Nowelizacja ustawy o PIT znacznie skurczyła listę zawodów uprawnionych do odliczenia 50 proc. kosztów uzyskania przychodu. Wskutek ostatnich kontroli część pracowników musi odliczoną ulgę zwracać.
50 proc. kosztów dla twórców
Urzędy skarbowe przypuściły szturm kontroli na pracowników, którzy w latach ubiegłych skorzystali z możliwości odliczenia 50 proc. kosztów. Kwestia dotyczy głównie osób, zarabiających na prawach autorskich. Możliwość odliczenia od przychodu aż 50 proc. kosztów to duża korzyść dla twórców, ponieważ wskutek niższego dochodu płacą oni niższe podatki i w konsekwencji w kieszeni zostaje im więcej gotówki. Na liście zawodów znajdują się: architekci, artyści zajmujący się sztuką estradową i aktorską czy działalnością badawczo-rozwojową bądź naukowo-dydaktyczną. Niedawne zmiany w przepisach dotknęły najbardziej copywriterów, inżynierów, projektantów i specjalistów IT.
Zmiana interpretacji
Już z końcem ubiegłego roku, czyli jeszcze przed zmianą ustawy o PIT, urzędy skarbowe bardziej restrykcyjnie podchodziły do przepisów umożliwiających odliczenie 50 proc. kosztów. Kwestię sporną stanowi zagadnienie ustalania przez firmy wynagrodzenia dla pracowników „twórczych”. Chodzi mianowicie o wyznaczanie procentowego wynagrodzenia za pracę twórczą, wg udziału wskazanego w umowie zawartej pomiędzy firmą a twórcą. O ile w latach ubiegłych urzędy skarbowe nie miały wątpliwości do prawidłowości tego rodzaju ustaleń, w tej chwili je kwestionują. W konsekwencji urząd skarbowy wydaje surowe interpretacje, a wraz z nimi nadciąga fala kontroli. Co ciekawe, to nie przepisy uległy zmianie, ale ich urzędowa interpretacja.
Według nowego stanowiska urzędu skarbowego stałe wynagrodzenie oraz honorarium z tytułu posiadanych praw autorskich, które zwykle zależy od czasu, jaki pracownik poświęca na wykonanie pracy, nie są wystarczającymi dowodami na to, że praca ta została wykonana (dzieło powstało).
Skarbówka podważa własne interpretacje
Dziennik Rzeczpospolita przytacza przykład pracownika, który przed laty uzyskał pozytywną interpretację indywidualną z urzędu skarbowego. Na jej mocy miał prawo do 50 proc. kosztów. Teraz fiskus, pomimo własnej interpretacji, nakazał mu dopłatę PIT za okres pięciu ubiegłych lat. Podatnik czeka na rozstrzygnięcie sprawy. Równie niepokojący jest przykład firmy z branży IT. Jak pisze Rzeczpospolita:
„Skarbówka zakwestionowała odliczenie kosztów autorskich przez kilkudziesięciu zatrudnianych przez nią informatyków. W umowach o pracę firma wyodrębniła honorarium za przeniesione prawa autorskie. Tworzyła też rejestr utworów. Wynagrodzenie było ustalane na podstawie czasu poświęconego na prace twórcze. Potwierdzeniem tego była m.in. odrębna dla każdego pracownika ewidencja efektów jego pracy. Taka dokumentacja nie przekonuje jednak fiskusa.”
Własna interpretacja i skrupulatna dokumentacja pomoże
Jak sugeruje Grzegorz Grochowina, menedżer w KPMG w Polsce, jedynym ratunkiem dla podatników jest skrupulatna dokumentacja i ewidencja czasu pracy, wynagrodzenia oraz wszystkich dokumentów związanych z powstawaniem utworów oraz z przeniesieniem praw autorskich. Grochowina podkreśla również, że w sporze z fiskusem największe szanse mają ci twórcy, którzy uprzednio uzyskali pozytywną, indywidualną interpretację z urzędu skarbowego, bądź taką uzyskał ich pracodawca.
Jeżeli pracownik sam odliczał 50 proc. kosztów, a pracodawca nie wykazał tego w zeznaniu PIT-11, to odpowiedzialność spoczywa na pracowniku. Jeżeli natomiast ulgę stosował pracodawca, to jego obciąży fiskus.
Przypomnijmy, że w latach ubiegłych pracownik twórczy mógł odjąć od przychodu blisko 43 tys. zł rocznie. Od roku 2018 lista zawodów uprawnionych do ulgi jest znacznie węższa, natomiast kwota możliwa do odliczenia wzrosła aż do 85,5 tys. zł.
Podważanie interpretacji własnych urzędu skarbowego nie tylko nadwątli ich instytucję, ale również poważnie podważy zaufanie do organów podatkowych.