Maciek z Klanu jest postacią legendarną, ale obawiam się, że jego sława cuchnie znęcaniem się nad słabszym. Scenarzyści serialowi stworzyli bowiem postać, której przerysowane gesty w połączeniu z idiotycznymi scenami tworzą parodię chorego człowieka.
Postać Maćka z Klanu miała być odpowiedzią na postać Corky’ego z serialu „Dzień za dniem”. Są nawet tacy, którzy uważają, że postać ta sprawiała, iż ludziom łatwiej było zrozumieć zespół Downa. Nie jestem pewna, czy dzieciaki aż tak pozytywnie odbierały tego bohatera, przypominam sobie jakieś obelgi będące wariacją jego imienia. Ale przybliżanie widzom postaci cierpiących na ten szczególny rodzaj schorzenia zawsze było czymś pozytywnym. Problem w tym, że w przypadku Maćka z „Klanu” to już nie jest ocieplanie wizerunku, to od pewnego momentu zamieniło się w zwyczajne znęcanie się przed gronem telewidzów.
Aż dziw, że nikt tego nie skarżył do KRRiT. Może dlatego, że Maciek jest heteroseksualny, sama nie wiem.
Klan ośmiesza osoby niepełnosprawne
Na początku postać Maćka była faktycznie przedstawiona sympatycznie i dała się lubić, zaś scenarzyści mieli kilka pomysłów na to, jak ją nam przybliżyć. Z czasem jednak dostaliśmy prosto w twarz scenami typu „łazienka jest zamknięta” czy momenty z zazdrosnym Maćkiem, zupełnie, jakby twórcy serialu celowo chcieli go ośmieszyć. Trudność w wyrażaniu przez niego emocji połączona z miernym pisarstwem zamieniła dramatyczne momenty w coś, z czego ludzie do dzisiaj się śmieją.
Bądźmy ze sobą szczerzy – scena, w której Maciek wali klawiaturą w ekran, bo dziewczyna jest z innym chłopakiem przypomina te filmiki, w których nastroszony na cały świat gracz postanawia rozwalić własny sprzęt. Z takich zachowań śmiejemy się przecież także u ludzi pełnosprawnych – zaś u człowieka z zespołem Downa wygląda to jak żenujący pokaz cyrkowy z dawnych lat, kiedy to chorych ludzi pokazywano za pieniądze. Ma być śmiesznie, bo twarz Maćka jest zmieniona przez trisomnię, jego głos jest zniekształcony i wszystko to zamienia się w beczkę śmiechu.
Ja wiem – „Klan” nigdy nie wspinał się na wyżyny subtelności narracyjnej, a śmierć Ryśka była powodem uciechy połowy internetu. To nie zmienia faktu, że z Maćka śmiać się łatwiej, a jego przerysowane zachowania w połączeniu z ubogimi zabiegami scenarzystów zakrawały na pomstę do nieba.
Maciek z Klanu, czyli rzeczywistość uwięziona
Piotr Swend, odtwórca roli Maćka, bardzo przeżywa wszystko, co dzieje się na planie – nie dla jego jednego „Klan” stał się drugą rodziną. Jednak ze względu na swoją przypadłość często miał on problemy z rozróżnieniem rzeczywistości od fikcji. Mówiono nawet, że tak dotknęła go śmierć serialowego Rysia, że musiał on pozostać pod opieką psychologów. Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że dowiaduje się on w jakiś sposób, że internet w najlepsze stroi sobie z niego żarty.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że scenarzyści „Klanu” zdawali sobie sprawę z tego, iż dana scena będzie żenująca i śmieszna dla telewidzów, dlatego pakowali Swenda w takie sceny. Nie byłoby to w historii telewizji czymś nowym, aczkolwiek mówimy tu o telenoweli obyczajowej, która ma niby przybliżać ludziom różne sytuacje życiowe. Tyle tylko, że kiedy twórcom zaczęły kończyć się pomysły, a dwutysięczny odcinek trącił już zdechłym szczurem, ruszyli po cios poniżej pasa.
Pijany Maciek w wannie, Maciek rozwalający komputer, Maciek wyrywający się nauczycielce… zobaczcie, ile to wszystko ma wyświetleń i przeróbek na YouTube. A pod spodem setki komentarzy, śmichy-chichy. Oczywiście, że to bawi, sytuacja wygląda z pozoru zabawnie, ale przypomina to trochę znęcanie się nad słabszym.
I nagle robi się jakoś mniej śmiesznie.