Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś i podlegli mu pracownicy znów dają w kość rządowi Zjednoczonej Prawicy. We wtorek na sejmowej Komisji Infrastruktury przedstawiony został raport o bezpieczeństwie na drogach. Najdelikatniej mówiąc wnioski nie napawają optymizmem.
Członkowie sejmowej Komisji Infrastruktury raczej nie będą najlepiej wspominać wtorkowego posiedzenia. Pracownicy Najwyższej Izby Kontroli przedstawili im smutny obraz stanu bezpieczeństwa na polskich drogach. Jak się okazuje problemów jest co nie miara. Najgorszy jest jednak fakt, że od lat nie widać perspektyw na znaczące zmiany w tym zakresie.
Raport o bezpieczeństwie na polskich drogach – od lat bez zmian na lepsze
W pierwszej kolejności należy wskazać, że swoje wystąpienie w budynku sejmowym NIK oparł głównie na obszernym raporcie obejmującym lata 2016-2020. Niestety do tej pory nie był on zbyt szeroko komentowany i nagłaśniany w jakiejkolwiek publicznej debacie. Nic dziwnego, że nie zależało na tym rządzącym, gdyż kontrolerzy wytykają im szereg błędów.
Przede wszystkim uderzające jest, że Polska znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej pod względem bezpieczeństwa. Każdego dnia na naszych drogach ginie ok. 8 osób. Choć wina w tym zakresie w znacznej mierze leży w braku wyobraźni kierujących, to jednak rządowi także powinno zależeć na poprawie tej strasznej statystyki. Tymczasem okazuje się, że od lat nie zrobiono praktycznie nic, by sytuację zmienić.
Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że w naszym kraju nie funkcjonuje tak naprawdę żaden spójny i kompleksowy system bezpieczeństwa na drogach. Najbardziej alarmujący jest jednak fakt, iż w ostatnim raporcie przedstawianym w 2014 r. wnioski były niemal identyczne.
Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego to fikcja, podobnie jak inne rządowe pomysły
Co zatem robią organy powołane do tego by dbać o bezpieczeństwo na polskich drogach? Jak się okazuje niewiele. Z ustaleń kontrolerów wynika, że Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w badanym okresie, czyli przez 4 lata, nawet nie zwołała żadnego posiedzenia stacjonarnego. Ponadto KRBRD nie zaopiniowała choćby jednego projektu jakiegokolwiek aktu prawnego, który byłby zbieżny z jej kompetencjami.
Pod ostrzałem znalazł się także Program Likwidacji Miejsc Niebezpiecznych. Wielu Polaków pewnie nawet nie wiedziało o jego istnieniu. Tymczasem zaplanowany budżet tego projektu przekraczał 7 miliardów złotych. Zdaniem NIK zrealizowano jedynie 8% zadań, a fatalna organizacja doprowadziła do wielu opóźnień. Co gorsza, rząd nie zostawił sobie żadnej furtki rewizji działań podejmowanych w ramach programu.
Kontrolerzy wytknęli także premierowi likwidację stanowiska Pełnomocnika Rządu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Swoje zadania pełnił on zaledwie 20 miesięcy, a przyczyny jego odwołania nie są tak naprawdę znane.
Podnoszenie wysokości mandatów to za mało
Analizując konkluzje przedstawione przez Najwyższą Izbę Kontroli dochodzimy do wniosku, że na polskich drogach jest naprawdę źle. Na nic zdają się ciągłe zapowiedzi rządzących o kolejnych wielkich planach dotyczących budowy nowych i bezpiecznych ekspresówek czy autostrad. Jak się bowiem okazuje w kwestii bezpieczeństwa robione jest niewiele.
Właściwie jedynym prezentowanym pomysłem na walkę z tragicznymi statystykami wypadków jest podnoszenie wysokości mandatów. Od razu zaznaczamy, że nie jest to zła strategia. Po pierwsze polskie mandaty wciąż są niskie w skali europejskiej. Ministerstwo Infrastruktury przekonuje ponadto, iż widać już pierwsze efekty tych działań. Poprzestanie na karaniu to jednak zdecydowanie za mało.
Na ten moment potrzebujemy przemyślanej i długoletniej strategii poprawy bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Zmienić musi się świadomość kierowców, ilość pieniędzy przeznaczanych na naprawę dróg, ale także sposób ich wydatkowania. Z raportu NIK wyraźnie wynika, że obecny system nadaje się jedynie do kosza.