Unia Europejska chce dogadać się z Polską. Będziemy mogli mówić, że Konstytucja RP jest najważniejsza, ale prawo unijne w praktyce i tak będzie bezwzględnie obowiązywać

Codzienne Dołącz do dyskusji (88)
Unia Europejska chce dogadać się z Polską. Będziemy mogli mówić, że Konstytucja RP jest najważniejsza, ale prawo unijne w praktyce i tak będzie bezwzględnie obowiązywać

Unia chce dogadać się z Polską i znaleźć kompromis w związku z kryzysem wokół kwestionowania tego, że prawo unijne jest nadrzędne nad krajowym, także konstytucyjnym. Proponowany sposób rozwiązania problemu jest oczywisty, ale jednocześnie korzystny politycznie.

Unia chce dogadać się z Polską

Jak donosi „Rz”, Unia chce się dogadać z Polską. Już w najbliższy czwartek grupa przywódców 26 państw stowarzyszonych w ramach Unii Europejskiej będzie negocjować z premierem Mateuszem Morawieckim co do tego, jak w optymalny sposób zacementować zasadę supremacji prawa unijnego. Mimo że nie wynika ona bezpośrednio z przepisów (inaczej: nie wynika z traktatów), to została ugruntowana przez orzecznictwo.

Mimo tego państwa, które przywiązane są do tekstów ustaw (i nie oceniam, a wskazuję, że wynika to z kultur prawnych) poprzez swoje sądy konstytucyjne nie mogą powyższej zasady uznać. Celowo nie odnoszę się bezpośrednio do wyroku TK w sprawie wyższości polskiej konstytucji nad prawem unijnym. A w szczególności do jego treści, bo jest to na tyle skomplikowana materia, że trudno ją zawrzeć w jednym tekście. Niemniej chcę jedynie wskazać, że wyrok TK jest bardzo na rękę rządzącym. Mogą oni go w dogodnej chwili „wyciągać” i używać jako „karty pułapki”.

Wracając do doniesień, „Rz” ustaliła, że stwierdzono, iż zasada supremacji (prymatu prawa unijnego nad krajowym) jest fundamentalna i nie jest możliwa integracja europejska nie tylko bez jej istnienia, ale i powszechnego funkcjonowania. Zasadę supremacji nazwano nawet „fundamentem”. Co więcej, strona unijna jest podobno przekonana co do tego, że uda się znaleźć kompromis w tym zakresie.

Ciekawa jest postać rzeczonego kompromisu. Polska miałaby zachować orzeczenie TK. A nawet – w uproszczeniu – móc głosić, że Konstytucja RP jest ważniejsza niż każde prawo między- i ponadnarodowe. Mimo tego prawo unijne po prostu by obowiązywało. Doszłoby do sytuacji, w której de iure, czyli zgodnie z prawem, konstytucyjne prawo krajowe byłoby ważniejsze, ale de facto – unijne. I ma to bardzo dużo sensu, a wręcz odpowiada rzeczywistości.

Kuriozum?

Prawo międzynarodowe obowiązuje w Polsce bezwzględnie w oparciu o art. 9 Konstytucji RP, z wyjątkiem umów międzynarodowych, które wchodzą do krajowego porządku prawnego po ich ratyfikacji (art. 87 Konstytucji RP). Takie rozumienie ustawy zasadniczej jest w zasadzie jedyne odpowiadające stanowi faktycznemu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdyby zasady ogólne prawa międzynarodowego, czy zwyczaje międzynarodowe, obowiązywałyby pod warunkiem braku sprzeczności z ustawą zasadniczą. To oczywiście tytułem pewnego ogólnego wstępu, bo sprawa nie jest taka prosta.

Mimo to jednak obecnie wiodący (przynajmniej medialnie) pogląd uznaje bezwzględną wyższość Konstytucji RP. Trzeba więc znaleźć najprostsze rozwiązanie, które można sprowadzić do „wy sobie mówcie, że prawo krajowe jest ważniejsze niż unijne, ale unijne i tak będzie bezwględnie funkcjonować – z racji faktyczności i siły oddziaływania jest to niejako prawo będące ponad państwem”. Dobrze opisują to Mateusz Morawiecki i Frank Emmert w publikacji pt. „Prawo Europejskie”. Tam krajowy porządek prawny jest ubrany w trójkąt, ale do jego wierzchołka doklejony jest drugi trójkąt, oznaczający prawo unijne.

A to, że Unia Europejska ogranicza naszą suwerenność, to sprawa oczywista i nie stanowi niczego złego, o ile wszyscy rozumieją i zgadzają się na reguły „gry”, jaką jest proces integracji europejskiej. W tej kwestii odsyłam do zalinkowanego powyżej tekstu.