Wczoraj, podczas konferencji, pełniący funkcję szefa Głównego Inspektoratu Sanitarnego Krzysztof Saczka poinformował o wprowadzeniu nowej metody informowania o stanie zakażeń na COVID-19, która będzie zawierać dane przekazane bezpośrednio z laboratoriów, a nie z Wojewódzkich Stacji Sanitarno-Epidemicznych. Tym samym GIS ujednolica cały system informacji i de facto pozbawia obywateli jakiejkolwiek kontroli nad danymi.
Pomyłka w obliczeniach motywacją do zmiany?
Na wczorajszej konferencji zastępca szefa GIS-u ujawnił rozbieżności w danych dotyczących sumy przypadków dziennych zachorowań na koronawirusa. Dotychczasowe dane nie uwzględniły około 22 tys. przypadków. Saczka argumentował, że liczba ta jednak nie przekłada się na zmianę oblicza epidemii w Polsce, ponieważ jest sumą przypadków zachorowań z dłuższego okresu i w skali krajowej jej znaczenie jest znikome. Brakujące dane dziś dodano już do ogólnej liczby zachorowań, a wobec pracowników, którzy są odpowiedzialni za zaniedbania, będą wyciągnięte konsekwencje – zapowiedział.
Zastępca byłego już szefa GIS-u, Jarosława Pinkasa, który w zeszłym tygodniu zrezygnował z tej funkcji, zaprezentował nowy sposób informowania opinii publicznej o stanie epidemicznym w Polsce, opartym na jednolitym systemie raportowania w skali całego kraju (EWP). Nowy system pomija na drodze informacji WSSE i stanowi tubę informacyjną wyłącznie pomiędzy laboratoriami a GIS-em.
Zaprezentowane na konferencji nieprawidłowości w informowaniu o liczbie dziennych zachorowań mogą więc stanowić dobrą podstawę dla zmiany systemu spływania, sumowania i prezentowania danych covidowych, a tym samym wyjęciach ich spod społecznej kontroli.
GIS ujednolica system informacji o dziennych zakażeniach
Od dziś Wojewódzkie Stacje Sanitarno-Epidemiolodiczne nie podają szczegółowych danych, dotyczących zakażeń COVID-19 w odniesieniu do poszczególnych powiatów. Laboratoria przekazują je bezpośrednio do GIS-u. Saczka zaznaczył, że wszystkie dane mają przepłynąć do „centrali” w ciągu maksymalnie 48 godzin. Decyzję ujednolicenia systemu informacji GIS argumentuje m.in. opóźnieniami w raportowaniu wyników do Inspekcji Sanitarnej przez laboratoria czy przerwami w pracy stacji sanitarno-epidemiologicznych, spowodowane izolacją lub kwarantanną pracowników.
Decyzja wywołała oburzenie opinii publicznej. I trudno się dziwić. Od dziś żadna instytucja poza Głównym Inspektoratem Sanitarnym nie będzie miała wglądu do danych, które dostarczają poszczególne laboratoria. Wszystko wzbudza tym większe wątpliwości, że już pierwszego dnia, gdy zastosowano nowy system, odnotowano 10 139 przypadków nowych zachorowań. To spadek o około 5 tys. w porównaniu do wczorajszych statystyk. Pomijam brakujące 2 tys., które trzeba uwzględnić w ogólnej liczbie zachorowań.
Obecnie nikt nie będzie mógł prowadzić własnej statystyki na podstawie danych prezentowanych w województwach. Tym samym znana dotąd baza danych o pandemii, prowadzona przez Michała Rogalskiego również traci sens. Jedynym źródłem pozostaje strona Ministerstwa Zdrowia, które poinformowało dzisiaj, odnosząc się właśnie do twittu Rogalskiego, że dostarczy danych o zakażeniach w poszczególnych powiatach.
Dziś dane o zakażeniach do poziomu powiatu, dostępne będą na https://t.co/NEQwxq3UkA.
Pełna transparentność wszystkich danych zostaje zachowana.
Źródłem danych jest system elektroniczny, do którego bezpośrednio raportują laboratoria. https://t.co/HNXvudbJun— Ministerstwo Zdrowia (@MZ_GOV_PL) November 24, 2020
Nie wiadomo jednak, z jaką częstotliwością Ministerstwo będzie raportować dane z powiatów. Nie wiadomo też, czy wydawane będę dalej komunikanty wojewodów, które dostarczały informacji o przypadkach zachorowań dziennych i od początku epidemii, jak też o liczbie ozdrowieńców w poszczególnych powiatach. Trudno nie mieć wątpliwości co do możliwości manipulowania danymi, a tym samym prób wpływania na społeczeństwo. Teraz wyłącznie najwyższa państwowa instytucja będzie decydować o ilu przypadkach informować. W świetle przedstawionych w sobotę nowych założeń rządu dotyczących etapów „odpowiedzialności” i „stabilizacji” pełna kontrola nad danymi może okazać się bardzo przydatna.