Globalna wojna kierowców Ubera z taksówkarzami trwa. We Francji w ruch poszły nawet palone opony. Polacy na szczęście nadal okazują się o wiele bardziej rozsądnym narodem, zaś transportowe instytucje licytują się na możliwości.
Abstrahując od tego czy kierowcy Ubera łamią prawo wykonując przewozy bez uzyskania prawem wymaganych licencji, pomijając również dyskusję na temat ich – dopełnianych lub nie – obowiązków podatkowych, cieszę się, że kontrowersyjna usługa przewozowa zawitała w Polsce. Widmo konkurencji niewątpliwie stymuluje tradycyjne korporacje taksówkarskie.
Najlepiej widać to w działaniach iTaxi, które wystartowało przecież jeszcze w 2012 roku, ale ewidentnie nabierają ostatnio rozpędu. Usługa, która startowała jako aplikacja dla taksówkarskich korporacji, dziś w zasadzie sama jest taką quasi-korporacją, która zatrudnia swoich własnych kierowców (jednak wymagania są bardziej rygorystyczne niż w Uberze), ale i dla wzbogacenia oferty i możliwości dotarcia do szerszego grona pasażerów – współpracuje z zewnętrznymi (podobny model biznesowy przyjął zresztą Bezprawnik).
3. Warunki, które trzeba spełnić, aby zostać taksówkarzem:
a) ukończone 21 lat,
b) prawo jazdy kat. B,
c) zaświadczenie o niekaralności,
d) aktualne badania lekarskie i psychotechniczne,
e) ukończony kurs z zakresu transportu drogowego taksówką,
f) zdany egzamin z zakresu transportu drogowego taksówką (obowiązkowy w większości miast powyżej 100 000 mieszkańców, dokładne informacje dostępne w Urzędzie Gminy/Urzędzie Miasta. W miastach poniżej 100 000 mieszkańców nie ma egzaminów na licencję taxi),
g) własna działalność gospodarcza.
h) auto uzbrojone w taksometr i kasę fiskalną oraz oznakowane według wymagań danego miasta
Wchodząc do Polski Uber miał zagospodarować (a raczej – były takie nadzieje, ponieważ instytucja nie wysyłała jednoznacznych deklaracji) bardzo zaniedbywaną dotychczas w obrębie powszechnego dostępu klasę „przewozów premium”. Chodziło więc o możliwość uzyskania podwózki samochodem o nieco wyższym komforcie i prestiżu, idealnym do podwózki na spotkanie biznesowe. Wśród warszawskich kierowców Ubera już od dłuższego czasu krążą plotki o tym, że sieć planuje wprowadzić Porsche, które wcale nie byłoby dużo droższe od tradycyjnych samochodów. Jak na razie ta pogłoska niestety chyba jednak się nie sprawdziła.
Natomiast iTaxi w kolejnym już segmencie transportu przechodzi od słów do czynów. Po Warszawie rozpoczęły jeździć prestiżowe limuzyny BMW serii 5 starając się trafić w ten sposób w gusta nieco bardziej wymagających klientów. Dla pasażera udostępniony jest tablet z dostępem do Wi-FI, woda mineralna czy ładowarka samochodowa.
Z drugiej strony – jak możecie zobaczyć na grafice tytułowej – cały ten prestiż i przepych kłóci się troszkę z taksówkarskimi oznaczeniami, od których jednak z racji obowiązujących przepisów trudno będzie się iTaxi uwolnić. Jakkolwiek inicjatywa bardzo nam się podoba, to nie na tak obklejonych limuzynach wychował nas Hollywood!