Wiele osób zastanawia się jaki jest dokładnie powód agresji Rosji na Ukrainę. Dla mnie nie ma ona strategicznego sensu, a koszty przewyższają korzyści. Eksperci od geopolityki snują nieostre wizje o łamaniu ładu światowego.
Putin się przeliczył ze swoim szantażem: dajcie Nord Stream 2, a nie będzie wojny.
Teraz poszło to w drugą stronę: zaatakujesz Ukrainę, nie dostaniesz nigdy zgody na NS2 – nie dość, że Putin utopi parę miliardów (tak jak zachodnie koncerny), to nie będzie mógł ziścić konsekwentnie budowanego planu pominięcia Ukrainy w tranzycie gazu i nadal musi korzystać z jej infrastruktury, żeby słać gaz do Europy.
Zaostrzenie stanowiska ws. Ukrainy rozpoczęło się przełomie listopada i grudnia wraz z medialnymi nagłówkami spinającymi rosyjską narrację „albo Nord Stream 2, albo inwazja”. W każdym scenariuszu osią niezgody jest Ukraina, bo Nord Stream 2 wykończyłby Ukrainę gospodarczo. Jak nie można tak, to zostają czołgi. Na poziomie politycznym czy militarnym nie wydarzyło się nic, co dotyczy Ukrainy, co usprawiedliwiałoby taką eskalację działań Rosjan w stosunku do swojego zachodniego sąsiada.
Skąd zaostrzenie obecnej sytuacji?
Niemiecki regulator ds. energii, działając przy tym zgodnie europejskimi regulacjami, przeciąga certyfikację Nord Stream 2, którego uruchomienie mogłoby gospodarczo zniszczyć Ukrainę. Projekt jest opóźniony już ponad 3 lata, czego powodem pośrednio i bezpośrednio były liczne sankcje, które blokowały zaangażowanie firm koniecznych do ukończenia budowy.
Finalnie projekt został ukończony w sensie budowlanym, technicznie gaz mógłby już płynąć. Z wypowiedzi strony rosyjskiej, zarówno na poziomie politycznym jak i handlowym, jasno wynikało, że ukończenie projektu oznacza niezwłoczną możliwość komercyjnego wykorzystania gazu i mógłby on już płynąć we wrześniu/październiku.
Przyjęte już w okresie realizacji projektu Nord Stream 2 unijne regulacje zmuszają jednak do stosowania reguł z nich płynących, takich jak dostęp stron trzecich do przepustowości gazociągu czy niezależność operatora gazociągu, także do gazociągów znajdujących się wodach terytorialnych (a więc terytorium) państw członkowskich.
Treść regulacji, jak i sierpniowe orzeczenie niemieckiego sądu, iż projekt Nord Stream 2 nie jest wyłączony spod przepisów na unijnym rynku gazu nie jest tajemnicą. W świetle wypowiedzi rosyjskich oficjeli o rychłym uruchomienie komercyjnego przesył gazu przez Nord Stream 2, decyzja niemieckiego regulatora o zawieszeniu procesu certyfikacji i koniecznych do zrealizowania po stronie Nord Stream 2 dodatkowych działania, może być dla decydentów projekt zaskoczeniem.
Porównując konsekwentnie realizowany od kilkunastu lat proces mający na celu pominięcie krajów tranzytowych przy przesyle rosyjskiego gazu na Zachód do maratonu, problemy z certyfikacją Nord Stream 2 znalazłyby się na ostatnich 195 metrach.
Projekt, który w praktyce mógłby odciąć gazochłonną Ukrainę od rosyjskiego gazu już 2020, po licznych perturbacjach sankcyjnych, utknął nagle na ostatniej prostej, w postępowaniu administracyjnym u partnera projektu, który gorliwie wspierał projekt Nord Stream oraz Nord Stream 2. No właśnie, ale czy nadal wspiera Nord Stream 2?
To mogło mocno zirytować stronę rosyjską, pytanie czy na tyle mocno, żeby grozić Europie i NATO konfliktem u wschodnich granic paktu północnoatlantyckiego?
Innych powodów do wojny Putin nie ma
Aspiracje Ukrainy ku Zachodowi są od dawna znane. Karę za nie była aneksja Krymu oraz konflikt na wschodzie Ukrainy. Teraz, w mojej opinii, kwestia Nord Stream 2 przelewa (jeszcze nie przelała) czarę goryczy.
Na poziomie politycznym czy militarnym nie wydarzyło się nic, co dotyczy Ukrainy, co usprawiedliwiałoby taką eskalację działań Rosjan w stosunku do swojego zachodniego sąsiada.
Na Ukrainę nie były wysyłane żadne wojska NATO, nie podpisano żadnych dokumentów, które mogłyby zbliżyć Ukrainę do NATO. Powodem eskalacji jest to, że Putin od 2020 r. nie może pokonać Ukrainy ekonomicznie przestając dostarczać im gaz i przestając płacić na korzystanie z infrastruktury przesyłowej, żeby dostarczyć gaz do zachodnich partnerów. Ukraińska gospodarka potrzebuje rosyjskiego gazu, gdyż jej zdolności pozyskania gazu (które notabane może być gazem rosyjskim dostarczonym Europie np. poprzez Nord Stream 1) z państw ościennych są technicznie ograniczone. Konsekwencje braku tego gazu mogą być dla gospodarki Ukrainy tragiczne.
Niemcy to bohater tragiczny
Ukraina od dawna powtarza, iż projekt Nord Stream 2 to projekt polityczny, który jest obliczony na gospodarcze wyniszczenie Ukrainy. Wszelkie działania, która wstrzymują jego uruchomienie wydają się zatem zgodne z ukraińską racją stanu.
Niemcy jednak występują obecnie jako bohater tragiczny. Proces budowy nowych korytarzy dla dostaw rosyjskiego gazu z pominięciem krajów tranzytowych od lat jest realizowany za ich zgoda i przy ich zaangażowaniu, także osobowym. Do tego tragizmu należy dodać jeszcze wątek zaangażowania finansowego zachodnich firm w realizację projektu Nord Stream 2. Wszelkie perturbacje związane z uruchomieniem projektu dotykają nie tylko Gazpromu, ale także zachodnich koncernów zaangażowanych finansowo w projekt: ENGIE, OMV, Shell, Uniper czy Wintershall Dea.