Aldi chce być jak Biedronka. No, prawie

Biznes Zakupy Dołącz do dyskusji
Aldi chce być jak Biedronka. No, prawie

Na polskim rynku handlowym robi się coraz ciekawiej – i coraz bardziej tłoczno. Wielka niemiecka sieć raczej trzymała się z boku wielkiej bitwy pomiędzy Lidlem i Biedronką. Teraz chce jednak walczyć na froncie i chce mieć u nas nawet tysiąc sklepów. Aldi jak Biedronka? Historia tej sieci pokazuje, że nie można jej ignorować.

Polski klient może marki Aldi nawet nie znać. Firma ma u nas ok. 230 sklepów (ma być też sklep internetowy), a co to jest przy Biedronce, która ma ich 3,3 tys.?

Jednak Aldi to światowy gigant, a właściwie sieć, która stworzyła dyskontowy format. Firma powstała na początku XX wieku w górniczej części Niemiec jako właściciel tradycyjnych sklepów. Po II wojnie światowej jednak było zapotrzebowanie na bardzo tanie sklepy spożywcze – a formuła dyskontu wpasowała się w to wręcz idealnie. Dziś Aldi ma ponad 11 tys. sklepów na całym świecie – w tym w Chinach i USA.

Co ciekawe, Niemcy jakoś nie wpadli, że tuż za rogiem, u sąsiada, też można robić świetny biznes na dyskontach. Aldi latami omijał Polskę – a weszli do nas Portugalczycy z Jeronimo Martins, właściwie nie znani w handlowym świecie. W ten sposób rynek zdominowała u nas Biedronka, potem spróbował zawalczyć i Lidl. A Aldi? Polski oddział został zarejestrowany dopiero w 2006 r., a pierwsze sklepy otworzyły się dwa lata później.

Aldi jak Biedronka? Wojna będzie emocjonująca

Wojciech Łubieński, prezes sieci Aldi w Polsce, mówił właśnie, że firma chce mieć w perspektywie kolejnych pięciu lat  500-600 sklepów. Za dziesięć lat ma ich mieć już tysiąc. Dla porównania – w tym momencie Lidl ma ich ok. 700.

Wyzwanie jest dla Aldi ogromne. Znajdowanie powierzchni pod markety, budowa sieci magazynowej, negocjacje z dostawcami, szukanie ludzi… To wszystko w obecnej sytuacji rynkowej będzie szalenie trudne. Jeśli jednak Aldi jest naprawdę zdeterminowane, to wojna firm dyskontowych będzie niezwykle emocjonująca. Można się spodziewać ostrych obniżek i ciekawych promocji – a także tego, że sieci będą walczyły o każdy skrawek wolnej powierzchni w miastach. Pytanie, co te plany mówią o kondycji naszej gospodarki. Z jednej strony – światowy gigant jest przekonany, że na naszym rynku „zmieszczą” się jeszcze setki sklepów – a to można uznać za dobry sygnał. Z drugiej strony – Aldi to tania sieć, pozycjonowana w Niemczech czy Wielkiej Brytanii niżej niż np. Lidl. Więc może firma uznała, że w portfelu będziemy mieli coraz mniej i warto nam dać jeszcze więcej dyskontów?