Boże Narodzenie za pasem, a tymczasem Niemcy wprowadzają lockdown. Od środy nie będzie już możliwości zrobienia przedświątecznych zakupów innych niż te spożywcze albo online. Nasi zachodni sąsiedzi przestraszyli się rosnącą liczbą przypadków zakażeń koronawirusem. Stąd decyzja o zastosowaniu najbardziej drastycznych środków.
Niemcy wprowadzają lockdown
W środę życie publiczne w Niemczech zostanie praktycznie zamrożone. Czynne będą tylko sklepy spożywcze, apteki, drogerie, banki czy placówki pocztowe – pisze Deutsche Welle. Lockdown w Niemczech będzie oznaczał też zamknięcie salonów fryzjerskich i salonów kosmetycznych. Swoją działalność zawiesić będą także musiały szkoły, które nad Renem, odmiennie niż w Polsce, do tej pory wciąż prowadziły lekcje stacjonarne. Niemieckie władze zachęcają też pracodawców do zrobienia swoim pracownikom… przedświątecznych ferii. Oczywiście gwarantując państwową rekompensatę za utracone w ten sposób zyski.
Nowy lockdown w Niemczech, w związku z tym że wypada na szczególny okres, oznacza też zakaz odpalania fajerwerków w Sylwestra. Nielegalne stanie się też piwo pod chmurką, które na co dzień – i tu kolejna różnica między naszymi krajami – jest w pełni dozwolone. Zgromadzenia publiczne będą zabronione, a w domu w Boże Narodzenie spotkać się będzie mogło maksymalnie 10 osób. Jednak nawet ta liczba może zostać zmniejszona, jeśli władze danego landu tak zdecydują (przypomnijmy, że o tym że Saksonia wprowadza lockdown pisaliśmy już w ubiegłym tygodniu).
Powód? Wzrost zakażeń
Niemieckie władze uznały, że twarde rozwiązanie jest jedynym słusznym, bo koronawirus wciąż nie daje o sobie zapomnieć. 10 grudnia potwierdzono ponad 32 tysiące nowych zakażeń, co było rekordową ich liczbą od początku pandemii. W następne dni te liczby zaczęły nieco maleć, ale Angela Merkel nie ma wątpliwości: przy takiej liczbie chorych jest bardzo duża szansa, że święta pozwolą epidemii jeszcze mocniej się rozkręcić.
Warto spojrzeć na to z polskiej perspektywy. U nas, wszystko na to wskazuje, handel będzie kwitnął aż do Wigilii. Sami zresztą, chodząc po ulicach, widzimy że nastąpiło pewne rozluźnienie. I, teoretycznie, mamy nawet podstawy by myśleć że faktycznie epidemia nieco odpuściła. W końcu liczba nowych zakażeń waha się między kilkoma a kilkunastoma tysiącami. Problem w tym, że wszystko wskazuje na to, że mała liczba przypadków jest związana z tym, że coraz mniej chętnie się testujemy.
Lockdown w Niemczech na pewno bardzo utrudni święta choćby tym ludziom, którzy jeszcze nie zdążyli kupić prezentów (te zamawiane online nie mają szans dojść na czas). W Polsce takich problemów mieć nie będziemy. Pytanie jednak dla którego państwa Boże Narodzenie 2020 będzie miało bardziej tragiczne konsekwencje. Obawiam się, że odpowiedź jest oczywista.