowa: Shutterstock