Nie ma się z czego śmiać, McDonald’s to przynajmniej realna obietnica wyborcza

Państwo Dołącz do dyskusji (48)
Nie ma się z czego śmiać, McDonald’s to przynajmniej realna obietnica wyborcza

Skala obietnic wyborczych jest tak gigantyczna, że budowa McDonald’s wydaje się przy tym śmieszna. Ludzie oczekują, że usłyszą hasła w stylu „młodzi wrócą do naszego miasta”, „stworzymy nowe miejsca pracy”, „milion dla mieszkańców”. Nawet, jeśli w to nie wierzą. Nie o wiarę tu chodzi.

Od wczoraj ludzie podśmiewują się z kandydata na burmistrza Sokołowa Podlaskiego. Zaproponował coś, co faktycznie brzmi zabawnie – otworzenie restauracji McDonald’s w mieście. Zaraz sypnęły się na niego gromy, że chce serwować niezdrowe fast-foody, że przydałoby się zrobić drogi, że dlaczego taki zagraniczny, a w mieście tyle polskich miejsc, w których można zjeść burgery, pizze i kebaby (sic). A gdzie place zabaw, a młodzi wyjechali i tak dalej.

Oczywiście z budżetu miasta nie da się wybudować czegoś takiego, bo to franczyza, ale kandydat na burmistrza twierdzi, że będzie wspierał przedsiębiorców. Ludzie się trochę z niego pośmiali, ale czy naprawdę jest to takie zabawne? Kandydaci na burmistrzów i wójtów obiecują głównie nowe chodniki, doświetlenie ulic, wybudowanie jakiegoś ośrodka kultury albo unowocześnienie już istniejącego. Są też jednak tacy, którzy roztaczają wizje pieniężne. Przykładem będzie tu jeden z kandydatów na burmistrza Bierunia, proponujący rocznie milion złotych do dyspozycji mieszkańców, mieszkania komunalne dla młodych, mikrogranty i nowe świadczenia dla rodzin. Z kolei kandydat na burmistrza Legnicy obiecuje bezpłatną komunikację miejską dla dzieci i młodzieży, bezpłatne korepetycje, dentystów w szkołach i rodzinny całoroczny basen.

Czy to nie jest tak, że wszyscy patrzą na Warszawę? Albo przez pryzmat ostatnich wyborów parlamentarnych?

Skala obietnic wyborczych

Patryk Jaki obiecuje dwie nowe linie metra, unowocześnienie tras dla biegaczy, tunel z filtrem, wyrokuje, że jest za mało mostów. Rafał Trzaskowski nęci darmowymi żłobkami dla wszystkich dzieci, obiecuje powołanie pełnomocnika ds. kobiet, zapowiada wprowadzenie edukacji seksualnej. Obietnice obu tych kandydatów są warte ciężkie pieniądze, nic więc dziwnego, że ludzie przyglądają się, słuchają i chcą u siebie większych i lepszych zmian. Nawet, jeśli mają ich nie otrzymać.

Wiadomo, kiełbasa wyborcza. Przy tych wszystkich kosmicznych obietnicach McDonald’s, rowery miejskie czy doświetlenie ulic wyglądają śmiesznie. Nawet, jeśli są bardziej realne niż bezpłatne żłobki czy dwie nowe linie metra.

Być może ludzie nauczyli się – po ostatnich wyborach – że teraz trzeba obiecywać tylko więcej. Że nawet licha gmina może mieć własny aquapark, wystarczy, że ktoś powie, iż go zbuduje (czego nie zrobi, ale przecież nęcenie innych nie kosztuje). Kandydaci często też mówią o zadłużeniu i o tym, jak je zwalczą (a potem nic z tego). Ale nie jest to artykuł o tym, że politycy nie spełniają obietnic, bo to oczywiste jak fakt, że jutro wstanie słońce.

Nikt ci nie da tyle, ile ja ci obiecam

Nierealne oczekiwania wyborców biorą się z ostatnich wyborów parlamentarnych (a może i nawet przedostatnich). Nauczyli się, że rzucając hasełkiem uzbrojonym w grube miliony można zachęcić ludzi do tego, by głosowali. Problem w tym, że to nie ma absolutnie przełożenia na mniejsze miejscowości. Nie mają takiego zaplecza finansowego, jak Warszawa (a nawet stolicy nie stać na obietnice Jakiego czy – w mniejszym zakresie – Trzaskowskiego). Polegają tylko na tym, co mają na miejscu. Tymczasem odnoszę wrażenie, że ich obietnice są tak skonstruowane, jakby w ich maleńkich miejscowościach miał zaraz spod ziemi wytrysnąć strumień ropy naftowej. I nawet nie chodzi o to, że ludzie im wierzą, ludzie po prostu oczekują, że będzie ich się nęciło gruszkami na wierzbie, bo wybory to ten jeden, jedyny czas, kiedy politycy przychodzą do wyborców na kolanach.

Rzecz jasna, McDonald’s już odniósł się do całej sprawy, twierdząc w rozmowie z Wirtualnymi Mediami, że miejsca pod swoje restauracje wybierają ze względów biznesowych. Nie wspierają żadnego kandydata politycznego, ale nie mają zamiaru Nowotniakowi wytaczać sprawy za użycie ich logo. Jak twierdzą, wierzą oni w potencjał mniejszych miast i postarają się otworzyć McDonald’s również w Sokołowie Podlaskim.