Po wyborach prezydenckich Prawo i Sprawiedliwość ma przed sobą przynajmniej trzy lata spokojnych rządów. To najlepszy moment na przeprowadzenie większych reform. Okazuje się, że wśród nich mogą znaleźć się rozwiązania jak najbardziej pozytywne. Rzeczpospolita podaje, że w obozie władzy rozważane jest przywrócenie 49 województw.
Wszystkie „cztery wielkie reformy” Jerzego Buzka były porażkami – wliczając w to administracyjną
Po przeszło dwudziestu latach od przeprowadzenia w 1999 r. tzw. „czterech wielkich reform” okresu Jerzego Buzka można je całkiem nieźle podsumować. Wszystkie, bez wyjątku, okazały się porażką. Trzy z nich – emerytalna, edukacyjna i systemu opieki zdrowotnej – zostały już anulowane przez następne rządy. Ostała się tylko ta emerytalna.
Jej podstawowym założeniem było wprowadzenie nowego, trójstopniowego podziału administracyjnego kraju. Reforma przywracała także powiaty, zlikwidowane w 1975 r. W efekcie podział na 49 województw zastąpiono szesnastoma większymi. O ile takie rozwiązanie sprawdza się w przypadku miast wojewódzkich, o tyle w mniejszych ośrodkach reforma cały czas pamiętana jest z zauważalnym resentymentem.
Jakby tego było mało, sam podział wydaje się być mocno arbitralny. Pierwotnie postulowano stworzenie raptem dwunastu województw, jednak wśród przedstawicieli ówczesnej sceny politycznej szybko pojawiło się przekonanie, że takie rozwiązanie oznacza pominięcie całych regionów.
Ostatecznie wydzielono także województwa: Opolskie, Lubuskie, Kujawsko-Pomorskie oraz Świętokrzyskie. Zarzucono przy tym koncepcję stworzenia jednostki obejmującej tereny środkowego Pomorza. To najczęściej padający w debacie publicznej pomysł na rewizję reformy administracyjnej, choć wcale niejedyny. Kolejną koncepcją było wyodrębnienie Warszawy i okolic, stworzenie województwa Częstochowskiego, czy nawet województwo Płocko-Włocławskie.
Nie da się ukryć, że Zjednoczona Prawica miałaby wiele do zyskania na przywróceniu 49 województw
Już wówczas krytykowano reformę administracyjną jako archaiczną i słabo przystosowaną do polskich realiów. Powiaty miały być małe i słabe, duże województwa sprzyjać oderwaniu samorządu od rzeczywistych problemów obywateli.
Prawo i Sprawiedliwość było jedną z tych sił politycznych, która dość często kwestionowała sensowność obecnego podziału administracyjnego. Zmiany w tym zakresie dość dobrze wpisywałyby się także w koncepcję deglomeracji – rozumianą przez położenie nacisku na mniejsze ośrodki miejskie. Nie powinno więc dziwić, że to obecna partia rządząca mogłaby wrócić do koncepcji 49 województw.
Jak się okazuje, jest na to przynajmniej cień szansy. Rzeczpospolita informuje, że taki pomysł padł w trakcie wewnętrznych rozważań w obozie Zjednoczonej Prawicy. Nie jest to rzecz jasna jakakolwiek obietnica odwrócenia reformy administracyjnej Jerzego Buzka. Warto jednak zauważyć, że w tym momencie Prawo i Sprawiedliwość może sobie pozwolić na bardziej odważne przebudowywanie państwa. W końcu do następnych wyborach ponad trzy lata.
Potencjalny zysk polityczny również wydaje się oczywisty. Jakby nie patrzeć, Zjednoczona Prawica radzi sobie lepiej właśnie w mniejszych ośrodkach – w przeciwieństwie do głównych metropolii naszego kraju. To właśnie te około stutysięczne miasta straciły najbardziej na nowym podziale administracyjnym. Nie sposób także nie zauważyć, że wywrócenie do góry nogami układu sił w samorządzie mogłoby potencjalnie dodatkowo przechylić równowagę sił na korzyść Zjednoczonej Prawicy.
Powiat jako jednostka samorządu terytorialnego właściwie nie ma dzisiaj żadnego sensu
Warto się jednak zastanowić, jak przywrócenie 49 województw mogłoby wyglądać w praktyce i jakie niosłoby ze sobą skutki dla państwa oraz poszczególnych regionów. Najważniejsze konsekwencje są dość łatwe do wyobrażenia. Nowe-stare miasta wojewódzkie musiałyby stworzyć cały aparat urzędniczy potrzebny do wykonywania zadań właściwych dla tego poziomu samorządu.
Poważnym problemem byłaby dzisiejsza konstrukcja administracji państwa w oparciu o podział na szesnaście województw. Mowa przede wszystkim o podległej wojewodzie administracji zespolonej. Nie tylko jedna. Chociażby Krajowa Administracja Skarbowa, czy Wojsko Polskie, również opierają swoje struktury o podział administracyjny. Przywrócenie 49 województw prawdopodobnie oznaczałoby reorganizację większości niecentralnych instytucji państwa. Jeśli nie od razu, to z czasem.
Najważniejszym dylematem jest jednak kwestia powiatów. Obecnie funkcjonuje 314 powiatów ziemskich, oraz 66 miast na prawach powiatu. Pośrednie jednostki samorządu terytorialnego w praktyce nie mają zbyt wielu funkcji. O ile w założeniu powiaty miały zbliżyć samorząd terytorialny i obywateli, o tyle w praktyce wyszło na odwrót.Praktycznie żadnego z ich zadań nie mogłyby z powodzeniem wykonywać nowe mniejsze województwa, czy nawet poszczególne gminy.
Utrzymanie powiatów swoje kosztuje. Prawdopodobnie więcej, niż kosztowałaby budowa 49 województw. Zwłaszcza, że administracja województwa konstruowana byłaby najpewniej właśnie o zasoby obecnie należące do powiatów. Mowa chociażby o budynkach, czy przynajmniej części kadr. Pozostawienie powiatów przy tak skonstruowanej reformie nie miałoby tak naprawdę większego sensu.
Reforma administracyjna z 1999 r. do dzisiaj jest źródłem resentymentów w miastach pozbawionych statusu województwa
Najważniejszą konsekwencją przywrócenia podziału administracyjnego opartego o 49 województw zamiast szesnastu jest wspomniane już przesunięcie środka ciężkości z metropolii w stronę mniejszych ośrodków. Podobnie jak w przypadku reformy z 1999 r., dla jednych jest to zaleta, dla innych wada. Nie da się ukryć, że poprzedni podział administracyjny Polski miał na celu własnie osłabienie siły największych polskich miast w stosunku do PZPR.
Z drugiej strony patrząc, istniejące dzisiaj województwa w praktyce sprzyjają marginalizacji tych mniejszych. Skupienie instytucji w stolicach województw sprzyja lokowaniu rozmaitych inwestycji właśnie tam. Inwestycje niosą ze sobą miejsca pracy i perspektywy rozwoju. W tym samym czasie pozbawione w dużej mierze dostępu do tych możliwości mniejsze ośrodki nie tylko tracą na znaczeniu, ale również zaczynają się stopniowo wyludniać.
Przywrócenie podziału opartego o 49 województw mogłoby w jakimś stopniu odwrócić tą tendencję. Mniejsze województwa byłyby lepiej zorientowane w potrzebach swojego regionu. Nie bez znaczenia w tym kontekście jest także samo poczucie mieszkańców danego miasta, że ma ono jakieś znaczenie w skali kraju. Można odnieść wrażenie, że autorzy reformy administracyjnej z 1999 r. w dużej mierze pominęli ten właśnie czynnik. Rządy zbyt często ignorują, niestety, odczucia obywateli.
Dwustopniowy podział terytorialny z większą liczbą mniejszych województw daje nadzieję na zatrzymanie negatywnych dla mniejszych miast procesów aż nazbyt widocznych w ciągu ostatnich dekad. Nie oznacza to przy tym jakiegoś szczególnego osłabienia metropolii. Ich potencjał gospodarczy wciąż przecież pozostaje z grubsza niezmienny.
Przywrócenie 49 województw oznaczałoby duży krok w kierunku rzeczywistej deglomeracji
Warto przy tym pamiętać, że Konstytucja RP za podstawową jednostkę samorządu terytorialnego uznaje gminę. O ile władza ustawodawcza nie jest w stanie ich zlikwidować, podobnie jak województw, o tyle modyfikacja liczby województw czy likwidacja powiatów nie wymagają zmian w ustawie zasadniczej.
To też nie tak, że reforma administracyjna z 1999 r. była w całości posunięciem złym. Bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast z pewnością można zachować także przy podziale na 49 województw. Jedyną istotną zmianą w tej kwestii byłby potencjalnie brak wyborów do rady powiatu.
Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość zdecyduje się na zmiany w podziale administracyjnym kraju, to byłaby to dobra wiadomość. Przywrócenie podziału na 49 województw i likwidacja powiatów byłyby krokiem w stronę rzeczywistej deglomeracji. Nie chodzi w końcu o to, by tylko przenosić część mniej istotnych instytucji poza stolicę czy najważniejsze miasta. Istotą samorządności jest to, by poszczególne regiony same decydowały o swoich sprawach.
Skutkiem reformy z 1999 r. było skupienie najważniejszych atutów w metropoliach. Wszystkie pozostałe wielkie reformy rządu Jerzego Buzka zostały cofnięte. Trzeba Prawu i Sprawiedliwości oddać, że świetnie wyczuło nastawienie społeczeństwa chociażby do wydłużenia wieku emerytalnego. Przywrócenie 49 województw byłoby prawdopodobnie kolejnym tego typu posunięciem rządu Zjednoczonej Prawicy. Pozostaje trzymać kciuki, by z rozważań wewnątrz obozu władzy faktycznie wyszła jakaś pozytywna zmiana tym kierunku.