Sporym echem odbiła się opinia posła Konfederacji w dyskusji o wykluczeniu komunikacyjnym. W trakcie wymiany zdań z posłanką Lewicy Beatą Maciejewską, która mówiła o wsiach pozbawionych transportu publicznego, powiedział: „Ludzie po prostu kupują samochody”. Dobromir Sośnierz, wbrew panującemu w polskiej polityce trendowi, nie widzi zbyt wielu zalet w przywracaniu nierentownych połączeń PKS-ów.
Dobromir Sośnierz i wykluczenie komunikacyjne
Artykuł zmodyfikowaliśmy po interwencji posła Sośnierza, który zwrócił uwagę że w telewizyjnym studiu nie powiedział „Niech ludzie po prostu kupują samochody”, tylko „Nie, ludzie po prostu kupują samochody”. To pierwsze stwierdzenie znalazło się w relacji z programu na stronie internetowej telewizji, dlatego trafiło również na naszą stronę. Za pomyłkę przepraszamy i zapraszamy do lektury po modyfikacji.
Sytuacja, do jakiej doszło w studiu Polsat News, podczas programu „Polityka na ostro”, doprowadziła do niespodziewanego aliansu między Lewicą a Porozumieniem. Adam Banaszak z partii Jarosława Gowina powiedział: „Sam jestem zszokowany, ale w tym przypadku muszę się zgodzić z Lewicą”. Ale Dobromir Sośnierz nie ustępował, mówiąc że kupowanie autobusów „to byłaby irracjonalna alokacja kapitału i rozmieszczenie ludzi”.
Krytycznie odnoszę się do toku myślenia posła Konfederacji. I to na kilku płaszczyznach. Pierwsza jest najbardziej przyziemna: wielu ludzi w małych miejscowościach nie stać na samochód, a spora część z nich nigdy nawet nie pomyślała o zdaniu egzaminu na prawo jazdy. Tym, którzy na co dzień dojeżdżają do pracy, po prostu należy się dostęp do tego nieszczęsnego PKS-u, podobnie jak tym odwiedzającym miasto okazjonalnie, choćby po to żeby załatwić urzędowe formalności.
Druga płaszczyzna pewnie samych zainteresowanych obchodzi mniej, ale jest ona równie ważna. Sensownie zorganizowany transport publiczny oznacza mniej samochodów. Mniej samochodów oznacza mniejsze korki. A mniejsze korki oznaczają czystsze powietrze. Wiem, że w tym momencie wchodzimy na grunt ekologii, czyli coś co w Konfederacji jest uznawane za fanaberię. Ale, dzięki Bogu, zdecydowana większość Polaków ma choć niewielką świadomość ekologiczną. I rozumie, że cały zachodni świat nie może się mylić, próbując jak tylko się da ograniczyć wszechobecną samochodozę.
Dobromir Sośnierz i jego (na szczęście) osamotnione zdanie
Jak wspominałem, temat wykluczenia komunikacyjnego jest bliski większości sił politycznych w Polsce. Trzeba przyznać, że to Prawo i Sprawiedliwość jako pierwsze postanowiło wprowadzić rozwiązanie mające polepszyć sytuację mieszkańców wsi odciętych od świata. Chodzi o program dopłat do przeznaczonych do likwidacji połączeń autobusowych. Fakt, że projekt „przywracanie połączeń PKS” działa średnio, ale przynajmniej zrobiono jakiś krok do przodu. I jest szansa, że w ciągu kilku lat przyniesie on widocznie gołym okiem efekty.
Posłanka Maciejewska zwraca uwagę, że w województwie pomorskim jest 90 miejscowości, do których nie tylko nie przyjeżdża żaden autobus, ale w dodatku na najbliższy przystanek idzie się co najmniej… godzinę. A to utrudnia na przykład dostęp do lekarza starszym kobietom. Dobromir Sośnierz uważa jednak, że przywracanie PKS-ów nie jest rozwiązaniem problemu. „Alternatywą dla państwowych autobusów mogą być przecież prywatne autobusy, busiki, przejazdy grupowe, samochody, podwózki. Każdy problem na wolnym rynku rozwiązuje się indywidualnie i ja nie zamierzam pouczać obywateli, które rozwiązanie mają wybrać”, informuje poseł Konfederacji w przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu.