Mandat z fotoradaru to utrapienie kierowców, którzy w wyniku chwili zapomnienia zignorują tabliczkę informacyjną i nie zdejmą nogi z gazu w odpowiednim miejscu. Po jakimś czasie listonosz przynosi przykrą niespodziankę w postaci mandatu. Oczywiście kreatywni kierowcy usiłują uniknąć odpowiedzialności przez niewskazywanie, kto w tym czasie kierował pojazdem. Nie jest to jednak wyjście z sytuacji, ponieważ brak wskazania, komu powierzyło się pojazd, również skutkuje mandatem. Okazuje się jednak, że takie postępowanie, chociaż jest zgodne z literą prawa, może być niezgodne z jego głównymi zasadami. W tej sprawie zainterweniował rzecznik praw obywatelskich.
Mandat z fotoradaru — ciężko jest uniknąć odpowiedzialności
Jeżeli przyjeżdżamy w okolicy fotoradaru i zapomnimy zdjęć nogach z gazu, a nie mamy swojego anioła stróża, w postaci przelatującego akurat ptaka, prędzej czy później listonosz przyniesie właścicielowi pojazdu pismo, w którym m.in. wzywa się do wskazania, kto w czasie, gdy wykonane zostało zdjęcie, był w posiadaniu pojazdu. Kierowca zwykle Rozważa dostępne opcje i decyduje się albo na wskazanie komu powierzył samochód (o ile to nie on sam kierował), albo na przyjęcie mandatu za brak wskazania, kto pojazdem w tym czasie kierował.
Swojego rodzaju ciekawostką jest fakt, że właściciel pojazdu, mając te dwie opcje do wyboru, wybiera pomiędzy wyższą karą finansową i brakiem punktów karnych a punktami karnymi i niższą karą finansową. Oczywiście zdarzają się próby całkowitego uniknięcia odpowiedzialności, jednak zwykle wiąże się to z dużą ilością formalności i nie daje pewności, że faktycznie kary unikniemy. Kierowcy więc bardzo często decydują się jednak zapłacić. O tym, którą opcję wybierają, decyduje po pierwsze ich zasobność portfela, a po drugie – ilość posiadanych punktów karnych — jeżeli kierowca ma czyste konto, najczęściej decyduje się przyjąć punkty karne oraz niższy mandat, jeżeli jednak punktów karnych ma sporo, zwykle decyduje się zapłacić więcej i nie ryzykować utratą prawa jazdy.
Jak jednak wskazuje Rzecznik Praw Obywatelskich, sama konieczność dokonania takiego wyboru może być zaprzeczeniem obowiązujących zasad prawa. Jedną z podstawowych zasad prawa jest możliwość odmowę złożenia zeznań, jeżeli mogłyby one narazić nas (lub osoby dla nas najbliższe) na odpowiedzialność karną (a także w sytuacji, gdy wiązałoby się to na przykład z ujawnieniem informacji prawnie chronionych). Zgodnie ze stanowiskiem RPO:
W obecnym stanie prawnym sprawca wykroczenia nie ma zatem możliwości skorzystania z wolności, wynikającej z prawa do milczenia, mimo że formalnie obowiązują gwarancje prawa do milczenia oraz prawa do obrony to faktycznie nie są realizowane, na co jednoznacznie wskazują orzeczenia sądów odwoławczych.
Nie wskazałeś, komu powierzyłeś pojazd? Będzie mandat!
Całe zamieszanie związane z naruszaniem możliwości skorzystania z prawa do milczenia jest związane z art. 96 § 3 kodeksu wykroczeń. Zgodnie z brzmieniem tego przepisu karze podlega ten, kto wbrew obowiązkowi, nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania albo używania w oznaczonym czasie. Przewidywana kara to kara grzywny, a samo wykroczenie polegające na nieujawnieniu informacji jest zrównane z wykroczeniami takimi, jak korzystanie z pojazdu samochodowego w sposób niezgodny z jego przeznaczeniem, czy prowadzenie pojazdu przez osobę niemającą wymaganych uprawnień.
Regulacja ta jest wyrażona dosyć jasno i kodeks nie przewiduje od niej żadnego odstępstwa. I gdzie tu miejsca ma prawo do milczenia, które teoretycznie jest jednym z fundamentów polskiego systemu prawnego?
Chociaż te rozważenia na pierwszy rzut oka mogą wydawać się nieco na wyrost prawo do milczenia, jest jednym z podstawowych praw związanych z możliwością obrony. Sprawca przestępstwa czy też w tym przypadku wykroczenia może milczeć. A to organ, który chce doprowadzić do ukarania sprawcy danego czynu, powinien w sposób niebudzący wątpliwości, dowieść jego winy. Z prawa do milczenia można skorzystać, jeżeli swoimi zeznaniami moglibyśmy obciążyć siebie lub osobę dla nas najbliższą. Jeżeli więc samochodem w tym czasie kierowała żona właściciela pojazdu, teoretycznie nie powinien on być zobowiązany do informowania. O tym, ponieważ jest dla niego osobą najbliższą. Z kolei, jeżeli kierowca np. poinformowałby odpowiedni organ, że nie udostępniał pojazdu osobom trzecim, w rzeczywistości obciąża sam siebie. A nie powinien być do tego zmuszony. RPO widzi jednak możliwość rozwiązania tej sytuacji i zagwarantowania obywatelom należytego prawa do obrony. Wystarczy niewielka nowelizacją kodeksu wykroczeń:
RPO postuluje dodanie nowego §4, w którym pojawi się zapis, że nie podlega karze z paragrafu trzeciego ten, kto nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, gdy udzielona w ten sposób informacja mogłaby stanowić dowód w postępowaniu w sprawie o wykroczenia przeciwko samemu sprawcy.
Pomysł dobry i zgodny z ideą polskiego prawodawstwa, jednak wtedy nikt mandatów by nie płacił
W tym momencie stajemy jednak w obliczu jednego z większych kryzysów moralnych. Postępowanie zgodne z ideą realizowania prawa do obrony z pewnością dobrze wpłynie na Polską praworządność. Jednak czy z pewnością dobrze wpłynie na poczucie społecznej sprawiedliwości? W sytuacji, gdy faktycznie nie byłoby obowiązku wskazywania, komu powierzyło się auto w danym czasie, praktycznie nikt nie przejmowałby się fotoradarami. W rzadko, w którym przypadku fotoradar wykona. Zdjęcia na tyle dobre, że można bez wątpienia określić, kto był kierowcą, a jeżeli zdjęcie jest nawet dobrej jakości, a kierowcą nie był właściciel pojazdu, szukanie sprawcy drogowego wykroczenia można porównać z szukaniem igły w stogu siana.
Z drugiej jednak strony określone prawa i wolności można wyłączyć tylko i wyłącznie w określonych przypadkach i to w dodatku w przypadkach na tyle istotnych, że nie budzi to żadnych wątpliwości. Z pewnością wystawienie mandatów z fotoradarów nie jest kwestią aż tak ważną. Owszem bezpieczeństwo ruchu drogowego jest kluczowe i wszyscy chcemy czuć się na drodze bezpiecznie, jednak zasadność funkcjonowania fotoradarów i regulacje prawne z nimi związane od początku budziły wątpliwości. W dodatku prawo do obrony, a co za tym idzie, również prawo do zachowania milczenia jest jednym z fundamentów polskiego systemu prawnego, w związku z czym nie powinno być w żaden sposób ograniczane, w dodatku z błahych powodów.
Zmiany prawne będą, być może więc fotoradary przestaną być postrachem kierowców
Rzecznik Praw Obywatelskich ze swoją propozycją dotyczącą zmian legislacyjnych zwrócił się do Ministerstwa Sprawiedliwości. W odpowiedzi na pismo Rzecznika możemy przeczytać, że sugestia została poważnie potraktowana, a Ministerstwo poddało pomysł analizie specjalnego zespołu. Jak podkreśla Arkadiusz Myrchy, sekretarz stanu w MS:
W toku konsultacji uzyskano opinię Prokuratury Krajowej oraz Wydziału Europejskiego i Międzynarodowego Prawa Karnego Departamentu Legislacyjnego Prawa Karnego Ministerstwa Sprawiedliwości, które aprobują stanowisko RPO i postulowaną przez Rzecznika zmianę legislacyjną, uznają za pożądaną. Aktualnie rozpoczęła pracę Komisja Kodyfikacji Prawa Karnego, w ramach prac tej komisji nastąpi gruntowna ocena obecnie obowiązującego modelu prawa karnego, jak też w jej kompetencjach będzie o pracowanie regulacji z zakresu szeroko rozumianego prawa karnego materialnego, procesowego, wykonawczego, prawa karnego skarbowego oraz prawa o wykroczeniach.
Jak widać, szykują się zmiany w prawie, choć możemy tylko podejrzewać, jak będą wyglądały i czy faktycznie prawodawca przychyli się do stanowiska rzecznika praw obywatelskich, wprowadzając w opisywanym wcześniej przepisie dodatkowy paragraf czwarty. Jeżeli Jednak Faktycznie zostałby on dodany i to w takim brzmieniu, to już wkrótce kierowcy przestaną bać się fotoradarów. Aby uniknąć odpowiedzialności wystarczy wtedy jedynie nie wskazywać, kto był w tym czasie kierowcą nieuprawniony, organ zwyczajnie nie będzie miał na kogo nałożyć kary grzywny.