Zaostrzenie przepisów o handlu w niedzielę stało się faktem. Prezydent podpisał nowelizację i już od lutego skończy się wolna amerykanka w obchodzeniu przepisów przez kolejne sieci dyskontów. Niestety nie przeszła proponowana przez Senat dopuszczalna praca studentów i emerytów w niedzielę. Nawet oni nie będą mogli tego dnia dorobić w sklepie. Bo, jak rozbrajająco tłumaczy posłanka PiS, w ten dzień powinni siedzieć z rodziną. I nie ma zmiłuj.
Praca studentów i emerytów w niedzielę
Na początku października pisaliśmy, że Polska Izba Handlu, czyli PiH chce pracy w niedzielę dla emerytów i studentów. Miało to być pewne ustępstwo przy okazji zaostrzenia przepisów o handlu w siódmy dzień tygodnia. Przystał na to Senat, i to, uwaga, w całości (również głosami PiS!), wprowadzając odpowiednią poprawkę do ustawy. Ale sprawa przepadła w Sejmie, który pozostał bezwzględny dla chcących pracować w handlu w niedziele. Dlaczego?
Odpowiedź popłynęła z ust posłanki PiS Teresy Wargockiej. W rozmowie z Faktem parlamentarzystka, pytana o to dlaczego emeryci nie będą mogli sobie dorobić w sklepie w niedzielę, odpowiedziała:
Klub PiS zdecydował, że będzie przeciwny tej poprawce z pobudek prorodzinnych. Uważam, że ten jeden dzień w tygodniu, niedziela, powinien być zarezerwowany dla rodziny, cała rodzina wielopokoleniowa powinna móc być razem.
W tej wielopokoleniowej rodzinie, spędzającej wspólnie słoneczną niedzielę z uśmiechem na ustach, na pewno znalazłby się też student. Tak, ten, który co prawda chciał dorobić sobie w weekendy, ale rząd pokręcił paluszkiem i powiedział: ani mi się waż! Rodzina czeka!
Modelowa rządowa niedziela
A zatem im bardziej Polacy nie chcą już zakazu handlu w niedzielę, tym bardziej rząd każe nam tę niedzielę spędzać na swoją modłę. Jasne dzień spędzony z rodziną to rzecz ważna i potrzebna, również dla pracowników handlu, którym brakowało takiej możliwości w czasach sprzed rządów PiS. Ze względu na nich moim zdaniem to dobrze, że wprowadzono rozwiązanie dające im wolne tego dnia. Problem w tym, że pracownicy handlu nie są jednorodną grupą. Tylko część z nich wolną niedzielę przyjmuje z pełną akceptacją. Innym praca w siódmy dzień tygodnia nie przeszkadzała, kolejni chętnie by poszli wtedy pracować, ale za wyższą stawkę (i właśnie prawo wyboru – pracuję albo nie – powinno zostać uregulowane w prawie, czego rządzący uparcie unikają). Nie mówiąc już o wspomnianych wcześniej osobach dorabiających sobie w weekendy, bo tylko wtedy mają na to czas.
Ale nie, rodzina w Polsce XXI wieku jest tak ważna, że PiS najchętniej wprowadziłby przymus wspólnego rosołu i kurczaka po południowej mszy świętej. I może jakiś limit tego jak długo możemy kłócić się z nielubianym szwagrem. W optyce rządzących nie mieści się to, że rodzinne spotkanie można odbyć również w inny dzień, w innej formule, takiej jaka akurat ludziom pasuje. A kto wie czy nie czeka nas wkrótce nie tylko odgórne planowanie niedziel. W końcu Solidarność, zachęcona poparciem swoich pomysłów przez rządzących, już sonduje skrócenie godzin otwarcia sklepów. No bo jak to, wieczorem pracować? Skoro można, przepraszam – trzeba! – ten czas spędzać z rodziną. Nie założyłeś rodziny? Twoja strata!
Uporządkujmy zatem:
- emeryt NIE MOŻE pracować w niedzielę, bo może dorabiać w każdy inny dzień, a w niedzielę musi siedzieć z wnukami, niezależnie od tego czy wnuki są na miejscu
- student NIE MOŻE pracować w niedzielę, nawet jeśli tylko wtedy ma na to czas, no ale musi siedzieć z dziadkiem/babcią, NATOMIAST
- w sklepie już MOŻE pracować: małżonek, dziecko, rodzic, macocha, wnuk, brat, siostra i dziadek właściciela sklepu. Bo na to przepisy wciąż będą pozwalały.
Wniosek? Ustawmy w każdej osiedlowej Żabce duży stół, żeby pracująca w niej wielopokoleniowa rodzina mogła w dzień święty wsunąć rosół i kurczaka. I ewentualnie się rytualnie pokłócić. Dziadek ze studentem. Babcia ze studentką. Polak z Polakiem. No bo przecież niedziela = rodzina, nieprawdaż?