Dopuszczenie latających samochodów do ruchu to bardzo ciekawa koncepcja. Z jednej strony wydaje się to niedorzeczne, z drugiej zaś – przyszłość nieubłaganie nadchodzi, a nowe technologie (nawet te z pogranicza science fiction) muszą być przez prawo dostrzegane.
Dopuszczenie latających samochodów do ruchu
Może i nieco przesadziłem z tytułem, bo Space Cruiser Ricka częściej latał (w kosmosie) niż jeździł, ale nie od razu Kraków zbudowano. Władze stanu New Hampshire (USA) uznały, że dopuszczenie do ruchu latających samochodów to konieczny krok.
O takiej sytuacji donosi serwis „facetpo40.pl”, który legalizację latających aut uznaje za wiekopomny moment. Niewątpliwie dopuszczenie do ruchu latających samochodów jest w pewien sposób niecodzienne, bo „samochodolotów” zasadniczo nie ma – poza prototypami – i nie widać, by rynek specjalnie domagał się zmiany sposobu przemieszczania się.
Mimo że tego rodzaju technologię zalegalizowano, to już na starcie pojawiły się pewne ograniczenia. Latające samochody będą mogły startować i lądować jedynie na lotniskach, a więc nie na jezdni. Zabronione będzie zatem wznoszenie się w powietrze przy każdym korku, zatorze, czy zbyt wolno jadącym kierowcą z przodu.
Lokalne władze są dumne z pomysłu
Sprawę opisał pierwotnie „Fox News” dodając też, że latające samochody będą musiały mieć tablice rejestracyjne, więc traktowane będą bardziej jak pojazdy, niż obiekty latające. „Samochodoloty” będą musiały jednak przestrzegać innych regulacji, zapożyczonych niejako z prawa lotniczego. Sam Bousfield, szef Samson Sky (przedsiębiorstwa pracującego nad latającym sportowym autem) wskazuje, że jest
to przełomowe wydarzenie, bo stan przyjmujący tego typu ustawodawstwo będzie liderem w rozwoju nowej technologii transportowej. To jest coś, czego opinia publiczna domagała się od dekad.
W odniesieniu do latających aut powstanie też specjalna komisja, która sprawdzać będzie, czy regulacje są faktycznie rozsądne. Chodzi w skrócie o to, czy nie jest to de facto zalegalizowanie zagrożenia dla uczestników ruchu. Komisja będzie również monitorować przestrzeganie nowych przepisów.
Rynek reaguje pozytywnie
Źródłowy serwis podaje, że rynek generalnie pozytywnie odbiera fakt istnienia nowych przepisów. Wydaje się to wielce prawdopodobne. Skoro latającym samochodem można gdzieś będzie się poruszać, to taka technologia ma jakąkolwiek rację bytu.
Portal „facetpo40.pl” przypomina też, ze obecnie trwają prace nad trzema tego rodzaju projektami. Chodzi tutaj o Terrafugię Transition, Samsona Switchblade’a i PAL-V Liberty. Ten drugi (wspomniany wcześniej latający sportowy samochód) nie odbył jeszcze próbnego lotu, ale udało się wznieść w powietrze jego pomniejszonym o 75% modelem testowym.
Wprowadzenie nowych regulacji, legalizujących „samochodoloty”, może być impulsem do zakończenia produkcji jakiegokolwiek latającego pojazdu. Bo takich oficjalnie nie ma jeszcze na rynku. Kto wie, może to właśnie będzie kierunek rozwoju transportu?