Wirus marketingu szeptanego opanował porównywarki cenowe, agregatory opinii, komentarze w serwisach i fora internetowe. Zresztą, dla takich porównywarek to nie jedyny problem.
Dość wspomnieć, że powolutku na Skąpcu czy Ceneo zaczyna być po prostu… trudno znaleźć najtańszą ofertę, ponieważ komercyjne układy ze sklepami przysypują podstawową ideę serwisów. Jakby tego było mało, porównywarki w reklamowe przygody wdają się z każdym, bez głębszej refleksji, w związku z czym na niekwestionowanym topie często znajdują się sklepy wątpliwej jakości.
Nasze wątpliwości w ostatnich tygodniach wzbudził na przykład sklep Lifemedia, a od czasu publikacji artykułu regularnie kontaktują się z nami osoby, które czują się oszukane przez sklep, zaś sam sklep straszył nas już nawet powództwem cywilnym z powodu tekstu, w którym wskazaliśmy m.in. na fakt stosowania w regulaminie zapisów sprzecznych z prawem konsumenckim. Na dodatek nie jesteśmy jedynym serwisem, który otrzymuje tego typu „sugestie”, natomiast zapewne – niestety – jedynym, który ma za sobą sztab prawników wiedzący co z nimi zrobić i kto tu tak naprawdę narusza cudze interesy.
Dziś jednak nie o porównywaniu cen czy promowaniu wątpliwej jakości sklepów, a raczej o opiniotwórczym aspekcie mediów takich jak Skąpiec, Ceneo, Nokaut czy – przede wszystkim – Opineo.
Czytaj też: Marketing szeptany a prawo
Jednym z zadań tych serwisów było budowanie wiarygodnej opinii o produkcie, możliwości skonstruowania bazy opinii na temat laptopów, telefonów komórkowych czy – i tutaj ujawniała się ich oczywista przewaga – golarek, mikrofalówek, odkurzaczy czy innego sprzętu AGD, który niekoniecznie jest traktowany z równie dużym entuzjazmem przez technologiczne media, co na przykład nowy model iPhone’a.
Idea Opineo.pl i innych serwisów skupiających komentarze internautów była kapitalna. Ale to już nie działa.
Ostatnio kupowaliśmy kasę fiskalną, zaś zaprzyjaźniony sklep zaproponował do wyboru dwa konkretne modele. Jednym z nich była kasa polskiego producenta Novitus. Jako, że czasu było niewiele, postanowiliśmy przejrzeć opinie praktyków na wyżej wymienionych serwisach. „I jak?” zapytał zaciekawiony sprzedawca. „Super – 200 pozytywnych opinii. Z czego 160 pojawiło się tego samego dnia” westchnęłam ciężko i porozumiewawczo wybuchnęliśmy śmiechem. Niestety, doczekaliśmy się czasów, gdy śmietnik opinii pisanych na zamówienie jest już na tyle normalny, że pochodzący z różnych środowisk ludzie bez mrugnięcia okiem dostrzegają kuriozum tej sytuacji.
PR-owcy, trolle, od 10 do 60 groszy za opinię. Freelancerów można wyłowić na forach internetowych czy Gumtree, ale istnieją też profesjonalne firmy trudniące się wypisywaniem peanów na temat rozmaitych produktów w porównywarkach cenowych czy agregatorach opinii. Nie pomagają nawet te krytyczne, gdyż niestety doszliśmy do momentu, w którym śmiało można rozpoznać, że spora część z nich także powstała na zamówienie – konkurencji.
W 2015 roku internetowa opinia o produkcie będącym przedmiotem obrotu rynkowego już nic nie znaczy.
PR-owcy zajmujący się marketingiem szeptanym coraz śmielej wysyłają też swoje armie trolli na Facebooka czy fora internetowe. W tym ostatnim wypadku czasem jako-tako radzi sobie w tej materii jeszcze moderacja, ale zwykle odpuszcza zjawisko – tudzież z braku siły do walki, tudzież z braku możliwości zgromadzenia przeciwko takiemu spamerowi wypaczającemu światopogląd przekonujących dowodów.
Najtańsi bowiem nawet się szczególnie ze swoim zadaniem nie kryją. Ale w profesjonalnych agencjach często na forach dyskusyjnych wybudza się konta nawet po kilku latach od rejestracji. Nie brakowało przypadków, gdy internautom proponowano odkupienie konta o dłuższym stażu za stosunkowo niewielkie pieniądze. Agencje koordynujące taki marketing szeptany często za pomocą jednego konta obsługują kilka marek, dzięki czemu nie budzi podejrzenia, gdy taki spamer jednego dnia wychwala pralki firmy X, a kolejnego dnia nie może wyjść z podziwu z powodu tego jak fantastyczną grę przygotowało polskie studio Town Entertainment. Jeszcze innego dnia linkuje do salonu fryzjerskiego w Bydgoszczy, nie tylko chwaląc, ale troszcząc się przy okazji o SEO.
Opineo.pl chwali się, że ma w swojej bazie 5,4 miliona wiarygodnych opinii, problemem jest jednak fakt, że nawet pomimo najszczerszych chęci sklepy znalazły sposoby, żeby te systemy weryfikacji oszukiwać. Być może kiedyś powstanie system weryfikacji takich treści połączony ściśle z usługami finansowymi. Nawet gdyby sklepu postanowiły dalej oszukiwać i kreatywnie obracać tymi pieniędzmi, to jednak ryzyko wynikające z kontroli podatkowych raczej uczyniłoby takie zabiegi niewartymi zachodu.
Wiedzą jak zmieniać IP, jak pozbyć się ciasteczek, wprawione oko rozpozna ich po dość podobnym stylu budowania wypowiedzi, ale przecież tropienie takich zjawisk tak naprawdę żywo nie reprezentuje konkretnych interesów. Może poza będącymi na samym końcu łańcucha pokarmowego konsumentami, którzy przed wyjściem do sklepu dają się nabrać, że ta mikrofalówka naprawdę odmieniła życie setek Polaków na lepsze.
Fot. tytułowa: Shutterstock.com