Właściciele aut z nieaktualnymi wzorami „blach” powinni zacząć myśleć nad wizytą w urzędzie. Rząd dość niespodziewanie do projektu ustawy, której założeniem jest ograniczenie skutków kradzieży tożsamości, wprowadził autopoprawkę oznaczającą de facto koniec czarnych tablic rejestracyjnych. Nowe przepisy ułatwią też gminom kontrolę pojazdów wjeżdżających do rodzących się w Polsce Stref Czystego Transportu.
Zmiany w Centralnej Ewidencji Pojazdów. Zapomniane auta znikną z bazy
Istotą projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczania niektórych skutków kradzieży tożsamości, jest umożliwienie Polakom zastrzeżenia numeru PESEL za pomocą usługi elektronicznej lub osobiście w siedzibie organu dowolnej gminy. Przepisy mają przyczynić się do rozwiązania problemu z wyłudzeniami pożyczek, czy kredytów na skradzione dane. Tuż przed wniesieniem ustawy pod obrady Sejmu rząd zdecydował jednak o wniesieniu autopoprawki, która ma duże znaczenie dla wielu kierowców.
O sprawie jako pierwszy poinformował portal autokult.pl zwracając uwagę, że z Centralnej Ewidencji Pojazdów mają zniknąć tzw. martwe dusze. Chodzi tu o pojazdy, które nie istnieją i nie poruszają się po drogach, a obecnie nie ma narzędzi, by pozbyć się ich z bazy. W ramach nowych przepisów z dniem 10 czerwca 2024 roku z CEPiK-u usunięte zostaną pojazdy bez ważnych badań technicznych i ubezpieczenia OC zarejestrowane przed 14 marca 2005 roku, lecz nie aktualizowane w bazie w ostatnich 10 latach. Co ważne, pojazd będzie można ponownie zarejestrować przy spełnieniu zwykłych warunków.
Koniec czarnych tablic rejestracyjnych już bliski
Istotniejszą z punktu widzenia kierowców zmianą jest obowiązek przerejestrowania pojazdu po zmianie właściciela w ciągu 30 dni od dnia zakupu. Obecne przepisy przewidują jedynie konieczność zgłoszenia nabycia pojazdu, ale już nie jego przerejestrowania. Na problem uwagę zwracano od lat, jednak dopiero teraz rządzący zdecydowali się go rozwiązać.
Skoro jest nowy obowiązek władza musiała też ustanowić kary za brak jego egzekwowania. Te będą się wahać od 500 do 1000 złotych. Pierwsza z kwot dotyczyć będzie osób, które nie zarejestrowały pojazdu w ciągu 30 dni od zakupu. Druga przewidziana jest dla najbardziej spóźnionych, czyli właścicieli pojazdów zaniedbujących swoją powinność przez ponad 180 dni.
Nowe przepisy oznaczają de facto koniec czarnych tablic rejestracyjnych. Dotychczas właściciele starszych pojazdów często nie przerejestrowywali ich na siebie, chcąc zachować historyczne „blachy”. Teraz takiej możliwości już nie będzie, bo choć prawo dopuszcza obecnie przy rejestracji zachowanie starych tablic rejestracyjnych, to jednak dotyczy to jedynie tych wyprodukowanych według aktualnego wzoru. Tym samym właściciele czarnych tablic od 1 stycznia 2024 roku będą mieli dwie opcje – przerejestrować pojazd lub zacząć płacić kary. Dodajmy, że problem ten dotknie naprawdę dużą grupę kierowców. Obecnie w bazie istnieje bowiem aż 861 tysięcy samochodów z czarnymi tablicami rejestracyjnymi.
Do SCT wjedziemy nie tylko na podstawie naklejki
Ważną zmianą z punktu widzenia budzących się do życia w naszym kraju Stref Czystego Transportu jest utworzenie alternatywnej możliwości weryfikacji uprawnień do wjazdu na wyznaczony obszar. Obecne przepisy stanowią bowiem, że do SCT mogą wjeżdżać pojazdy oznaczone specjalnymi naklejkami, których wzór wskazano w stosownym rozporządzeniu. Za ich brak przewidziane mają być nawet kary. Problem pojawia się w sytuacji zdobycia uprawnienia dla jednego pojazdu w kilku lub kilkunastu gminach.
Niewyobrażalnym z punktu widzenia praktyki i bezpieczeństwa ruchu drogowego jest oblepienie naklejkami dużej części przedniej szyby. Stąd też rząd chce, by gminy otrzymały uprawnienie do wyboru systemu weryfikacji pojazdów. Będzie to można robić za pomocą wskazanych już naklejek lub za pośrednictwem systemów automatycznego czytania tablic – w oparciu o dane pobierane z centralnej ewidencji pojazdów.
Stworzenie alternatywnej ścieżki dla samorządów to z pewnością dobry pomysł. Biorąc pod uwagę fakt, że obecnie wprowadzenie SCT planują jedynie największe miasta, udźwignięcie kosztów stworzenia systemu nie powinno być nadmiernym wydatkiem. Z drugiej strony coraz częściej okazuje się, że to właśnie mniejsze, często niedoceniane gminy potrafią lepiej spiąć budżet na kolejny rok. Tak czy siak automatyczne czytanie tablic to na pewno rozwiązanie, z którego skorzysta w przyszłości wiele samorządów. Wracając do kwestii czarnych „blach” wydaje się, że nawet doceniając walory historyczne (wycofano je przecież ponad 20 kat temu), najwyższy czas, by zrobić porządek z tablicami rejestracyjnymi i egzekwować stosowanie obowiązującego wzoru przez wszystkich.