„Ukraińcy zagrożeniem dla Narodu Polskiego” – plakaty przeciwne imigrantom pojawiają się na ulicach Gdańska

Gorące tematy Państwo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (79)
„Ukraińcy zagrożeniem dla Narodu Polskiego” – plakaty przeciwne imigrantom pojawiają się na ulicach Gdańska

Emigracja ze Wschodu zagrożeniem dla Narodu Polskiego – takim hasłem witają mieszkańców Gdańska, kupujących bułki w sklepie, plakaty obrandowane logiem ONR. Ukraińcy w Polsce nie są mile widziani?

Gdańska dzielnica Chełm to miejsce raczej spokojne: typowa, pełna bloków z wielkiej płyty sypialnia tego starego miasta. Miasta – dodajmy – z wielowiekową tradycja współżycia rożnych narodowości (choćby z racji portowego charakteru).

W Gdańsku, jak w wielu innych miejscach w Polsce, coraz częściej można spotkać imigrantów: nie tych z Syrii, ale z dużo bliższej nam kulturowo Ukrainy. Wykonują oni głównie proste prace, np. w branży budowlanej. Co ważne: są to często prace, których nasi rodacy podejmować się nie chcą z uwagi na niskie zarobki. Innymi słowy:

Ukraińcy w Polsce robią to samo, co Polacy w Londynie czy Glasgow

Najwidoczniej jednak dla środowisk „narodowych” ekonomiczna pomoc braciom Słowianom jest nie na miejscu. Dlatego zachęcają do aktywnego protestu za pomocą miedzy innymi takich plakatów, rozwieszonych tuż obok prapolskich dyskontów rodem z Portugalii:

Ukraińcy w Polsce - ONR protestuje

Ukraińcy w Polsce

Faktem jest, że polski rząd rozważa objęcie imigrantów opieką socjalną, w tym także – programem 500 plus, choć ten ostatni ma być zarezerwowany dla dzieci osób posiadających pozwolenie na stały pobyt. Nie powinno to specjalnie dziwić: choć, jak pokazują najnowsze dane, program 500 plus działa i dzietność polskich rodzin się zwiększyła, to jednak wciąż grozi Polsce kryzys demograficzny związany ze starzeniem się społeczeństwa. Ukraińcy w Polsce pracują, płacą podatki, a być może zostaną tu na stałe. Tak, jak Polacy wyemigrowali np. do Wielkiej Brytanii, tak jest szansa, że nasz kraj będzie miejscem docelowym dla wielu osób ze Wschodu.

Czy przeszkodzi temu podjudzanie polskiego społeczeństwa przez marginalne organizacje o zdaniem niektórych nawet faszystowskim rodowodzie? „Migracja ze wschodu – zagrożenie polskiego narodu” to fraza jako żywo wyjęta z przedwojennych, dobrze znanych tradycji skrajnie nacjonalistycznych ugrupowań w Polsce, a i niedaleko temu do haseł głoszonych przez Adolfa Hitlera i jego wyznawców.

Co więcej, choć powyższe plakaty same w sobie są mocno stonowane w treści, to warto pamiętać, że nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym jest przestępstwem określonym w art. 256 §1 kodeksu karnego:

Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Pocieszać może fakt, że na proteście, który odbył się zgodnie z zapowiedzią 19 marca w historycznym centrum Gdańska, stawiło się raptem kilka osób.

Jak szwagier w Londynie pracuje na czarno i korzysta z brytyjskiego socjalu, to spoko, ale jak Sasza z Kijowa chce dorobić na studiach w Polsce, to źle? To nie powinno dziwić, podwójna moralność środowisk faszystowskich to nic nowego.

Ale czy ONR wie, że w potocznej polszczyźnie nazywany coś takiego „filozofią Kalego” – nazwaną od imienia czarnoskórego bohatera jednej z polskich powieści?