Jest jeszcze gorzej niż zwykle. NIK prześwietla NFZ i okazuje się, że polska służba zdrowia cały czas wymaga leczenia. A może nawet elektrowstrząsów

Gorące tematy Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (175)
Jest jeszcze gorzej niż zwykle. NIK prześwietla NFZ i okazuje się, że polska służba zdrowia cały czas wymaga leczenia. A może nawet elektrowstrząsów

Czy jest ktoś, kto był przekonany, że polska służba zdrowia „wstaje z kolan”, a jej sytuacja ulega powolnej poprawie dzięki zaangażowaniu państwa i przyznawaniu kolejnych milionów na udzielanie świadczeń zdrowotnych? Jeśli tak, to NIK ma dla takich osób złe informacje. Są po prostu w błędzie, a realizacja zadań NFZ jest na takim samym poziomie jak zawsze. Czyli mówiąc oględnie – złym. A w niektórych aspektach stale się pogarsza. 

Polska służba zdrowia prześwietlona przez NIK. Wynik? Taki jak zwykle

Oprócz śmierci i podatków można być na tym świecie pewnym także tego, że polska służba zdrowia nie jest w najlepszej kondycji. NIK przeprowadziła kontrolę, w której pod lupę wziął realizację zadań powierzonych NFZ. Wyszło na to, że mimo wpompowania kolejnych milionów, sytuacja nie uległa poprawie. Ba – w niektórych aspektach nawet się pogorszyła. Chodzi m.in. o czas oczekiwania na wizytę u specjalisty – w przypadku 1/3 świadczeń czas wręcz się wydłużył. Reszta pozostała na niezmienionym lub bardzo podobnym poziomie. Jak na to, że państwo w 2017 r. wrzuciło do studni bez dna (czyli NFZ)  5,4 mld zł więcej niż w 2016 r., to mamy do czynienia z kolejną katastrofą polskiej służby zdrowia. Okazuje się bowiem, że służba zdrowia przyjmie każde pieniądze, ale kompletnie nie przekłada się to na poprawę jej funkcjonowania. Z drugiej strony – jak 5,4 mld zł miało cokolwiek rozwiązać, skoro 2,6 mld zł z tej kwoty zostało przeznaczone na podwyżki dla personelu medycznego?

Wydajemy pieniądze po to, by lekarz przyjął nas za rok

Brzmi kuriozalnie? I takie jest, ale z raportu NIK wynika, że w Polsce udział wydatków ponoszonych bezpośrednio przez pacjentów (bez pośrednictwa rządu czy ubezpieczyciela) w całości wydatków na świadczenia zdrowotne jest bardzo wysoki i wynosi niemal 23,5%. Dla porównania – we Francji jest to tylko 10%. To z kolei oznacza, że dostęp do świadczeń zdrowotnych w dużej mierze zależy od sytuacji finansowej pacjenta (skoro prawie aż ¼ wszystkich wydatków na świadczenia to pieniądze z prywatnej kieszeni). A to wszystko przy jednoczesnych niskich (na tle innych krajów) wydatkach bieżących na służbę zdrowia. Inna sprawa, że Polacy i tak masowo wybierają prywatne leczenie – po prostu mają dość publicznej ochrony zdrowia.

Koszty świadczeń: na co wydawanych jest najwięcej pieniędzy?

Z raportu wynika, że ponad połowę kosztów świadczeń generuje leczenie szpitalne. NIK wysuwa hipotezę, zgodnie z którą miałby to być efekt nadmiernej hospitalizacji. Dla porównania – opieka paliatywna i hospicyjna to tylko 0,9% wszystkich kosztów świadczeń. A przecież starszych, schorowanych osób przybywa. I to w dużym tempie. Nic nie wskazuje jednak na to, by ktokolwiek miał plan, co zrobić ze wszystkimi osobami, które już niedługo będą potrzebować takiej formy pomocy.

Czas oczekiwania na świadczenie: jest jeszcze gorzej niż wcześniej

Ambulatoryjna opieka specjalistyczna jest w coraz gorszym stanie. Kolejki do lekarzy zamiast ulec skróceniu, to wydłużają się. Rekordzista czekał do poradni endykronologicznej osteoporozy 363 dni. Najdłuższy czas oczekiwania do poradni genetycznej dla dzieci wyniósł 321 dni, a do poradni nowotworów krwi – 238. 238 dni dla kogoś, kto żyje ze śmiertelną chorobą. Wprawdzie podany wyżej czas oczekiwania dotyczy przypadków stabilnych, jednak z drugiej strony – ciężko mówić, by ktoś cierpiący np. na nowotwór był całkowicie stabilnym przypadkiem.

Wzrósł średni czas oczekiwania do niektórych poradni, m.in. osteoporozy (a chorych na nią cały czas przybywa, zwłaszcza, że ta choroba lubi pojawiać się wraz z wiekiem), hepatologii, poradni neurochirurgicznej, chorób zakaźnych i dziecięcych chorób zakaźnych (a długie oczekiwanie na czas wizyty u lekarza od chorób zakaźnych może – zdaniem NIK – zwiększać ryzyko epidemiologiczne).

Źle jest także, jeśli chodzi o czas oczekiwania na oddziałach szpitalnych. W najdłuższych kolejkach czekają ludzie, którzy chcą dostać się na oddział leczenia oparzeń. Jedyne 275 dni. Z kolei jeśli chodzi o udzielenie konkretnego świadczenia w ramach leczenia szpitalnego, to czas oczekiwania najbardziej wydłużył się w przypadku leczenia przewlekłego wirusowego zapalenia wątroby typu C terapią bezinterferonową – średnio o 82 dni.

Przerażają dane na temat czasu oczekiwania na świadczenie z zakresu rehabilitacji leczniczej. Uwaga – osoby, które czekały na rehabilitację z powodu porażenia dwu- i czterokończynowego w wyniku przerwania rdzenia kręgowego czekały nawet…1209 dni. Taki był najdłuższy odnotowany czas oczekiwania. Czyli – sporo ponad 3 lata. Dla osób, które przecież czują i chcą odzyskać choćby minimalną sprawność w kończynach.

Inne przykłady? Na wszczepienie stawu kolanowego trzeba czekać średnio 656 dni (jeśli przypadek jest stabilny). Jeśli staw kolanowy należy wszczepić pilnie, to trzeba czekać średnio…351 dni. Od razu widać, że priorytet…

Polska służba zdrowia jeszcze trochę pobędzie w agonii. Ale potem pacjent po prostu umrze

W raporcie NIK znajduje się jeszcze więcej danych potwierdzających, że polska służba zdrowia – już tradycyjnie – znajduje się po prostu tam gdzie zawsze, czyli mniej więcej w okolicach dna. NIK diagnozuje, że to efekt słabości struktur ochrony zdrowia i systemowych nieprawidłowości. Zwłaszcza tych, które dotyczą nierównego dostępu do świadczeń na terenie kraju, co wymusza nieraz wielką wędrówkę pacjentów po Polsce. NIK zwraca też wprost uwagę na kwestię wydatków na personel medyczny – Izba twierdzi, że NFZ przeznacza nieproporcjonalnie dużo na podwyżki dla personelu w stosunku do środków przeznaczanych na realizowanie świadczeń. Polskiej służby zdrowia nie da się jednak omówić w kilku punktach (co nieśmiało próbowała zrobić na koniec raportu NIK). Jedno jest pewne – NFZ i cały system ochrony zdrowia prędzej czy później czeka trzęsienie ziemi, bo „pacjent” jakim jest polska służba zdrowia okaże się niewydolny i – posługując się terminologią medyczną – ustanie praca wszystkich organów.  Prawdopodobnie dopiero wtedy możemy spodziewać się jakichkolwiek reform – bo jeszcze długo nikomu nie będzie się do nich spieszyć, niezależnie od ideologii i przynależności politycznej.