Warszawa jest już miastem tysiąca Żabek. Byłoby to niemożliwe bez zakazu handlu w niedziele i reszty polskiej specyfiki

Biznes Społeczeństwo Zakupy Dołącz do dyskusji
Warszawa jest już miastem tysiąca Żabek. Byłoby to niemożliwe bez zakazu handlu w niedziele i reszty polskiej specyfiki

Tegoroczny 6 grudnia to dzień wyjątkowy nie tylko ze względu na Mikołajki. Tego dnia Żabka otworzyła w Warszawie swój tysięczny sklep w tym mieście. Bujny rozwój rodzimej marki może cieszyć. W końcu tysiąc Żabek w Polsce nie byłoby możliwe bez idealnego wstrzelenia się w specyfikę krajowego rynku. Trzeba jednak przyznać, że należą do niej także dość osobliwe elementy.

Tysiąc Żabek w samej Warszawie to wynik, jaki niektóre sieci chciałyby osiągnąć w skali całej Polski

Czy tysiąc Żabek to dużo? W skali całego kraju byłby to całkiem niezły wynik przebijający prawdopodobnie o włos liczbę sklepów Lidla w Polsce. Tak się jednak składa, że 6 grudnia sieć z sympatycznym płazem w firmowym logo otworzyła swój tysięczny sklep w jednym mieście. Owszem, chodzi o Warszawę liczącą sobie prawie 2 miliony mieszkańców, ale taki stan rzeczy wciąż robi wrażenie. Rekordowa placówka znajduje się w Centrum LIM w budynku Warsaw Presidential Hotel, dawniej znanym jako stołeczny Mariott.

Jeżeli w samej Warszawie znajduje się tysiąc Żabek, to ile jest ich w całej Polsce? Aktualnie jest ich ok. 10 900. Warto przy tym wspomnieć, że sieć planuje utrzymać tempo ekspansji. Do 2028 r. ma ona liczyć 14 500 sklepów. Dla porównania: Biedronek w całym kraju znajdziemy ok. 3 596, Lidli zaledwie ok. 900. Sieć Dino liczy 2572 sklepy, Netto ok. 664 a zajmujący zbliżoną rynkową niszę co Żabka Lewiatan ma ich 3229. Jeśli więc chodzi o ilość, to żaden konkurent nawet się do Żabki nie zbliża. Dobre wyniki części spośród pozostałych graczy warto mieć jednak w pamięci.

Jak to możliwe, że jedna sieć błyskawicznie rozrosła się do tak spektakularnych rozmiarów? Oczywiście firmowi marketingowcy z pewnością wspomną coś o skutecznym modelu biznesowym, dopasowaniu się do potrzeb klienta oraz zdolności do adaptacji do zmieniających się warunków rynkowych. To wszystko prawda, przynajmniej w jakimś stopniu. Zaryzykowałbym jednak tezę, że Żabce pomogły także bardzo specyficzne polskie warunki. Składają się na nie nie tylko preferencje i potrzeby rodzimego konsumenta, ale także na przykład specyficzne pomysły naszych prawodawców.

Punktem wyjścia powinny być tzw. małe osiedlowe sklepiki, które Żabka do spółki z Lewiatanem i Dino nie tyle wykańczają, ile po prostu zastępują. Jak już sugerowałem jakiś czas temu na łamach Bezprawnika, dla samych kupujących jest to po prostu dobra wiadomość.

Małe osiedlowe sklepiki wymierają? Ależ skąd, one przekształcają się właśnie w Żabki

Czym właściwie jest Żabka? Mamy do czynienia z dużą siecią niewielkich sklepów funkcjonująca na zasadzie franczyzy. Franczyza to zaś, najprościej rzecz ujmując, relacja biznesowa, w której jeden przedsiębiorca działa pod szyldem większego partnera. W zamian za procent zysków otrzymuje dostęp do marki, biznesowego know-how oraz na przykład wsparcia logistycznego czy zaopatrzenia dużej firmy. Tym samym małe osiedlowe sklepiki w Polsce niekoniecznie znikają. Czasem po prostu przekształcają się w sklepy Żabki czy Lewiatana.

Prawdę mówiąc, typowa Żabka jest małym sklepikiem na sterydach. Ma wszystkie jego zalety. To znaczy: jest zawsze gdzieś pod ręką, o czym świadczy chociażby te tysiąc Żabek w Warszawie. Jest też otwarta zawsze wtedy, kiedy realistycznie jest potrzebna. To niezwykle ważne z trzech powodów.

Pierwszym jest zakaz handlu w niedzielę, którego niewątpliwym beneficjentem była właśnie Żabka. Owszem, to franczyzobiorca sam decyduje, czy chce tego dnia stanąć za sklepową ladą. Sama jednak taka możliwość wystarcza, że to Żabka wryła się w świadomość społeczeństwa jako ten sklep, w którym zrobimy zakupy w niedzielę pomimo kaprysów ustawodawcy.

Nie bez znaczenia jest także to, że w środowisku miejskim wciąż części kupujących zależy na zakupie alkoholu w godzinach późnowieczornych. Typowa Żabka jest bliżej niż stacja benzynowa. Trzecim elementem, na który powinniśmy wziąć uwagę, jest obecność Żabki tam, gdzie nie otworzą się Lidl z Biedronką. Mowa o mniejszych miejscowościach.

To nie koniec, bo Żabki równocześnie są pozbawione wad typowego małego osiedlowego sklepiku. Jest nieco taniej, do tego asortyment sieci jest zazwyczaj nieco bardziej rozbudowany. W Lidlu, Biedronce albo w Auchan będzie taniej i więcej? Zapewne, ale znowu to Żabka jest pod ręką. Jakby tego było mało, Żabka ma możliwość inwestowania w nowoczesne technologie i rozwiązania. Sieć eksperymentuje ze sklepami bezobsługowymi i usługami finansowymi, ma swoją popularną aplikację mobilną i program lojalnościowy. Dorównuje większym konkurentom, a czasem ich wyprzedza. Nie sposób także nie wspomnieć o dostępnej na miejscu gastronomii.

Nie ma się więc co oszukiwać: Żabka stała się takim osiedlowym sklepikiem 2.0. Nic więc dziwnego, że święci triumfy w społeczeństwie, które niby za nimi tęskni, ale jednak lubi robić zakupy w dyskontach. Poniekąd dzięki niej można zjeść ciastko i dalej je mieć.