Patrząc na kary za brak segregacji odpadów w Polsce, można uznać, że sytuacja zaczyna wyglądać patologicznie. Biorąc pod uwagę obowiązki osób oddających odpady (a więc wszystkich Polaków) w zakresie segregacji, można dojść do wniosku, że segregacja odpadów powinna być obowiązkowym przedmiotem na każdych studiach, a być może nawet powinno się utworzyć dla niej osobny kierunek – na przykład doradcy segregacyjnego. O pomyłki w tym zakresie nietrudno, a każda z nich może mieć poważne konsekwencje.
Obowiązkowa segregacja nie jest taka prosta
Patrząc na to, jak skomplikowana obecnie jest segregacja odpadów, można dojść do wniosku, że wyrzucając śmieci, stąpamy po polu minowym. Do niedawna należało segregować odpady plastikowe, metalowe, szklane, papierowe i biodegradowalne. W 2025 roku dołączyła do nich nowa frakcja – odpady tekstylne. Teoretycznie całość wydaje się logiczna, w praktyce jednak segregacja odpadów niewiele ma wspólnego z logiką.
Segregując śmieci, można trafić na liczne pułapki. Przykładowo – nie wszystkie śmieci wykonane są z tylko jednego tworzywa, a nawet jeżeli coś jest odpadem plastikowym, wcale nie jest powiedziane, że ma trafić do żółtego worka. Dobrym przykładem jest na przykład szkło. O ile szklane opakowania powinny trafiać do zielonego worka (lub kontenera), nawet jeżeli są potłuczone, to już szkło użytkowe (na przykład talerze) powinny trafić do odpadów zmieszanych. Chusteczki (tak, papierowe) nie powinny trafiać do worków niebieskich, podobnie jak wytłaczanki na jajka, czy papier do pieczenia. Podobnie wygląda sytuacja z plastikiem – teoretycznie tłuste opakowania plastikowe (na przykład takie po oleju) nie nadają się do recyklingu.
Pułapek w tym zakresie jest naprawdę dużo, dlatego kary za brak segregacji odpadów oburzają. Zwłaszcza że kwestie związane z segregacją naprawdę nie są wszystkim znane i trudno mieć do nich pretensje. Naprawdę, zawód doradcy segregacyjnego (o ile zostanie utworzony) w przyszłości może okazać się bardzo dobrym zajęciem, gdyż problemy w tym zakresie raczej za szybko nie znikną.
Kary za brak segregacji odpadów nie ominą nikogo
Na osoby, które odpadów (wbrew deklaracji) nie segregują, lub nie segregują ich prawidłowo, mogą zostać nałożone kary za brak segregacji odpadów. I te kary są nakładane coraz częściej, nawet w sytuacjach, wydawałoby się, błahych. Oczywiście czym innym jest całkowite odstąpienie od segregacji odpadów, a czym innym zwyczajny błąd w tym zakresie (a ten przecież zawsze może się zdarzyć). Dla samorządów i sądów administracyjnych jednak nie ma w tym zakresie niewinnych, a kary za brak segregacji odpadów są naprawdę ochoczo nakładane.
Doskonałym przykładem na taki stan rzeczy może być sprawa, która dotarła aż do Naczelnego Sądu Administracyjnego i zakończyła się wyrokiem w lipcu 2024 roku (III FSK 1407/23). Istotą przedmiotowej sprawy było rozstrzygnięcie, czy do określenia wysokości podwyższonej opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi wystarczające jest jednorazowe niedopełnienie obowiązku selektywnego zbierania odpadów, czy konieczne jest stwierdzenie, że zobowiązany notorycznie narusza wskazany obowiązek. Jak zauważył NSA:
Warto zaznaczyć, że treść przepisu art. 6ka u.c.p.g. jednoznacznie wskazuje, że dla określenia opłaty podwyższonej za gospodarowanie odpadami komunalnymi nie ma znaczenia to, czy stwierdzone nieprawidłowości miały charakter incydentalny bądź notoryjny. Wykładnia literalna wskazanego przepisu nie budzi wątpliwości i nie upoważnia do poszukiwania innego rozumienia przywołanych zapisów. Ustawodawca nie dookreślił pojęcia niedopełnienia obowiązku selektywnego zbierania odpadów. W przepisie nie ma mowy o „uporczywości”, czy „notoryczności” niesegregowania odpadów.
Za odpady możemy naprawdę sporo zapłacić
Warto w tym momencie wskazać, że kary za brak segregacji odpadów są zróżnicowane. Na osobę, która nie segreguje śmieci (lub segreguje je nieprawidłowo) może zostać nałożony mandat, jednak w tej sytuacji chodziło o inne obciążenie finansowe. W gminach bowiem różnią się stawki odbioru odpadów komunalnych dla gospodarstw domowych, które deklarują segregację śmieci oraz dla tych, którzy segregować nie chcą (chociaż historia chyba nie zna przypadku kogoś, kto w deklaracji śmieciowej zaznaczył, że odpady nie będą segregowane). Stawki odbioru odpadów niesegregowanych mogą być nawet czterokrotnie wyższe, niż stawki za odbiór śmieci zbieranych w sposób selektywny.
Zgodnie z art. 6ka ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, gdy odpady nie są prawidłowo posegregowane (lub nie są segregowane wcale) firma zajmująca się ich odbiorem powiadamia o tym włodarza danej gminy. A ten podejmuje działania w celu ponownego ustalenia wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi – przyjmuje, że dane gospodarstwo domowe śmieci nie segreguje, a więc nakłada na wszystkich wyższe stawki.
I tu jest pies pogrzebany, ponieważ w obliczu cytowanego wyżej wyroku NSA, jedna pomyłka przy segregacji (jeżeli zostanie dostrzeżona, a włodarz gminy zostanie o niej zawiadomiony) może dane gospodarstwo domowe naprawdę sporo kosztować. Opłaty za śmieci są już i tak wysokie. Jeżeli kary za brak segregacji w tym przypadku polegają na zastosowaniu wyższych stawek, to są one naprawdę dotkliwe.