Chodzi o grunty wykorzystane na place zabaw, boiska sportowe, tereny rekreacyjne, tereny zieleni, parkingi, drogi, etc. Na razie tylko prezesi stołecznych spółdzielni apelują do rządzących, by te tereny objąć ustawowym przekształceniem we własność. Być może za ich przykładem pójdą kolejni z innych miast.
Argument wysokich kosztów
Prezesi warszawskich spółdzielni mieszkaniowych wyjaśniają, że spółdzielnie od wielu lat inwestują w przestrzeń ogólnodostępną. Budują, dbają o nią. A wszystko z myślą o okolicznych mieszkańcach. Tyle, że z tych terenów korzystają również mieszkańcy stolicy nie mieszkający w zasobach spółdzielczych. A kosztami obciążeni są wyłącznie członkowie i mieszkańcy „domów z betonu”. Problemem jest podnoszenie opłat za wieczyste użytkowanie przez samorządy. To już nie jest stawka 1 proc. jak za grunty wykorzystywane na cele mieszkaniowe, lecz często opłaty dochodzą do 3 proc. Mowa o olbrzymich pieniądzach, często wielu milionach. W efekcie koszty są przerzucane na ludzi mieszkających w zasobach spółdzielczych. W przekonaniu prezesów parkingi czy trawniki pozostają w ścisłym związku z funkcją mieszkaniową i powinny być objęte stawką 1 proc. Znaleźli rozwiązanie – przekształcenie tych gruntów we własność na rzecz spółdzielni.
Co społecznicy na to?
Argumenty prezesów spółdzielni dotyczące podwyżek opłat dokonywanych przez samorządy jestem w stanie zrozumieć. Faktycznie przekładają się one na wyższe czynsze dla ludzi. Ale dlaczego to spółdzielnia miałaby stać się właścicielem gruntów przestrzeni ogólnodostępnych? Na łamach Dziennika Gazety Prawnej możemy przeczytać, że w przekonaniu Adama Rymskiego, prezesa stowarzyszenia „Razem dla Targówka”, grunty te nadal powinny pozostawać w zasobach miasta. To miasto pełni funkcję usługową dla mieszkańców. I właśnie taką funkcję pełnią tereny zielone, skwery, parki, place zabaw czy parkingi. Miasto powinno w swoich zasobach posiadać tereny, które nie zmienią swojej funkcji przeznaczenia.
– Gdy tylko spółdzielnie dostaną te grunty, to albo same, albo przy pomocy deweloperów je zabudują, by zwiększyć swe dochody – podkreśla Rymski.
Ale dlaczego przekształcenie akurat we własność?
Podzielam te obawy. Jaką można mieć gwarancję, że na gruntach, gdy staną się własnością spółdzielni, prezesi nie postanowią zarobić? Oczywiście jest wielu zarządców, dla których dobro mieszkańców jest najważniejsze. Ale bywają i tacy włodarze kooperatyw, dla których bardziej liczą się pieniądze niż zadowolenie ludzi. Na ustach jedynie mają piękne hasła. Ponadto trudno oczekiwać, by miasto wyzbywało się swojego mienia. Jeżeli wynajmuję mieszkanie, maluję je, wykonuję drobne remonty, to nie domagam się od właściciela lokalu, że przepisze mi je na własność. Mogę co najwyżej z nim negocjować, by koszty modernizacji odliczył od opłaty za wynajem. Dlatego uważam, że oczekiwanie prezesów spółdzielni mieszkaniowych jest przesadzone. Dążyć powinni do tego, by negocjować wysokość pobieranych opłat za użytkowanie wieczyste z samorządami. Ewentualnie by gminy partycypowały w kosztach budowy, modernizacji czy bieżącej eksploatacji parków, skwerów, parkingów czy placów zabaw.
Ministerstwo Rozwoju o pomyśle wstrzemięźliwie
Jak czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej – w najbliższym czasie nie zanosi się na zmiany ustawowe. Ministerstwo Rozwoju nie wyklucza przekształcenia gruntów ogólnodostępnych we własność. Ale rozważa to. Nie składa jednak deklaracji, że jeśli dojdzie do przekształceń, to rozwiązanie będzie korzystne dla spółdzielni.