Jeszcze w kwietniu były nadzieję, że epidemia będzie miała choć jeden dobry aspekt: rosnąca od dawna inflacja wyhamuje. Niestety, nic takiego się nie stało. Inflacja 2020 będzie bardzo wysoka – zwłaszcza jeśli chodzi o użytkowanie mieszkania czy owoce. W efekcie jedynie 9 proc. Polaków mówi, że nie musi oszczędzać.
Kryzys gospodarczy nie zahamował inflacji. Według wstępnych danych GUS w lipcu 2020 może ona wynieść nieco ponad 3 proc.
Jeśli przyjrzeć się jednak dokładniej, na przykład biorąc pod uwagę dane BIG InfoMonitor, okaże się, że jest znacznie gorzej. Bo choć ogólny wskaźnik inflacji w Polsce nie wygląda dramatycznie, to już ceny niektórych bardzo istotnych w domowych budżetach produktów czy usług, skoczyły naprawdę bardzo wyraźnie.
I tak owoce zdrożały o 22 proc., a mięso wieprzowe o 17,4 proc. Drożej kosztuje też wizyta u fryzjera czy stomatologa – zwykle o 9 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2019 roku.
Inflacja 2020. W portfelach zostaje coraz mniej pieniędzy
„Niemal wszyscy stwierdzają, że starają się ciąć koszty i żyć oszczędniej niż przed pandemią” – wynika z analizy BIG InfoMonitor. Na pytanie: „Czy oszczędzasz?”, tylko 9 proc. ankietowanych odpowiada, że nie musi. Do tego aż dwie trzecie Polaków mówi, że stara się kupować wyłącznie niezbędne rzeczy, a niemal połowa nie planuje w tym roku wakacji.
Ponad połowa Polaków przyznaje z kolei, że ma teraz większe problemy z codziennymi wydatkami niż przed wybuchem epidemii.
Mniej pieniędzy w portfelach to też więcej dłużników. „Zaległości konsumentów w kwietniu i maju wzrosły o ponad 1,2 mld zł, dwukrotnie bardziej niż w całym drugim kwartale zeszłego roku. Przybyło też 30,5 tys. nowych niesolidnych dłużników” – wynika z analizy BIG InfoMonitor.
Ponad połowa ankietowanych przyznała też, że ze względu na drożyznę musiała wykorzystać oszczędności.
Inflacja 2020. No dobrze, ale czemu ceny rosną?
Zazwyczaj kiepska sytuacja gospodarcza zmusza firmy do ostrożniejszej polityki cenowej. W końcu trzeba ludzi zachęcić do wydania pieniędzy – a skoro ci mają ich mniej, niezbędne są obniżki cen czy promocje.
Tak to działa teoretycznie. Widać jednak, że ten kryzys jest inny niż poprzednie. Wiele branż było zamrożonych przez długie tygodnie – cen więc obniżyć nie mogą, bo nie przetrwają. Do tego dochodzi też „opłata za koronawirusa”. Sklepy, restauracje, kluby fitness czy salony fryzjerskie muszą teraz wydawać mnóstwo pieniędzy na dezynfekcję – na maseczki, rękawiczki, płyny… W dużej skali robią się z tego naprawdę poważne wydatki. A te są zwykle przenoszone na klientów.
Gospodarczego kataklizmu na razie zresztą w Polsce koronawirus nie spowodował. To oczywiście dobra wiadomość – ale to też wyjaśnia, czemu ceny rosną, choć wielu ekspertom się wydawało, że będzie odwrotnie.
Teraz eksperci mówią: trzeba zaciskać pasa, bo sytuacja się prędko nie zmieni. Choć oczywiście mogą się mylić – tak, jak mylili się w kwietniu.