Opublikowanie screena a prawo. Polski internet płonie od doniesień na temat niemoralnych, a czasem i noszących znamiona przestępne, zachowań youtuberów. W sieci pojawiają się też tzw. screeny, czyli zrzuty ekranu różnych konwersacji, które mają potwierdzać to, czy tamto. Jak to wygląda w świetle prawa?
Opublikowanie screena a prawo
W dobie konwersowania głównie przez internetowe czaty prawie wszystko podlega archiwizacji. Nawet usunięcie przez jedną ze stron konta na danej platformie (np. Facebooku), drugi rozmówca dalej ma dostęp do rozmowy. Takim sposobem publikowane są materiały mające udowodnić, że ten czy inny twórca, lata temu, dopuścił się nagannego zachowania.
Ale i na co dzień tzw. screeny często krążą po mniejszych lub większych społecznościach. Co na to obowiązujące prawo? O tajemnicy korespondencji mówi się już w szkole — w kontekście nieczytania cudzych listów, czy SMS-ów. Obowiązuje ona również w zakresie rozmów internetowych. Tajemnica korespondencji to jedno z konstytucyjnych praw i — nie będzie to zaskoczeniem — podlega ochronie. Także tej prawnokarnej, ale i cywilnej.
Kodeks karny chroni tajemnicę korespondencji w art. 267 KK. Przestępstwo to polega na bezprawnym uzyskaniu informacji. Chodzi o taką sytuację, w której wskutek przełamania zabezpieczenia dochodzi do uzyskania dostępu do treści np. rozmowy. Ujawnienie informacji nieprzeznaczonej również stanowi przestępstwo. Grozi za nie do 2 lat więzienia. Prawo karne dotyczy jednak sytuacji, gdy dostęp do treści uzyskano nielegalnie (bez wiedzy stron rozmowy).
Prawo karne chroni tylko najpoważniejsze naruszenia, jak wspomniane łamanie zabezpieczeń. Tajemnica korespondencji stanowi jednak także dobro osobiste, które podlega ochronie na gruncie prawa cywilnego. Opublikowanie cudzej rozmowy stanowi takie właśnie naruszenie. Co więcej, raczej mitem jest powszechne przekonanie, że jeżeli uczestniczyło się w danej rozmowie, to można ją rozpowszechniać.
Ale to nie znaczy, że można swobodnie udostępniać tzw. screeny
Wyrok SA w Warszawie z 16 lutego 2017 roku (VI ACa 1875/15) zawiera bardzo ciekawy pogląd. Generalnie w doktrynie nie podejmowano za często dyskusji na temat tego, czyja zgoda jest potrzebna do udostępnienia zapisu rozmowy. Tzn. czy chodzi jedynie o adresata, jedynie o nadawcę, czy też może o wszystkie strony danej konwersacji.
Sąd Apelacyjny zawarł jednak pogląd, że
zarówno nadawca, jak i adresat korespondencji mogą nie wyrazić zgody jej rozpowszechnianie, powołując się na ochronę swoich dóbr osobistych, a zwłaszcza tajemnicę korespondencji, ochronę prywatności, ochronę czci
Oznacza to, że każdy uczestnik rozmowy, której screeny „latają po sieci”, może się na to nie zgodzić. Co więcej, może dochodzić stosownego odszkodowania (jeżeli powstała szkoda), a przede wszystkim zadośćuczynienia za ewentualną doznaną krzywdę.
Oczywiście czymś zupełnie odmiennym jest realna możliwość dochodzenia swoich praw. Prawo jest jednak po stronie tajemnicy korespondencji.