Znacie ten widok? Wchodzicie do Żabki, a przy kasie, na półce ze słodyczami, stoją kolorowe e-papierosy, tzw. „jednorazówki”. Dlaczego używki są sprzedawane obok słodyczy? Może dlatego, że też są słodkie. Ananas, truskawka, czekolada, arbuz… „Jednorazówki” mają tysiące cukierkowych smaków. Na jednym ze zdjęć, które zrobiliśmy w sklepie Żabka, e-papierosy są eksponowane w miejscu bardzo widocznym, niemal na równi z gumami do żucia, batonami i jajkami-niespodziankami.
Zacznijmy od tego, że e-papierosy jednorazowe miały zniknąć ze sklepów jeszcze przed wakacjami. 8 miesięcy temu Minister Zdrowia, Izabela Leszczyna, szumnie zapowiadała, że wycofa je z obrotu, bo sama widzi, że dzieci w szkołach wdychają do płuc chemię, która udaje słodycze. Nie tylko na półce, ale też w smaku.
I co? I nic. Do dziś do Sejmu nie trafiła żadna ustawa, która zakazywałaby czy to sprzedaży „jednorazówek”, czy słodkich i owocowych aromatów w e-papierosach. Nie ma też zapowiadanej przez resort zdrowia „łatki” prawnej, która miała zezwalać na sprzedaż beznikotynowych e-papierosów tylko osobom od 18 roku życia.
Nie ma dosłownie nic. Z buńczucznych zapowiedzi Minister Leszczyny o „szybkim” zakazie wyszedł kapiszon
Szukając wymówki, dlaczego zakaz „jednorazówek” nie wszedł w życie, minister odpowiadała, że trzeba byłoby napisać ustawę, notyfikować ją Komisji Europejskiej i poczekać na zgodę na zakaz.
Przekładając to z języka urzędniczego na język polski: ktoś w Ministerstwie Zdrowia musiałby się zabrać za urzędniczą robotę, za co – jak już wiemy – generalnie traci się urzędniczą robotę. Tak jak zrobiły to Belgia i Francja, które napisały własne ustawy, notyfikowały je Komisji i po 6 miesiącach dostały zgodę na zakaz „jednorazówek”. Problem z głowy.
Nasz resort od lutego nad taką ustawą się nawet nie pochylił. Dlatego „jednorazówki” nadal są dzisiaj w sklepach. Jak na tym zdjęciu, które zrobiliśmy w jednej z Żabek:
Żeby było śmieszniej – albo straszniej, jak kto woli – beznikotynowe e-papierosy jednorazowe, które miały być dostępne w sprzedaży tylko od 18. roku życia – nie sprzedają się w zasadzie w ogóle. Centrum Monitorowania Rynku (CMR), czyli podmiot widzący realną skalę sprzedaży e-papierosów w sklepach stwierdza, że „jednorazówki” bez nikotyny to „margines rynku”.
Zresztą, sama Żabka w swoim prospekcie emisyjnym pisze o tym wprost, że beznikotynowe e-papierosy generują zasadniczo pomijalne zyski. Cytat z prospektu:
„Na dzień sporządzenia niniejszego Prospektu, polski rząd ogłosił plany wprowadzenia ustawodawstwa zakazującego sprzedaży jednorazowych papierosów elektronicznych. Jednakże na dzień sporządzenia niniejszego Prospektu nie przedstawiono żadnego projektu ustawy, który spełniałby te zapowiedzi. Zamiast tego przedstawiono projekt ustawy, której celem jest poddanie papierosów elektronicznych bez nikotyny tym samym regulacjom, co papierosów elektronicznych zawierających nikotynę. Jednakże ten segment stanowi nieznaczny procent produktów oferowanych w sklepach Grupy”
Ministerstwo Zdrowia planowaną ustawą dotyczącą sprzedaży beznikotynowych „jednorazówek” tylko od 18 roku życia chce więc rozwiązać problem, którego nie ma
Co innego już „jednorazówki” z nikotyną. Jak podaje CMR, w ubiegłym roku sklepy sprzedały ponad 54 mln sztuk „jednorazówek”. Ich producenci sami zresztą chwalą się w mediach, że „jednorazówki” generują detalistom – w tym, jak rozumiem, Żabkom – „najwyższą marżę ze wszystkich wyrobów nikotynowych”.
Z prospektu Żabki można zresztą wyczytać kilka ciekawych rzeczy na temat sprzedaży używek w sklepach Grupy Żabka. Ze wszystkich transakcji dokonywanych w tych sklepach, wyroby alkoholowe (alkohole mocne i wina, o które tak oburza się np. Jan Śpiewak) widnieją na 5,4 proc. paragonów; piwa (w tym te bezalkoholowe) – na 11,5 proc.; wyroby tytoniowe i nikotynowe (w tym e-papierosy) – na 14,7 proc.
Uogólniając: na co ósmym paragonie z Żabki znajdziemy więc paczkę fajek albo jakiegoś e-papierosa.
Sposób eksponowania „jednorazówek” w polskich sklepach budzi poważne zastrzeżenia, zwłaszcza w kontekście obowiązujących przepisów i odpowiedzialności społecznej.
W Polsce istnieją dość surowe przepisy dotyczące prezentacji wyrobów nikotynowych, które mają na celu ograniczenie ich promowania oraz ochronę młodzieży przed wczesnym wejściem w nałóg. Ustawa o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, wprowadza m.in. zakaz reklamy i promocji wyrobów tytoniowych oraz zakaz eksponowania takich wyrobów w sposób widoczny dla klientów. Chociaż początkowo przepisy te dotyczyły wyrobów tytoniowych, od pewnego czasu obejmują również e-papierosy, w których tytoniu wprawdzie nie ma, ale jest już nikotyna.
Dodajmy do tego, że żaden polski urząd nie bada składu płynu w e-papierosach jednorazowych przed ich wejściem do sprzedaży. Dotyczy to tych z nikotyną i bez nikotyny. Urzędnicy bazują tylko na deklaracjach składu od producentów. A kto produkuje „jednorazówki”? Chińskie firmy, które z zyskiem wypychają ten towar na Zachód. W Chinach sprzedawać go nie mogą, bo owocowe „jednorazówki” są tam zakazane. Oficjalnie – ze względu na zdrowie i bezpieczeństwo dzieci.
Zgodnie z przepisami zarówno wyroby tytoniowe, jak i e-papierosy, powinny być przechowywane poza zasięgiem klientów. Mogą być sprzedawane jedynie „na życzenie” i powinny stać na wydzielonych półkach. Ich ekspozycja w innym miejscu narusza więc obowiązujące prawo.
Na naszym zdjęciu z jednego ze sklepów Żabka widzimy, że e-papierosy są eksponowane w sposób bardzo przystępny, obok słodyczy, niemal na wyciągnięcie ręki. Czy to prowadzi do zwiększonego zainteresowania tą używką wśród dzieci i młodzieży? Nie wiem. Wiem, że to pierwsza rzecz, którą widzę po wejściu do mojej Żabki. Powiem więcej – to jest też pierwsza rzecz, którą widzę po wejściu do kilku innych Żabek.
Wyobraźcie sobie, że zamiast e-papierosów na tej półce ze słodyczami stoją papierosy.
Wpływ na młodych ludzi
Umieszczanie e-papierosów na wysokości wzroku przeciętnego jedenastolatka, w dodatku w otoczeniu słodyczy, jest – przepraszam – jakąś aberracją umysłową i proszeniem się o tragedię.
To tak jak „alkotubkami”. Polskę rozpaliła debata na temat musów alkoholowych, sprzedawanych w polskich sklepach. Całą Polskę, w tym premiera Donalda Tuska, oburzało upodobnianie wywołujących nałogi substancji do produktów adresowanych do najmłodszych. Dzięki presji społecznej i szumowi w mediach – udało się wyleczyć firmę Owolovo, czyli producenta alkotubek, z tego pomysłu. Rząd nie kiwnął tu nawet palcem. Tak samo jak nic nie zrobił w przypadku „jednorazówek”.
Wielu młodych ludzi, którzy być może nigdy nie sięgnęliby po nikotynę, może być skuszonych „modnymi” e-papierosami, które mogą im się wydawać mniej groźne (przecież stoją na innej półce niż papierosy!), atakują ich kolorowymi opakowaniami, a na dodatek są obok słodyczy, jak gdyby to był najnormalniejszy zakup każdego, kto akurat zabłądzi do Żabki.
Jednocześnie łatwość zakupu tych produktów prowadzi do normalizacji tego nałogu papierosów. Tego typu działania stawiają w trudnej sytuacji rodziców i opiekunów, którzy próbują chronić dzieci i młodzież.
Sklepy eksponujące e-papierosy też powinny ponosić jakąś odpowiedzialności za to, co stanie się ze zdrowiem młodych pokoleń – a nie wyłącznie na tym zarabiać.