Czytaliśmy o takich historiach w sieci, ale do tej pory traktowaliśmy je z ograniczonym zaufaniem, aż podobna historia trafiła na skrzynkę pocztową Bezprawnika. Nadawca oczywiście potraktował zapewnienia policji z należnym jej autorytetem i łykał te wszystkie zalecenia jak młody pelikan. Ręce opadają.
Jak relacjonował jeden z czytelników, został wezwany na policję w charakterze świadka za ściąganie (na pewno chodziło mu o udostępnianie, nasi czytelnicy notorycznie tego nie rozróżniają) Harry’ego Pottera z internetu.
Takich spraw jest w Polsce więcej, m.in. ta dotycząca filmu Wkręceni. Generalnie w przypadku ścigających te przypadki kancelarii nie zachodzi podejrzenie oczywistego copyright trollingu jak w przypadku niesławnego Lex Superior, ale też zadziwiająco często zgłaszają się do nas ludzie, którzy zapewniają, że nic takiego, jak udostępnianie nielegalnych treści przez Torrenty, nie miało miejsca. Absolutnie mogło się zdarzyć tak, że przy ustalaniu adresu IP zaszła pomyłka, a także pojawiło się kilkadziesiąt innych okoliczności, które mogłyby do tego doprowadzić.
W każdym razie kancelarie straciły cierpliwość do szukania sprawiedliwości w toku procedury cywilnej, wysyłania uprzednich wezwań do zapłaty i korzystając z dobrodziejstw prawa autorskiego postanowili szukać winnych za pośrednictwem procedury karnej. Angażując w ten proces policję, co oczywiście automatycznie podniosło autorytet całej sprawy.
No właśnie – autorytet. Nigdy nie wątpiłam w autorytet policji, teraz zaczynam.
Tak spotkanie na policji relacjonował nasz czytelnik:
(…) Pani na posterunku zaleca zapłacić bo i tak twierdzi ze koszty sądowe plus to ze nie ważne kto sciągał pliki ale to ja odpowiadam za dane IP jestem jego właścicielem to i tak jestem winny i lepiej zapłacić (…)
Ta historia jest, oczywiście przerażająca i to z dwóch powodów. Po pierwsze – jest absolutnie bzdurą, że użytkownik w Polsce bez względu na okoliczności odpowiada za to co się wyprawia w sieci za pośrednictwem jego adresu IP. Być może tak powinno być (choć i to rozwiązanie miałoby swoje liczne wady), ale zakładanie, że adres IP w jasny i niepodważalny sposób wskazuje nam osobę sprawcy czynu zabronionego w postaci właściciela usługi internetowej jest absolutnie sprzeczne z dogmatami prawa karnego w Polsce. Przerażające jest nie tylko to, że policjantka udziela porad prawnych, ale i to, że udziela błędnych porad prawnych, które w konsekwencji mogą prowadzić do błędnego rozporządzenia majątkiem internauty, który – jak podkreśla – nie ma nic na sumieniu.
Policja namawia do zawierania ugody
Drugą skandaliczną kwestią jest nie tylko nakłanianie do zawarcia ugody poprzez wprowadzanie w błąd, ale w ogóle samo nakłanianie do zawarcia ugody. Policja nie ma do tego prawa, a funkcjonariusz powinien się od takiego zachowania powstrzymać. Co więcej, zgodnie z treścią listu trudno jest to uznać za „poradę od serca” „off the record”, kiedy policjantka nakłania do zawarcia ugody podpierając się jeszcze perspektywą kosztów sądowych i błędną wykładnią obowiązującego w Polsce prawa.
Nie dostrzegam tutaj znamion jakiejś celowej działalności wynikającej z porozumienia konkretnych policjantów z prawnikami. Na takie podejrzenia jest o wiele za wcześnie, postępowania są prowadzone w całej Polsce, nawet ze względów organizacyjnych byłoby to trudne w realizacji. Ale być może chodzi o uwolnienie się od nadmiaru obowiązków służbowych, zwykłe lenistwo funkcjonariuszki. Na dodatek, jak wspominałam, już wcześniej czytałam o historiach tak pomocnych policjantów (bodajże na łamach Dziennika Internautów).
Jeżeli otrzymałeś wezwanie do zapłaty lub wezwanie na policję w związku ze ściąganiem (czy raczej: rozpowszechnianiem) treści w internecie z naruszeniem prawa autorskiego, być może lepszym posunięciem będzie skorzystanie z profesjonalnej pomocy prawnej. Nasi prawnicy, specjalizujący się w problematyce prawa autorskiego dostępni są pod adresem kontakt@bezprawnik.pl
Fot. tytułowa: Shutterstock