Chcecie jeść, to nie narzekajcie na zapachy i hałasy towarzyszące produkcji rolnej

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Chcecie jeść, to nie narzekajcie na zapachy i hałasy towarzyszące produkcji rolnej

Tradycyjna polska wieś ma swój klimat i oczywiście swój zapach. Chociaż nie wszyscy nazywają to zapachem, część wskaże raczej, iż mowa o smrodzie. Ten temat właśnie stał się bohaterem pewnej sprawy cywilnej, w której rolnik przegrał proces o uciążliwe zapachy z produkcji rolnej. Przegrał, chociaż sprawa jeszcze się nie zakończyła – obecnie tematem zajmuje się Sąd Najwyższy.

Polska chce wspierać rolników, ci jednak mają utrudnione życie

Rolnicy od lat narzekają na uciążliwe sąsiedztwo. Chociaż to sąsiedzi rolników w dużej mierze skarżą się na hałas, czy na zapachy, to sąsiedztwo typowych „mieszczuchów” może być uciążliwe również dla rolników. Wszystko ze względu na specyficzne zasady, którymi rządzą się uprawy, czy też hodowla zwierząt.

Po pierwsze, na słowa „wolny weekend” każdy rolnik się roześmieje, zwłaszcza w sezonie (a więc od wiosny do późnej jesieni). Ponieważ uprawy muszą być zebrane w idealnym momencie, wykorzystuje się praktycznie każde okienko pogodowe, wyjeżdżając w pole ciężkim sprzętem (na przykład prowadząc zasiewy, czy opryski) czy później kombajnem (podczas zbiorów). Tutaj nie ma znaczenia, czy jest to święto państwowe, religijne, czy też niedziela. Rośliny muszą być należycie obrobione i zebrane we właściwym czasie, inaczej zbiory nie będą rentowne, bądź też uprawy ulegną zniszczeniu.

Jeszcze bardziej restrykcyjnie przedstawia się sytuacja w przypadku hodowli zwierząt. Krowa, którą trzeba wydoić, czy świnia, którą trzeba nakarmić, nie poczeka, ponieważ akurat jest dzień ustawowo wolny od pracy. Nie zacznie również dbać o higienę osobistą, czy załatwiać potrzeby fizjologiczne w toalecie (bądź w wyznaczonym miejscu), ponieważ w okolicy wybudowały się nowe domy.

Uciążliwi sąsiedzi nie dają rolnikom pracować

Rolnictwo jest potrzebne bardziej niż jakikolwiek inny zawód. Bez rolników nie będzie w sklepach chleba, masła, szynki, czy warzyw. A jedzenie to jedna z podstawowych potrzeb człowieka, bez żywności nie da się żyć. A raczej w dzisiejszych czasach trudno być samowystarczalnym w tym zakresie – trudno jest jednocześnie budować karierę zawodową, zasadzić ziemniaki, obrobić krowę, a następnie dokonać uboju, aby mieć mięso i zebrać posadzone zbiory, aby przygotować obiad.

Rolnicy są potrzebni, muszą jednak mieć możliwości działania. A mimo postępu technicznego uciążliwe zapachy z produkcji rolnej wciąż są na wsiach obecne. I nic nie wskazuje na to, żeby udało się je wykluczyć (to samo tyczy się hałasów związanych z uprawą roślin). Najlepszym rozwiązaniem jest więc budowanie domów w stosownym oddaleniu od gospodarstw rolnych. Ludzi jednak kuszą niskie ceny gruntów. Domy więc powstają i zaczynają się problemy.

Proces o „smrodek”

Osoby, które wybudowały się w pobliżu gospodarstw rolnych, często marzyły o sielskim, wiejskim życiu. Rozumiały przez to jednak ciszę, spokój, piękne łąki, cudowne zachody słońca nad falującym od wiatru zbożem i wszechobecny śpiew ptaków. Ta wizja po części jest realna. Trzeba ją jednak uzupełnić o pył z kombajnów w okresie zbiorów, czy nieprzyjemne zapachy z chlewów i obór, a także nieprzyjemne zapachy nawozów stosowanych na polach.

Takie są wiejskie standardy. I o ile rodowitym mieszkańcom polskiej sielankowej wsi one nie przeszkadzają, to przyjezdnym już owszem. Nowi mieszkańcy wsi (które często stają się sypialniami okolicznych większych miejscowości) wchodzą w spory sąsiedzkie, chcąc, aby koguty rano nie piały, zboża były koszone ręcznie (ewentualnie w poniedziałki i wtorki od 12:00 do 16:00, absolutnie nie w weekendy), a świnie zaczęły zażywać kąpieli w pianie, aby nie śmierdziały.

Czasem sprawy kończą się na sąsiedzkich kłótniach, czasem jednak trafiają na sądowe wokandy. Przykładem jednej z takich spraw jest sprawa rolnika, prowadzącego gospodarstwo, który na swoim terenie ma chlewnię z prawie czteroma setkami świń. Najpierw sąsiedzi rolnika chcieli zakwestionować budowę nowego budynku tuczarni (Pozwolenie na budowę zostało wydane w 2011 roku, a w 2018 r. Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego odmówił stwierdzenia nieważności pozwolenia na budowę tego budynku), a następnie wnieśli sprawę do sądu, skarżąc się na uciążliwe zapachy z produkcji rolnej.

Ciekawa decyzja sądu, jednak sprawa wciąż się toczy

Ciężko stwierdzić, co przyświecało sądowi, który orzekł, że oddziaływanie zapachowe rozbudowanej działalności wykracza ponad przeciętną miarę, jaka obecnie przyjęta jest w tej miejscowości. I nakazał rolnikowi wypłatę zadośćuczynienia sąsiadom, a także ograniczyć uciążliwe zapachy z produkcji rolnej. Jest to o tyle ciekawe, że rolnik prawdopodobnie hołdował standardom, dotyczącym warunków i czystości zwierząt, ponieważ w sprawę nie włączyła się żadna z organizacji prozwierzęcych.

Kto jednak chociaż raz był w okolicy gospodarstwa rolnego, w którym hoduje się zwierzęta (niezależnie od tego, czy są to kury, krowy, czy właśnie świnie), wie że specyficzny zapach rozciąga się dosyć daleko. Dlatego zastanawiające jest, co sąd miał na myśli, mówiąc że chodzi o „uciążliwe zapachy z produkcji rolnej, wykraczające poza przeciętną miarę”. Sąd apelacyjny utrzymał ten wyrok w mocy, sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.

Uciążliwe zapachy z produkcji rolnej to wiejska klasyka

O sprawie został zawiadomiony Rzecznik Praw Obywatelskich, jednak ze względu na fakt, że droga odwoławcza nie została jeszcze wyczerpana (Sąd Najwyższy nie rozpoznał jeszcze skargi kasacyjnej), póki co nie podejmuje żadnych działań. Nakreślił jednak (przytoczone wcześniej) tło sprawy. Co ciekawe, do Rzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie zwrócił się Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Oznacza to więc, że samo ministerstwo ma świadomość, jak niebezpieczne (z punktu widzenia przyszłości produkcji rolnej w Polsce) są wyroki sądowe, nakazujące rolnikom wypłatę zadośćuczynienia za coś, co jest nierozerwalnie związane z produkcją rolną. Oczywiście, nikt nie chce mieszkać w miejscu, gdzie zapach chlewni zabija zapach wiosennych kwiatów. Nikt nie chce być w niedzielę bladym świtem budzony przez kombajn. Taka jednak jest wiejska rzeczywistość.

Rolnicy muszą pracować. A ich sąsiedzi muszą znosić związane z tym uciążliwości. Sytuację tę można porównać do budowy domu przy ruchliwej drodze. Raczej nie będziemy patrzyć poważnie na osoby, które wybudowały się przy uczęszczanej drodze tranzytowej, a następnie skarżą się na drogowe hałasy. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku wiejskich sporów o uciążliwe zapachy z produkcji rolnej, czy o hałas kombajnów. Rolnictwo jest bardzo ważne i rządzi się swoimi prawami, dlatego niektóre sytuacje trzeba zaakceptować (o ile oczywiście nie mówimy o rolniku, który trzyma zwierzęta w złych warunkach). Stanowisko Sądu Najwyższego powinno raz na zawsze rozwiać te wątpliwości, w przeciwnym razie rolnicy mogą mieć spore problemy w przyszłości.