Wielu przedsiębiorców zakłada sklep internetowy „po najmniejszej linii oporu”. Jednak kopiując już gotowe regulaminy lub nie zapoznając się z wytycznymi ich tworzenia można zapłacić nawet 10% rocznego przychodu.
W handlu obowiązują ściśle wytyczone przepisy. O ile właściciel osiedlowego warzywniaka nie musi udostępniać w widocznym miejscu swojego sklepu czytelnego regulaminu, to już osoba prowadząca sprzedaż internetową, o taki zbiór postanowień i zasad musi zadbać. Chociaż kupujący często odznaczają opcję „zapoznałem się z regulaminem” bez jego faktycznego czytania, to już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów może taki dokument wnikliwie przejrzeć. W przypadku jego braku lub stosowania tzw. klauzul niedozwolonych, ma prawo nałożyć karę nawet w wysokości 10% dochodów za ubiegły rok rozliczeniowy.
Jeśli więc pragniemy założyć swój sklep internetowy licząc na obniżenie kosztów w stosunku do normalnej sprzedaży (m.in. brak opłat wynajmu lokalu), musimy odpowiednio zabezpieczyć się od strony prawnej. Wielu przedsiębiorców liczy na to, że kopiując gotowy regulamin z innej firmy, będą mieli wszystko „załatwione” zgodnie z prawem. W takiej sytuacji pojawiają się przynajmniej dwa problemy. Pierwszy to korzystanie z cudzej własności. Podobnie jak nie można dowolnie powielać i rozpowszechniać np. filmów czy muzyki, tak samo zabronione jest korzystanie ze zbioru zasad cudzego przedsiębiorstwa. Kolejną wątpliwą kwestią jest prawidłowość „pożyczanego” regulaminu z obecnymi normami. Sam fakt, że dany sklep funkcjonuje, nie oznacza że ogłaszane przez niego praktyki są zgodne z ustawą – możliwe, że po prostu nie został jeszcze skontrolowany.
Należy więc pamiętać, że każdego internetowego przedsiębiorcę, nawet nie w kontekście samej sprzedaży, co obecności w sieci, obowiązuje posiadanie informacji w formie regulaminu. Mówi o tym art. 8 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną:
Usługodawca określa regulamin świadczenia usług drogą elektroniczną, zwany dalej „regulaminem”
Przy tworzeniu wszelkich reguł rządzących sklepem, najważniejszą rzeczą jest zwracanie uwagi na listę klauzul niedozwolonych. W każdym miesiącu publikowane są nowe wytyczne, a także przykłady zapisów, które nie mogą znaleźć się w regulaminach.
Przykładowo, sprzedawca nie może uznać, że nie odpowiada za towar zagubiony przez kuriera. W jednym z poprzednich artykułów pisaliśmy o tym, że to dostawca odpowiada za paczkę przed jej dostarczeniem. Jeśli przedsiębiorca uzna, że w jego sklepie panują inne zasady i umieści taką informację w regulaminie, zastosuje jedną z klauzul niedozwolonych i przy kontroli UOKiK może spodziewać się wysokich kar.
Podobnie, w zasadach sklepowych nie może być informacji o tym, że zdjęcia produktów różnią się od rzeczywistego towaru. Każdy sprzedawany przedmiot musi być bowiem opisywany zgodnie z jego rzeczywistym stanem i tworzenie tego typu zasad jest niezgodne z odgórnie narzuconymi normami. To tylko kilka z przykładów licznych zastrzeżeń, których w zasadach sprzedaży on-line nie możemy stosować. Ich pełna lista jest jednak dużo dłuższa, dlatego warto przeglądać ją na bieżąco.
Jak upewnić się, że nasz regulamin odpowiada temu, o czym mówi ustawa i odpowiednie rozporządzenia? Przede wszystkim należy wnikliwie i systematycznie sprawdzać listę klauzul niedozwolonych. Warto także zgłosić się do prawnika z prośbą o audyt regulaminu. Po dokonaniu takiego, możemy mieć pewność, że wszystkie zawarte zapisy nie stoją w sprzeczności z prawem. Nasi specjaliści z chęcią pomogą w tej kwestii, sprawdzając sklepy internetowe pod kątem wykorzystywania nieprawidłowych zapisów. Na wszelkie wiadomości w tej sprawie lub dalsze wątpliwości na temat prowadzenia sprzedaży on-line czekamy pod adresem kontakt@bezprawnik.pl .
Zdjęcia pochodzą z freeimages.com