Pandemia nie oszczędza firm, które swój byt opierają na mobilności ludzi. I choć najwięcej mówi się o liniach lotniczych, to w równie wielkich opałach są wypożyczalnie samochodów. Między innymi ta, która od stu lat jest amerykańskim liderem w branży. Bankructwo Hertza wkrótce może stać się faktem. Na razie firma złożyła wniosek o ochronę przed bankructwem, ale jej ogromne długi i ciągły brak przychodów pokazują, że przyszłość rysuje się w czarno-białych barwach.
Bankructwo Hertza
Jak informuje New York Times, w piątek Hertz złożył wniosek o ochronę przed bankructwem. Amerykańska wypożyczalnia aut ma już bowiem dług sięgający 17 miliardów dolarów. Kiedy zaczęła się pandemia Hertz stracił możliwość opłacenia kolejnych rat leasingowych dla aut należących do jego floty. I choć firma zapewnia, że nadal będzie robiła wszystko by utrzymać bieżąca obsługę klientów, to perspektywy są raczej słabe. Samoloty wciąż praktycznie nie latają, a nawet jeśli latanie po koronawirusie zostanie wznowione, to loty rejsowe na początku nie będą przyciągać tłumów. Poza tym wiele osób, nawet jeśli wybierze się na zagraniczne wakacje, będzie wolało wybrać się na nie swoim samochodem. A każdy tydzień kryzysu to kolejny gwóźdź wbijany do trumny branży żyjącej z wypożyczania aut.
Flota Hertza, jak pisze NYT, składa się z około 667 tysięcy pojazdów. Część z nich udało się sprzedać na początku kryzysu, ale dziś ceny samochodów nie są oszałamiające, więc nie był to tak duży zastrzyk gotówki jak można było się tego spodziewać. Hertz zwolnił też połowę swoich pracowników, łącznie blisko 20 tysięcy osób. A tym, którzy pozostali, obcięto pensje. Firma była zresztą już w wieloletnich opałach wywołanych przez kryzys gospodarczy 2008 roku. W związku z tym, że nie udało jej się wyjść z nich do 2020 roku, kolejny kryzys – tym razem wywołany przez pandemię – może mieć znamiona nokautującego ciosu.
Pandemia zmieni branżę raz na zawsze?
Tradycyjne wypożyczalnie aut miały problemu jeszcze przed wybuchem pandemii. Przez ostatnie lata zyskały potężnego konkurenta w postaci firm oferujących auta na minuty. Procedura w przypadku takiego krótkoterminowego najmu jest na tyle uproszczona, że ludzi coraz bardziej zaczął irytować skomplikowany proces tradycyjnego wynajęcia samochodu. Do tego dochodzi coś, co jest solą w oku klientów wypożyczalni od zawsze, czyli kwestia wysokiego ubezpieczenia i tego, co może się wydarzyć w przypadku jego niewykupienia. Internet roi się od relacji klientów, którzy musieli płacić grube pieniądze za obtarcie, którego w chwili oddawania samochodu nie było. I choć zwykle takie historie dotyczyły mniejszych wypożyczalni, to odium spadało na całą branżę.
Nawet jeśli Hertz (albo inne tradycyjne wypożyczalnie) jakimś cudem uniknie ostatecznego bankructwa, to będzie musiał się gruntownie zmienić. Gdy normalność zacznie wracać, o klienta trzeba będzie się bić. I trzeba będzie porezygnować na przykład z obowiązku posiadania karty kredytowej, z bardzo wysokich pakietów ubezpieczeniowych i z naciągania na dodatkowe opłaty klientów, którzy ubezpieczenia nie chcą. Tak jak do niedawna na rynku pracy mieliśmy rynek pracownika, tak na rynku car rental będziemy mieli wreszcie rynek konsumenta.