Monika Jaruzelska, radna Warszawy z wybrana z list SLD po raz kolejny została wpisana do zbierającej akty faszyzmu „Brunatnej Księgi”. Jest to dokument rozwijany regularnie przez stowarzyszenie „Nigdy Więcej”, w którym od od 1996 r. gromadzone są przejawy rasizmu, ksenofobii, przestępstw neofaszystowskich i przemocy antysemickiej.
Tym razem powodem wpisania tam córki generała Jaruzelskiego był jej niedawny wywiad z Sebastianem Pitoniem, inicjatorem akcji Góralskie Veto, która zrzeszała mieszkańców Podhala przeciw rządowym ograniczeniom. Pochodzący z Kościeliska Pitoń prowadzi też kanał na YouTube, na którym komentuje on wydarzenia z kraju, prezentując niejednokrotnie tezy, które przez niektórych oceniane są jako głoszenie teorii spiskowych. W jednym z jego niedawnych filmów jako ekspert od szczepionek pojawił dr Jerzy Zięba, którego tezy były wielokrotnie krytykowane przez polskie środowisko akademickie.
Monika Jaruzelska wśród faszystów
Jednak według członków stowarzyszenia „Nigdy Więcej” powodem tegorocznego wpisu Jaruzelskiej do ich dokumentu są wypowiedzi Sebastiana Pitonia w jej programie publicystycznym, w których ten wyrażał swoją opinię o Jedwabnem:
„Propaganda mówi, że wściekli Polacy zabili ileś tam, półtora tysiąca Żydów. Prawdopodobnie w świetle faktów wyglądało to tak, że Einsatzkommando zapędziło tych Żydów do stodoły, nie było ich tylu, a Polaków wykorzystali jako siłę roboczą, pomocniczą, pod lufami karabinów”
A także jego wypowiedzi na temat Goralenvolk, czyli niemieckiej akcji germanizacyjnej na Podhalu w latach 1939-1944, w której naziści propagowali tezę jakoby Górale byli pochodzenia niemieckiego, i która została poparta przez część przedwojennego Związku Górali:
„Gdyby to dać do oceny jakimś rzetelnym historykom, to wydaje mi się, że się nie będzie czego wstydzić i wtedy okaże się, że nie jest tak źle, że górale wcale nie zdradzili i nie mieli takich chęci, jak się im przypisuje”
Twórcy „Brunatnej Księgi” orzekli, że Monika Jaruzelska zasługuje na wpisanie na listę aktów faszyzmu przez to że… nie przerywała swojemu rozmówcy i pozwoliła mu wyrazić swoje opinie. Dodają też, że od lat zaprasza ona do swojego programu osoby o poglądach prawicowych takie jak Grzegorz Braun, czy Rafał Ziemkiewicz, którzy ich zdaniem propagują antysemityzm i homofobię (warto tu dodać, że w programie Moniki Jaruzelskiej wielokrotnie pojawiali się także przedstawiciele lewej strony światopoglądowej np. Piotr Ikonowicz, Jan Hartman, czy Eliza Michalik.)
Monika Jaruzelska brunatna przez nieprzerywanie
Radna Warszawy w rozmowie dla Rzeczpospolitej powiedziała jedynie, że pluralizm i nieprzerywanie gościom są niezmiennymi zasadami jej programu, oraz że autorzy „Brunatnej Księgi” po raz kolejny próbują robić sobie reklamę na jej nazwisku.
Przypomnijmy też, że w zeszłym roku dziennikarka znalazła się w „Brunatnej Księdze” z tego samego powodu – nie przerywania swoim gościom. Wtedy chodziło o wywiady z Rafałem Ziemkiewiczem i Grzegorzem Braunem. Nie jest to zresztą pierwszy ani jedyny przypadek wysnuwania tego typu oskarżeń. W zeszłym roku Marta Lempart, liderka Strajku Kobiet zarzucała, że Agnieszka Gozdyra „wspiera i legitymuje faszyzm” poprzez przeprowadzanie wywiadu z Krzysztofem Bosakiem.
Wszytko to unaocznia kolejny etap w wyraźnie widocznym w pewnych środowiskach trendzie do nazywania coraz szerszych rzesz ludzi „skrajną prawicą”. Dziś oskarżenia o koligację z faszyzmem (który jest w naszej kulturze w zasadzie synonimem zła) wystosowywane są już nie jako reakcja na czyjeś działania, czy chociaż poglądy. Złym człowiekiem jest się już za samo publiczne, uprzejme rozmawianie z nieodpowiednimi ludźmi. I to nawet nie z ludźmi, którzy nawołują do przemocy czy nienawiści, ale z takimi, którzy po prostu mają niepopularne, czy kontrowersyjne opinie na trudne tematy.
Zwróćmy także uwagę na to, że w Polsce, gdzie istnieje prawny zakaz propagowania faszyzmu, nazywanie pewnych postaw faszyzmem jest de facto, nawoływaniem do wykluczenia ich z debaty publicznej (przypomnijmy też, że Strajk Kobiet, którego Marta Lempart jest liderką w swoich postulatach nawoływał do delegalizacji działających w Polsce „organizacji faszystowskich”). Jest to zatem nie tylko negatywna ocena czyjejś postawy czy poglądów, ale i zaliczenie ich w poczet tematów i zachowań zakazanych.
A kto dokładnie miałby decydować o tym co w takich tematach powinno się znaleźć? Wygląda na to, że autorzy „Brunatnej Księgi” przyznają ten zaszczyt samym sobie. Widząc to, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to kolejny przykład tego, iż osoby najbardziej chętne do regulowania tego o czym wolno, a o czym nie wolno rozmawiać są zazwyczaj najmniej odpowiednimi ludźmi do orzekania o tego typu rzeczach. Może to wszystko przywołać też na myśl stare powiedzenie, że w istocie to nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.