Wydech przyczepiony na trytytkę? Uszczelnienie silnika za pomocą taśmy izolacyjnej? Już niedługo odejdzie to w niepamięć. Nadszedł koniec przeglądów bez pokazywania samochodu diagnoście. Ministerstwo Infrastruktury planuje walkę z tym procederem i zapowiada obowiązek robienia zdjęć na stacji diagnostycznej.
Podczas przeglądów technicznych samochodów zdarzają się patologie
Każda osoba posiadająca samochód ma obowiązek raz w roku udać się swoim pojazdem na stację diagnostyczną i tam uzyskać potwierdzenie, że jest sprawny technicznie i nadaje się do jazdy. Niestety policja regularnie podczas rutynowych kontroli zatrzymuje dowody rejestracyjne samochodów, których stan techniczny stwarza zagrożenie zarówno dla kierowcy i jego pasażerów, jak i innych uczestników ruchu drogowego. Łyse opony, niesprawny układ hamulcowy, przerdzewiałe podwozie. Zdarzają się wśród nich pojazdy bez ważnego przeglądu, ale większość z nich posiada odpowiednią pieczątkę – choć diagnosta nie powinien dopuścić go do ruchu. Na pewno każdy z nas widział samochód, który gdy doda gazu zostawia za sobą chmurę czarnego dymu, tak gęstego, że trzeba włączyć w swoim samochodzie światła przeciwmgielne, żeby cokolwiek zobaczyć. Portale ogłoszeniowe pełne są ofert sprzedaży samochodów, które mają założone instalacje gazowe, które nie zostały wpisane w dowody rejestracyjne. Pomimo corocznego obowiązku przeglądu technicznego takie auta nadal poruszają się po drogach.
Dlaczego tak się dzieje?
Jest to efekt niebezpiecznego procederu jakim jest podbijanie przeglądu niesprawnym technicznie samochodom w zamian za odpowiednią opłatę dla diagnosty. Ten proceder ma się w Polsce całkiem dobrze. Dowodem jest to jest choćby fakt, że Ministerstwo Infrastruktury już raz próbowało wprowadzić te przepisy. Planowane zmiany wywołały jednak tak duże kontrowersje, że planowana ustawa została schowana do sejmowej zamrażarki. Sprawa jest na tyle poważna, że temat jednak wrócił i przepisy zostaną wprowadzone już jesienią 2020 roku. Stanie się to wbrew protestom środowisk kierowców i diagnostów. Diagności argumentują, że nowe obowiązki zmusza ich do poniesienia znacznych kosztów. Zdziwienie budzi jednak fakt, że diagności, którzy do prowadzenia swojej działalności potrzebują sprzętu wartego kilkadziesiąt tysięcy złotych, nagle buntują się przeciwko wydatkowi w wysokości kilkuset złotych na sprzęt fotograficzny? Nie mówiąc już o tym, że zapewne większość z nich ma telefon z dobrym aparatem.
Sprzeciw słychać również ze strony kierowców traktujących fotograficzne potwierdzenie spełnienia przez nich obowiązku dokonania przeglądu swojego auta jako inwigilację? Budzi to tym bardziej zdziwienie bo tak wielu ochoczo instaluje kamerki samochodowe i dzieli się swoimi nagraniami w internecie. Obecnie i tak wizyta na stacji diagnostycznej jest zapisywana w systemie CEPiK.
Walkę z patologiami mają wspomóc zdjęcia
Już niedługo wejdzie w życie obowiązek robienia zdjęć na stacji diagnostycznej. Każdy samochód będzie fotografowany podczas dokonywania przeglądu, a dokumentacja fotograficzna będzie przechowywana przez okres 2 lat. Ponadto działalność diagnostyczna będą kontrolowana na 3 sposoby. Tak jak do tej pory starostowie będą sprawowali nadzór nad stacja kontroli pojazdów oraz ośrodkami szkolenia diagnostów. Kolejna sprawa to szkolenia osób, które następnie szkolą diagnostów – tym zajmie się Instytut Transportu Samochodowego. I co najważniejsze Transportowy Dozór Techniczny uzyska nadzór nad diagnostami – będzie mógł nadawać im uprawnienia, zawieszać je lub cofać. Będzie miał także obowiązek przeprowadzania losowych kontroli w stacjach diagnostycznych i oceny pracy diagnosty.
Wprowadzane przepisy niczego nie zmieniają w przypadku kierowców, którzy dbają o stan swojego auta i regularnie dokonują przeglądów. Podobnie jak uczciwych diagnostów, którzy sumiennie podchodzą do swojej pracy. Zmiany mają wyeliminować lewe badania techniczne samochodów.