Mówiąc eufemistycznie, próba podboju Ukrainy Rosji zupełnie nie wyszła. Teraz Rosja podobno prosi Chiny o pomoc. Nie wiemy, jaką decyzję podejmą władze Państwa Środka. Wiemy jednak, o czym takie prośby świadczą.
Liczne amerykańskie i brytyjskie media podają informacje o tym, że Rosja prosi Chiny o pomoc. A konkretnie ludzie Putina mają prosić Pekin o sprzęt wojskowy – przede wszystkim drony – ale i o „pomoc ekonomiczną”.
Chiny na razie zaprzeczają, że takie prośby padły (Chińczycy nazywają całą sprawę „dezinformacją”). Renomowane media, takie jak CNN czy „Financial Times”, są jednak pewne swoich informacji, które mają pochodzić od wysokich rangą pracowników administracji USA.
Rosja prosi Chiny o pomoc. No bo co innego Putinowi zostało?
Z jednej strony Putin niszczy Ukrainę. Z drugiej – po prostu wymordowuje ukraińskie społeczeństwo. Z trzeciej – ostrzeliwuje poligon, który znajduje się tuż przy polskiej granicy (czyli jednocześnie – przy granicy NATO).
Niby zachowuje się, jakby był bardzo pewny swego. Ci, którzy jednak znają trochę Rosję widzą w tym raczej co innego – Putin widzi, że przegrywa i chce rzucić Ukrainę na kolana, np. mordując dzieci. To samo przecież widzieliśmy podczas wojen czeczeńskich, nie sięgając do dalszej historii.
Okazało się powiem, że uzbrojenie Rosji właściwie nie zmieniło się od czasów ZSRR, a żołnierzom zupełnie brakuje motywacji do walki.
Inna kluczowa sprawa to sankcje. Rosja oczywiście przygotowała się jakoś do wojny, ale wyraźnie nie spodziewała się, że Zachód postanowi de facto doprowadzić ją do bankructwa. A to stanie się zapewne niebawem. Nawet Niemcy czy Francja, kraje, które Putin uważał za parasojuszników, zdecydowały się na bardzo ostry kurs. Jednym słowem – Rosja idzie drogą ZSRR.
To wszystko sprawa, że Putin ma już tylko kilka opcji. Wycofanie się z wojny chyba nie wchodzi na razie w grę (przynajmniej póki Putin zachowuje władzę). Doszczętne zniszczenie Ukrainy? Może to oznaczać dla niego „zwycięstwo”, ale nie zatrzyma gospodarczej katastrofy Rosji, a na pewno mocno ją przyspieszy. Ostatnia opcja to właśnie zostanie wasalem Chin.
Bo przecież Putin nie będzie z Xi Jinpingiem negocjował jak równy z równym. Chiny widzą, że Rosja jest na kolanach. Jeśli więc będzie z tego jakieś polityczne porozumienie, to pozycja Putina będzie co najwyżej przypominała obecną pozycję Łukaszenki w Związku Białorusi i Rosji.
Nie da się ukryć, że to wszystko jednak mocno zaskakuje. Ledwie po kilkunastu dniach wojny Putin, uwielbiający tak bardzo mówić o „wielkiej Rosji”, godzi się na status wasala? Cóż, Rosja przygotowywała się na dwudniową wojnę i teraz musi zapłacić za swoją arogancję i za niedocenienie wroga (miejmy nadzieję, że za zbrodnie wojenne też zapłaci).
Miejmy jednak nadzieję, że Chiny nie będą pomagać Putinowi. Inna sprawa, że Putin pozbawiony już zupełnie opcji może się stać jeszcze bardziej nieobliczalny.