Można ciąć koszty, ale nie wartości

Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji (363)
Można ciąć koszty, ale nie wartości

Wydźwięk felietonu autorstwa red. Patryka Słowika o tym, jak złym pomysłem jest powiązanie wypłat funduszy unijnych z przestrzeganiem zasad praworządności przez państwa członkowskie brzmi jak dobrze znane „przestańcie przesadzać”. Przestańcie przesadzać, że PiS robi coś strasznego z sądownictwem i rządami prawa, przecież za PO też nie było najlepiej, a we Francji policja jest bardziej brutalna niż u nas. To niebezpieczna zwrotka, powtarzana każdorazowo przy okazji zbytniego relatywizowania poczynań partii rządzącej.

Eliza Rutynowska, prawniczka Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR)

Wykorzystywanie słów i określeń polityków podczas prowadzenia analizy prawnych rozwiązań uważam za błąd. To przez to podczas poważnych dyskusji w dalszym ciągu mówimy o „reformie wymiaru sprawiedliwości”, opisując faktyczną jego destrukcję autorstwa partii rządzącej. Jednak, słysząc Zbigniewa Ziobrę mówiącego o „broni atomowej” stosowanej przez UE poprzez mechanizm powiązania funduszy unijnych z praworządnością, popełnię ten błąd.

„Broń atomową” zastosował bowiem jako pierwszy PiS. Upolitycznienie Trybunału Konstytucyjnego doprowadziło do stworzenia sądowniczego ramienia władzy. Obalającego uchwały Sądu Najwyższego, podważającego kompetencje SN, sankcjonującego wszelkie niekonstytucyjne posunięcia ustawodawcy. Krajowa Rada Sądownictwa przestała istnieć w sensie konstytucyjnym. Nie spełnia już bowiem swojej podstawowej roli – nie stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów (art. 186 ust. 1 Konstytucji RP). Została zawieszona w prawach członka Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa z perspektywą wykluczenia. Zakusy władzy ustawodawczej i wykonawczej na sądy powszechne równają się zapisom Ustawy kagańcowej oraz pomysłom na przeprowadzania weryfikacji sędziów sądów powszechnych w ramach reorganizacji ich ustroju.

Unijne rozumienie praworządności tak bardzo niepolskie?

Od 5 lat PiS swoje działania usprawiedliwia „polską racją stanu” oraz „suwerennością”. W rzeczywistości mówimy tu jednak o interesie partii rządzącej. Powtarzającym się zarzutem politycznym przeciwko powiązaniu funduszy unijnych z kwestią możliwej oceny praworządności danego państwa członkowskiego jest rzekoma arbitralność takiej oceny.

Należy więc podkreślić – rządy prawa to wartość zarówno europejska, jak i polska (mówi o nich chociażby art. 2 i 7 Konstytucji RP). Na unijną definicję praworządności składa się przy tym wiele różnych czynników, nie ma jednej, powszechnie przyjętej uniwersalnej formułki– jak zapewne życzyliby sobie politycy PiS.

Po pierwsze, zgodnie z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości UE, praworządność to m.in. prawo do niezależnego sądu (Rosneft C-72, ASJP C-64/16 oraz art. 47 Karty Praw Podstawowych). Podobnie jest w polskim porządku konstytucyjnym (art. 45). Podstawy praworządności unijnej to podstawy praworządności wypracowane z tradycji prawnych państw członkowskich. W art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej podkreślono, że Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn. W polskim porządku prawnym założeniom tym odpowiadają m.in. art. 2, 7, 30, 31 i 32 Konstytucji RP.

Po drugie, Komisja Europejska, podjęła próbę przedstawienia jednej definicji praworządności swoim Komunikacie z kwietnia 2019 r.[1] o wzmacnianiu rządów prawa w UE. I nawet w tym przypadku nie brzmi ona zbyt obco:

„Zgodnie z zasadą praworządności wszystkie organy władzy publicznej muszą zawsze działać w ramach ograniczeń określonych przez prawo, zgodnie z wartościami, jakimi są demokracja i prawa podstawowe, oraz pod kontrolą niezależnych i bezstronnych sądów. Praworządność obejmuje m.in. zasadę legalności, która zakłada przejrzysty, odpowiedzialny, demokratyczny i pluralistyczny proces uchwalania prawa; pewność prawa, zakaz arbitralności w działaniu władz wykonawczych; skuteczną ochronę sądową przez niezależne i bezstronne sądy i skuteczną kontrolę sądową, w tym ochronę praw podstawowych; rozdział władz oraz równość wobec prawa. Zasady te zostały uznane przez Trybunał Sprawiedliwości i Europejski Trybunał Praw Człowieka.”

Czy definicja Komisji Europejskiej jest nam tak naprawdę obca? Przecież można ją czytać niczym polską Konstytucję. Zgodnie z art. 7 organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Art. 2 określa natomiast Polskę demokratycznym państwem prawnym. Według art. 173 Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz – a więc są niezależne i bezstronne. Pluralistyczny proces uchwalania prawa, zakaz arbitralności w działaniu władz wykonawczych oraz rozdział władz to w naszym rozumieniu m.in. zasada trójpodziału i równoważenia się władz (art. 10) oraz zasada pluralizmu politycznego (art. 11) i decentralizacja władzy publicznej (15). Równość wobec prawa gwarantuje z kolei art. 32 oraz 83 Konstytucji.

Obiektywne spojrzenie 

Poza prawem Unii, orzecznictwem jej Trybunałów oraz opinii jej organów, pełniejszy obraz stanu przestrzegania praworządności w państwach członkowskich daje również wiele rankingów oraz opinii niezależnych ciał o charakterze doradczym.

W najnowszym rankingu Freedom House jesteśmy już tylko autokracją wyborczą, krajem półdemokratycznym. Otrzymaliśmy najniższą dotąd notę (4.93/7 pkt) od 2011 r. a więc od kiedy znajdujemy się w rankingu[2]. Spadliśmy również w rankingu World Justice Project – jesteśmy na 19 miejscu spośród 24 państw UE oraz 27 z 37 państw o wysokich dochodach[3].

Trudno nie wspomnieć tu również o opiniach Komisji Weneckiej, organie doradczym Rady Europy, która apelowała, aby rząd PiS nie przyjmował tzw. Ustawy kagańcowej jako podważającej niezależność sądów. Wcześniej wielokrotnie w swoich opiniach krytycznie odnosiła się do zmian w przepisach dot. polskiego wymiaru sprawiedliwości. Komisja Wenecka opracowała również obiektywną „checklistę”, dzięki której można obiektywnie zweryfikować, jak i czy dany kraj przestrzega zasady praworządności[4]. 

Praworządność niebezpieczna tylko dla tych, którzy nie chcą jej przestrzegać

Członkostwo w UE nie jest obowiązkowe. Jest wyrazem woli obywateli państw ją tworzących. Wolą obywateli jest również przestrzeganie zasady praworządności przez władze ich reprezentujące.

Zgodnie z badaniami Eurobarometru (kwiecień 2019[5]), 94 % ankietowanych obywateli UE uważa niezależność sędziów za kwestię kluczową. 94 % twierdzi również, że wyroki sądów i trybunałów powinny być respektowane. 91% uznaje konieczność weryfikacji sądowej działań władz publicznych. 89 % z kolei podkreśla konieczność istnienia weryfikacji konstytucyjności poczynań ustawodawców.

Skoro więc – jak widać – unijna definicja praworządności równie dobrze mogłaby być polską definicją praworządności, arbitralnie postrzega ją jedynie jeden podmiot. Politycy PiS.

[1] https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/PDF/?uri=CELEX:52019DC0163&from=EN

[2] https://freedomhouse.org/report/nations-transit/2020/dropping-democratic-facade

[3] https://wiadomosci.onet.pl/swiat/spadek-polski-w-rankingu-praworzadnosci/l1dy3y9

[4] https://humanrightscentre-fi-bin.directo.fi/@Bin/0a7aa0044cd1e45623ebdf011896989c/1595324291/application/pdf/758260/VC_Rule_of_Law_Check_List.pdf

[5]https://ec.europa.eu/commfrontoffice/publicopinion/index.cfm/survey/getsurveydetail/instruments/special/surveyky/2235