Nakaz publikacji przeprosin to jedna z dziwniejszych kar obowiązujących w Polsce. Nie chodzi nawet o ewidentną nieszczerość wymuszonej deklaracji. Ich publikowanie w mediach za pieniądze pozwanego wiąże się zazwyczaj z kosztami nieproporcjonalnymi do szkody wyrządzonej powodowi. Teraz szykują się zmiany. Zlikwidowana zostanie zastępcza publikacja w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. To złe posunięcie. Najlepszym z możliwych byłoby wyeliminowanie w całości przeprosin z kodeksu cywilnego.
Nakaz publikacji przeprosin to czysty absurd i nie ma znaczenia, któremu politykowi się przez niego obrywa
W sprawach cywilnych o naruszenie dóbr osobistych sąd może nakazać pozwanemu złożenie oświadczenia o odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Najczęściej oznacza to nakaz publikacji przeprosin w jakimś konkretnym medium. Może to być profil na portalu społecznościowym, może to też być wykupienie bloku reklamowego w najlepszym czasie w ogólnopolskiej telewizji. Już samo to podpowiada, w czym tkwi główny problem z tą instytucją. W sprawach politycznych koszty ponoszone przez pozwanego mogą błyskawicznie wymknąć się spod kontroli.
Obecnie w kodeksie postępowania cywilnego znajduje się furtka w postaci art. 1050 §4 tego aktu prawnego, która pozwala zredukować koszty.
Jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie. Przepisów art. 1052 i art. 1053 nie stosuje się. Zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym ogłoszenia, o którym mowa w zdaniu pierwszym, skutkuje – w objętym ogłoszeniem zakresie – wygaśnięciem roszczenia stwierdzonego tytułem wykonawczym.
Spieszmy się jednak szanować w miarę rozsądne przepisy dotyczące irracjonalnej materii, bo ustawodawca zawsze może je uchylić. Najwyraźniej tak będzie tym razem. Portal Prawo.pl sugeruje, że stronie rządowej chodzi o „sprzątanie po PiS”. Rzeczywiście, nie ma się co oszukiwać: zacytowany wyżej przepis uchwalono w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Chodziło o ochronę prezesa Jarosława Kaczyńskiego przed koniecznością opublikowania przeprosin dla ministra Radosława Sikorskiego za kierowanie w jego stronę zarzutu zdrady dyplomatycznej.
Zastępcza publikacja w serwisie Onet miała kosztować przeszło 700 tys. zł. Kwota 15 tys. zł grzywny wymierzanej na podstawie art. 1050 §4 k.p.c. wydaje się więc śmiesznie niska. Do tego nakaz publikacji przeprosin w Monitorze Sądowym i Gospodarczym nie spełnia drugiej funkcji całej instytucji. To właśnie w niej tkwi cała istota problemu.
Jeśli kogoś tak bolą czyjeś słowa, to polecam skorzystanie z istniejących przepisów karnych
Dobrze, że pierwotny przepis kodeksu cywilnego posługuje się terminem „złożenie oświadczenia”. Z przeprosinami nie ma ono tak naprawdę nic wspólnego. Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę ze skali nieszczerości takiej deklaracji. Zmuszanie do przepraszania drugiej osoby nigdy nie przynosi nic dobrego. Nie ma przy tym znaczenia, czy mówimy o obrzucających się błotem najważniejszych polityków w Polsce, czy o wyzywających się czterolatkach.
Tak naprawdę nakaz publikacji przeprosin powinniśmy określać bardziej mianem „rytualnego odszczekania” przez pozwanego czegokolwiek, co ten powiedział albo napisał na powoda. Nie bez powodu sprowadzam cały problem do sfery rytuałów czy uzyskiwania satysfakcji. Funkcję informacyjną takiego oświadczenia możemy z czystym sumieniem zignorować. W końcu przeprosiny publikowane w mediach praktycznie nikogo nie obchodzą.
Równocześnie nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o przesadnie rozbuchanym poziomie ochrony dóbr osobistych w Polsce. Dopuszczanie sądzenia się z tego tytułu o byle głupstwo, którego jedynym realnym skutkiem jest popsucie humoru powodowi, prowadzi do wielu niekorzystnych skutków. Mamy wspomniane już ponoszenie astronomicznych kwot przez polityków. Tego typu sprawy potrafią też wytaczać wyjątkowo drażliwi przedsiębiorcy urażeni negatywnymi opiniami w internecie. Pretekstowa sprawa o czyjeś dobre samopoczucie może spotkać tak naprawdę każdego.
Art. 1050 §4 ma więc ważną rolę do spełnienia. Pozwala uniknąć bankructwa, jeśli sąd zbytnio popuści wodze fantazji. Owszem, w praktyce pozwala też uniknąć upokorzenia wiążącego się z koniecznością publicznego przepraszania. W Monitorze Sądowym i Gospodarczym nikt takiego oświadczenia przecież nie przeczyta. Tyle tylko, że to dobra rzecz. Po co sądownie upokarzać kogokolwiek w sprawach cywilnych?
Nakaz publikacji przeprosin powinien zostać usunięty w całości z systemu prawnego. Zastąpić go może zwykłe odszkodowanie pieniężne. Jeśli ktoś uważa, że dana sprawa jest naprawdę poważna, to przecież istnieją cały czas przepisy karne. Zniewagi i przypadki zniesławienia należy rozpatrywać w ten sposób.