Nie jesteśmy bogatym krajem, to i nasi bogacze znajdują się daleko w tyle. Co jest w Polsce luksusem? To, że posiadasz własną siłownię, masz drogi garnitur, zamontowałeś basen? Trudno stwierdzić!
Nasi czytelnicy zapewne pamiętają czasy, kiedy produkty z Pewexu były wyznacznikiem luksusu. W PRL na wielkie powodzenie mogli liczyć zwłaszcza marynarze, których losy oscylowały na byciu przy granicy wrogości z władzą ludową. Ich rodziny cieszyły się bogactwem do tego stopnia, że nauczyciele w szkole potrafili wypominać ich dzieciom, że matka to chyba nie pracuje, tylko po sklepach chodzi. Takie były jednak fakty – kto miał w rodzinie marynarza, Amerykanów czy kogoś z Zachodu, żył jak król.
Potem zaczęły się lata dziewięćdziesiąte. Niewielu mamy chyba czytelników, których rodzice kupowali bombonierki po to, by zjeść je w domu. Jeśli już je otrzymywali, trzymano je raczej „dla gości”. Dopiero dorosłość pozwala nam na kupienie sobie paczki Ferrero Rocher i zjedzenie calutkiej. A i tak nie robimy tego aż tak często.
Obecnie w Polsce panuje kapitalizm (powiedzmy). I tak jak w tym naszym „komunizmie” (wszakże byli równi i równiejsi) są ci, którym powodzi się po prostu lepiej. Istnieją nawet partie (łącznie z rządzącą) którym niekoniecznie to w smak. Co jednak wytycza granicę bogactwa?
Luksus w Polsce
Powiedzmy, że chcę kupić biżuterię z Aparta. Nic nie stoi mi na przeszkodzie, nawet, jeśli zarabiam trzy tysiące złotych netto miesięcznie. Mam ochotę na łyk Macallana, najdroższej podobno whisky? Znajdę ją w DomWhisky.pl za 280 złotych. Marzy mi się przydomowa siłownia? Idziemy do Sport-Shop.pl i mieścimy się w dwóch tysiącach złotych. Najdroższy jest basen, ale nadal nie są to duże pieniądze – bo cena w Plast Pol wynosi około 12000 złotych (mniej niż dobry samochód), co przy zarobkach rzędu trzech tysięcy przez dwie osoby to jakiś rok zbierania.
A to tylko pierwsze sklepy, które wyskoczyły mi w Google po wpisaniu odpowiednich fraz. Plast Pol nie ma nawet dużej konkurencji, mimo, że w teorii basen nie jest czymś aż tak drogim.
Musimy jednak sprawdzić, jak w ogóle wygląda bogactwo w Polsce.
Biedni bogacze
Według rankingu „Wprost” na rok 2018, najbogatszym Polakiem jest Michał Sołowow, którego majątek szacuje się na 10,7 miliarda złotych. Ojej, pokaźna kwota! Ale Forbes przelicza jego majątek na 3,2 miliarda dolarów i daje mu „zaszczytne” 729 miejsce na liście. Ex aequo ze sporą liczbą innych osób. Do Jeffa Bezosa, Billa Gatesa czy Marka Zuckerberga nie ma nasz Sołowow niestety co startować. Ale gdyby miał i nawet 10,7 miliarda dolarów, byłby może 140.
Kiedy zaczyna się bogactwo? Gdy zarabiamy około 85 tysięcy złotych netto rocznie. Co daje nam około 8 tysięcy miesięcznie. Wydaje się, że to dużo? Prawdę mówiąc, to nie są małe pieniądze, ale też nie ma co rzucać kapeluszem, że jesteśmy tacy zamożni. Takim „bogactwem” może cieszyć się około milion Polaków. Prawdziwie bogaty jest jednak ten, którego pensja przekracza dwadzieścia tysięcy miesięcznie. Dobry informatyk, dyrektor banku, takie osoby. Nie można też nie spostrzec, że kraj się bogaci, bo mimo wysiłków partii rządzącej przy dosalaniu nam nowych podatków utrzymuje się raczej tendencja wzrostowa. Ba! GUS publikował ostatnio dane, z których wynika, iż bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej wynosi w grudniu 1,1 – a więc wciąż jest na plusie (zazwyczaj w tym miesiącu bywał na minusie). Coraz chętniej wydajemy więc ciężko zarobione pieniądze.
Co ciekawe, to 8000 złotych – 2000 euro – to także całkiem przystępna suma także dla naszych sąsiadów zza Odry. Nie jest to może postrzegane w kategoriach „bogactwa”, ale mile widziane.
Na co nas stać?
Kupujemy więc to, co jest nam najbardziej potrzebne. 95% ankietowanych przez CBOS w styczniu tego roku deklarowało posiadanie telefonów komórkowych. Wyznacznikiem bogactwa staje się też brak telewizora: bo i po cóż, skoro mamy Netflixa i HBO Go? Co prawda nadal mamy monitory z płaskimi ekranami, aczkolwiek służy on już raczej do tego, żeby podłączyć do niego Playstation 4 czy obejrzeć na nim film na jednej z platform. Co prawda, nadal ogromną popularnością cieszy się CDA.pl, aczkolwiek głównie ze względu na większość „bezpłatnych” treści.
Miarą pewnej zamożności jest również kupowanie gier komputerowych, wydających się przecież luksusowym zbytkiem. 20% Polaków wydaje na nie miesięcznie 180 złotych i więcej (kobiety robią to jednak rzadziej). W 2014 roku 28% osób grających w MMORPG przyznało, że grywa w World of Warcraft – a jest to przecież tytuł, który pochłania 60 złotych co miesiąc. Może to wydawać się niewielką kwotą, ale jest całe mnóstwo gospodarstw domowych, które traktują to jako bardzo zbędny wydatek.
Kupujemy też droższe ubrania. Co czwarty badany przez KPMG przyznaje, że ma w swojej szafie coś, co można uznać za luksusowe. Są to garnitury, buty, sukienki. Ale mamy też przekłamany obraz rzeczywistości – kiedy myślimy o drogim zegarku, myślimy o 6 tysiącach złotych, podczas gdy eksperci wyliczają takowy na 10 tysięcy euro. Jeszcze nie ta skala, Polsko. Oby jednak wkrótce.