Na polskim rynku motoryzacyjnym zaczyna się dziać coś, czego nie widzieliśmy od wejścia do Unii Europejskiej. Po dekadach dominacji aut z drugiej ręki – głównie sprowadzanych z Niemiec – Polacy zaczynają masowo kupować nowe samochody. I nie, nie chodzi o leasingowe floty firmowe. Chodzi o prywatnych klientów. Zwykłych Kowalskich, którzy dotąd wybierali piętnastoletnią Astrę, a dziś… odjeżdżają nowym MG prosto z salonu. Często kupionym przez internet.
W pierwszym kwartale 2025 r. zarejestrowano w Polsce 49 429 nowych aut osobowych kupionych przez osoby fizyczne. To o 11% więcej niż rok wcześniej – prawie 5 tysięcy dodatkowych rejestracji. I choć to nadal mniej niż połowa rynku, to wzrost udziału z 29% do 36% w ciągu roku to jak na realia motoryzacyjne – małe trzęsienie ziemi.
Według Kamila Makuli, prezesa Superauto.pl – zaprzyjaźnionej z redakcją Bezprawnika platformy specjalizującej się w sprzedaży nowych aut online – to rewolucja. I nie chodzi tylko o liczby, ale o to, kto kupuje i co wybiera. – Tak dużego udziału klientów indywidualnych nie widzieliśmy od lat. To coś nowego – komentuje Makula.
Chińska ofensywa na polskich drogach
Za zmianą stoją głównie marki z Chin. Stylowe, dopracowane technologicznie i – co najważniejsze – zauważalnie tańsze od zachodnich odpowiedników. Jak wylicza Superauto.pl, aż 80% przyrostu sprzedaży aut dla klientów indywidualnych w I kwartale 2025 r. to zasługa właśnie chińskich marek. Na czele peletonu znalazła się MG z wynikiem blisko 1900 zarejestrowanych aut. Tuż za nią Omoda i Jaecoo. W sumie – prawie 3900 rejestracji na osoby fizyczne.
Co oferują chińscy producenci? Przykład: SUV Jaecoo 7 (2024 r., wersja Urban) kosztuje 125 910 zł, MG HS Exclusive – 132 150 zł, a Omoda 5S – 116 550 zł. Wszystkie z automatem, napędem na przód, dobrze wyposażone. Dla porównania – za europejskiego SUV-a o podobnych parametrach trzeba dziś zapłacić często o 20–50 tys. zł więcej. Trudno się dziwić, że kalkulator mówi sam za siebie.
– Chińczycy budują ofertę tak, by być realną alternatywą dla Golfa, Astry czy nawet Kii. I to im wychodzi. Z tygodnia na tydzień mamy więcej modeli, więcej marek i coraz bardziej dopracowane auta – mówi Oskar Jedliński z Superauto.pl.
Koniec pewnej epoki?
Jeszcze w 2024 r. dominowały u nas auta używane, najczęściej: Opel Astra, Volkswagen Golf i Audi A4 – klasyki niemieckiego importu. Taki wybór był niemal oczywisty: relatywnie tanio, solidnie i „jeszcze pojeździ”. Ale dziś coraz więcej Polaków zaczyna sobie zadawać pytanie: po co mam brać 10-letnie auto z niepewnym przebiegiem, skoro za 120–130 tys. zł mogę mieć nowe, pachnące, z gwarancją i często lepszym wyposażeniem?
Oczywiście, to nie znaczy, że używki znikną z rynku – na to jeszcze długo poczekamy. Ale kierunek zmian jest wyraźny. Motoryzacyjna Polska zaczyna się przesiadać z niemieckiej klasyki do chińskiej nowoczesności. I to nie firmy, nie korporacje – tylko my, zwykli kierowcy.
Wygląda na to, że rewolucja już się zaczęła.