Mój szwagier miał wypadek pod Garwolinem z ludźmi, którzy nie przestrzegają podstawowych zasad bezpieczeństwa. Jako jedyny miał pasy

Gorące tematy Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (151)
Mój szwagier miał wypadek pod Garwolinem z ludźmi, którzy nie przestrzegają podstawowych zasad bezpieczeństwa. Jako jedyny miał pasy

Jedna, jedyna osoba zapięła pasy przy okazji wypadku pod Garwolinem i był to chłopak mojej siostry. W autobusie było pięćdziesiąt innych osób i wszystkie jechały niezapięte. A potem płacz i zgrzytanie zębów, bośmy przestraszeni i poobijani. 

Wczoraj do mojego pokoju wpada moja roztrzęsiona siostra i mówi o tym, że jej chłopak miał wypadek. Serce na chwilę zabiło mi wolniej, w takich sytuacjach człowiek ma przed głową najczarniejsze scenariusze. Okazało się jednak, że szwagier był przytomny, bo jako jedyny w autobusie zapiął pasy i kiedy autobus się przewrócił, on tylko lekko zawisł w powietrzu. Reszta pasażerów potłuczona, poobijana, niektórzy nawet w szpitalu. Szkoda im było dziesięciu sekund życia na dokładne zapięcie pasów.

Zapewne przeczytaliście już o tym w mediach. Autobus koło Garwolina przewrócił się, najprawdopodobniej zdmuchnięty siłą wiatru. Kierowca był trzeźwy. Z pewnością też usłyszeliście, jak straszne to było. Pozwólcie, że opowiem wam to z perspektywy jedynej trzeźwo myślącej osoby, która do tego autobusu wsiadła.

Wypadek pod Garwolinem

Z relacji wynika następująco: w pewnym momencie autobus wpadł w poślizg, ludzie zaczęli krzyczeć, pojazd się przewrócił, ludzie krzyczą dalej, ktoś marudzi, że nie może oddychać. Szwagier wisi na pasach i cieszy się, że siedział po lewej stronie, bo gdyby siedział po prawej, to osoby, które nie zapięły pasów, by na niego spadły. Zapytał, czy ktoś wezwał pomoc, zapytał, czy wszyscy są cali. W tym czasie ktoś zaczął już narzekać, że nie może oddychać. Ktoś wpada na pomysł rozbicia szyby, ale zostaje szybko zmitygowany – jeszcze tego brakuje, żeby na tych wszystkich poprzewracanych ludzi spadło szkło.

Karetka odwozi parę osób do szpitala, są stłuczenia i okaleczenia. Szwagier zabiera się z kimś samochodem do Warszawy, bo dowiaduje się, że zastępczy autobus wyjechał dopiero z Lublina.

Do domu przyjechał cały, zdrowy i bez najmniejszego siniaka. Bo zapiął pasy. Jakby ktoś jeszcze nie pojął: bo zapiął pasy. Wspominałam, że zapiął pasy?

Ja rozumiem, że ludziom się wydaje, że jak wsiadają do autobusu, to im się wydaje, że pasów zapinać nie muszą. Ale prawo mówi tak:

1. Kierujący pojazdem samochodowym oraz osoba przewożona takim pojazdem wyposażonym w pasy bezpieczeństwa są obowiązani korzystać z tych pasów podczas jazdy, z zastrzeżeniem ust. 3, 3b i 3c.

Co prawda według przepisów kierowca powinien poinformować pasażerów o obowiązku zapinania pasów, aczkolwiek w każdym autobusie przy pasach znajdują się odpowiednie znaki. Poza tym dorosły człowiek umie dodać dwa do dwóch i wie, że pasy się zapina. Chyba że lubi się połamane kości. W zasadzie to policja powinna wszystkim niezapiętym wręczyć soczysty mandat. I bardzo żałuję, że tym wszystkim żalącym się na stłuczenia i siniaki nie dodano jeszcze kwitu na wpłatę paru złotych do Skarbu Państwa.