Rejestr prób samobójczych to nowy pomysł, który powstał w wyniku prac w Ministerstwie Zdrowia. Pomysł, który przedstawiany jest jako sensowny, budzi bardzo poważne kontrowersje co do bezpieczeństwa danych medycznych i samego prawa do prywatności.
Rejestr prób samobójczych
„Rzeczpospolita” donosi, że zespół roboczy ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego, który funkcjonuje w ramach Ministerstwa Zdrowia, podjął swego czasu – bo jeszcze w kwietniu – uchwałę ws. konieczności podjęcia prac, mających na celu stworzenie rejestru prób samobójczych.
Rzeczony rejestr, zwany roboczo „Krajową Bazą Danych na rzecz Monitorowania i Profilaktyki Zachowań Samobójczych” na na celu zgromadzenie informacji o samobójstwach, co – zgodnie z założeniami – przyczynić się ma, na co wskazuje nazwa, do odpowiedniej prewencji zachowań samobójczych i zapewne rozwoju suicydologii jako takiej.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia potwierdził, że odpowiednie prace trwają. Ponadto zasiadający w ministerialnym zespole suicydologicznym psychiatrzy, psycholodzy, toksykolodzy, policjanci i strażacy zgodnie wskazują, że odnotowanie próby samobójczej zwiększa szansę na podjęcie jej przez osobę po raz kolejny, więc monitorowanie może przyczynić się do przewidywania ryzyka samobójstwa.
I to jest nie do końca dobry pomysł
Jak wyjaśnia „Rzeczpospolitej” prof. Piotr Gałecki, krajowy konsultant psychiatrii
W 2019 r. samobójstwo popełniło w Polsce 5255 osób, w tym ponad 4,5 tys. mężczyzn. Ocenia się, że prób samobójczych było między 10 a 15 razy więcej
Problem jest zatem istotny, a samo zjawisko w żaden sposób nie jawi się jako marginalne. Trzeba jednak zaznaczyć że kwestia samobójstw jest wyjątkowo złożonym społecznie problemem. Samobójców i niedoszłych samobójców traktuje się bardzo często jak osoby niespełna rozumu, nie zastanawiając się nad szerokim spektrum przyczyn, mających wpływ na przebieg procesu suicydogenezy.
Wprowadzenie rejestru prób samobójczych miałoby pewien sens, ale w kraju, w którym problem traktuje się poważnie. Zarówno ze strony medycznej, jak i socjologicznej, czy psychiatrycznej.
W przeciwnym wypadku taki rejestr może oznaczać dla niektórych możliwość dożywotniego przypięcia łatki „niedoszłego samobójcy”, która – przynajmniej w Polsce – raczej w żaden sposób życia nie ułatwia.
A co na to prawo do prywatności?
Określanie granic prawa do prywatności i nieprzetwarzania wrażliwych danych medycznych – bo takimi powinny być informacje związane z próbami samobójczymi – jest niezwykle trudne, ale bardzo istotne. Jeżeli rejestr prób samobójczych miałby być dostępny dla szerokiego grona podmiotów, to jest to nic innego, jak banalnie prosta droga do stygmatyzacji.
Należy oddzielić samo prowadzenie poufnej dokumentacji medycznej od chęci stworzenia bazy danych, z której korzystać mogłyby szkoły, organy administracji, służby mundurowe – na przykład penitencjarne – czy jakiekolwiek inne podmioty.
Sam pomysł, jak nierzadko w poczynaniach obecnej władzy się objawia, jest zasadniczo słuszny. Boję się jednak, że jego wykonanie będzie w praktyce atakiem na wrażliwe dane konkretnych obywateli, których należy rozumieć, wspierać, a nie prewencyjnie stygmatyzować.