Kierowcy, którzy dziś rano podróżowali ulicą Chwarznieńską w Gdyni, mogli się mocno zdziwić. W pewnym momencie miejski autobus zjechał z dwupasmowej drogi prowadzącej do centrum i zaczął jechać… po przeciwległej jezdni. Jazda pod prąd? Spokojnie, to zamierzone działanie władz miasta. Właśnie tak działa kontrbuspas – nowe rozwiązanie ułatwiające życie pasażerom.
Autobus i jazda pod prąd – czy to legalne?
Choć pomysł wydaje się ekscentryczny, to po poznaniu jego szczegółów zaczyna mieć ręce i nogi. Dlaczego? Bo wybrana do pilotażowego sprawdzenia tego rozwiązania ulica Chwarznieńska w porannym szczycie stoi tylko w jednym kierunku. Czyli dwa pasy do centrum Gdyni są zatłoczone, a na kolejnych dwóch prowadzących do obwodnicy ruch jest niewielki. Dlaczego zatem nie skorzystać z tej jezdni i nie puścić po niej autobusów? Dlatego codziennie od 7:00 do 9:00 kierowców przywita teraz sygnalizacja mówiąca o czasowo zmienianej organizacji ruchu. Autobus przechodzi w tryb „jazda pod prąd”, wjeżdża na przeciwległą jezdnię i omijając korek dociera do celu, w tym wypadku do pętli na Witominie.
Pasażerowie na pierwszym miejscu
Nie wszyscy kierowcy przyjmują nowe rozwiązanie z entuzjazmem. Bo autobus, dojeżdżając do końca korka, zabiera im kilkadziesiąt dodatkowych sekund włączając się do ruchu. Nie jest to jednak przedmiotem trosk władz Gdyni, które chcą nowym rozwiązaniem pokazać, że priorytetowe jest dla nich dobro pasażerów. Liczą bowiem, że kierowcy zauważą co się dzieje i w pewnym momencie uznają, że może faktycznie lepiej będzie zostawić auto na początku drogi. I przesiąść się do autobusu, a co za tym idzie szybciej być w pracy. Oczywiście wielu to nie przekona, w końcu przywiązanie do swoich czterech kółek u wielu jest bardzo duże. Ale jeśli chociaż kilkanaście osób zmieni w ten sposób swoje nawyki, to cel zostanie osiągnięty.
Gdyński kontrbuspas to, jak już pisałem, na razie rozwiązanie pilotażowe. Pierwsze tygodnie jego działania pokażą czy faktycznie pasażerom jest lepiej i czy jazda pod prąd autobusu nie generuje niebezpiecznych sytuacji na drodze. Ale oczy włodarzy wszystkich dużych miast powinny być teraz zwrócone na Gdynię, bo jeśli kontrbuspas okaże się sukcesem, może pojawić się też w Warszawie, Gdańsku czy Poznaniu. Nie ma przecież już praktycznie żadnego prezydenta, który nie mówi o potrzebie zachęcenia ludzi do przesiadania się na komunikację miejską. A nie ma lepszej zachęty niż szybszy dojazd do pracy.