Pracodawca żąda, by pracownik zostawał więcej niż osiem godzin w pracy. Za nadgodziny nie płaci, ale liczy się pasja, nie pieniądze!

Gorące tematy Praca Dołącz do dyskusji (540)
Pracodawca żąda, by pracownik zostawał więcej niż osiem godzin w pracy. Za nadgodziny nie płaci, ale liczy się pasja, nie pieniądze!

Osiem godzin i do domu? A kto to widział takie porządki? Niektórym pracodawcom wydaje się, że ich podwładni powinni z przyjemnością zostawać po godzinach. Oczywiście za darmo, bo jakże to wygląda, żeby pracownik chciał dostawać pieniądze? Przymusowe nadgodziny w pracy, w dodatku bezpłatne, to czyste niewolnictwo.

Zapachniało mi dzisiaj Martyną Wojciechowską, bo w ciągu godziny znalazłam aż dwie historie pracowników, którzy mają nieprzyjemne przejścia z pracodawcami. Przychodzą o 8:00 – albo o 7:00 i pracują równe osiem godzin, po czym wychodzą do domu. Pracodawcom się to nie podoba, uważają, że tak się nie robi, koledzy z pracy krzywo patrzą. Pracownicy słyszą, że nie mają pasji, że tak się nie pracuje, tym podobne gadanie. Człowiek czuje się jak w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to trzeba było harować, ale wszyscy się przecież cieszyli, że w ogóle mogą się rozwijać. Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów, roszczeniowa młodzież.

To nic, że w umowie jak byk stoi, że osiem godzin pracy i koniec.

Przymusowe nadgodziny w pracy

Pierwszą historię opisał Wykopowicz. Pracuje jako inżynier budowy, kierownikom nie podoba się, że pracuje tak, jak ma zapisane w umowie. Chcieliby, żeby przyjeżdżał szybciej. W porządku, odpowiada on, ale wtedy wyjdę wcześniej. Zapada niezręczna cisza, pracownik już wie, że podchody będą trwały dalej. Proponowali mu już, że może dojeżdżać służbowym samochodem z innym budowlańcem, który pracował dotychczas minimum dziesięć godzin. Za wszelką cenę próbują go ugłaskać, byle tylko chciał robić ponad wymiarowy czas pracy.

Druga historia pojawiła się na Instagramie. Jest bardzo podobna. Pracownik pracuje w fabryce osiem godzin, co nie podoba się szefowi ani współpracownikom. Ludzie robią tam po dwanaście godzin, bo pracy jest bardzo dużo. Kiedy ktoś próbuje się upomnieć o pieniądze, przełożony śmieje mu się w twarz i proponuje rozstanie z firmą, bo kto to widział, pracować dla pieniędzy, a nie myśleć o firmie. Sam pracownik usłyszał z kolei, że brakuje mu pasji.

Ale dlaczego nie chcesz pracować za darmo?

To nie jest pierwsza taka historia, którą słyszę. Nie jest też ostatnia. Parę miesięcy temu w Puls HR Jolanta Czernicka-Siwecka powiedziała, że młodzi pracownicy są roszczeniowi, bo chcą pracować osiem godzin, a później mieć czas dla siebie. Bywają pracodawcy, którzy już od progu mówią, że tę firmę trzeba traktować jak drugą rodzinę i nie patrzeć na zegarek. Kto to widział, żeby pracownik wychodził, kiedy jeszcze jest tyle do zrobienia? Zachciało mu się wolnego!

Oczywiście bywają sytuacje, kiedy trzeba zostać po godzinach w firmie, ale powinny one mieć miejsce naprawdę rzadko, a do tego nadliczbówki powinny zostać wypłacone lub możliwe do odebrania jako czas wolny. Nie wolno zmuszać pracownika do tego, by pracował ponad wymiar i jeszcze nie chcieć mu za to zapłacić. Niewolnictwo i pańszczyzna słusznie należą w Polsce do historii.