Zakaz aborcji zabija i będzie zabijać dalej. Na dramacie kobiety z Pszczyny się nie skończy. PiS ma to, co chciał

Prawo Zdrowie Dołącz do dyskusji (215)
Zakaz aborcji zabija i będzie zabijać dalej. Na dramacie kobiety z Pszczyny się nie skończy. PiS ma to, co chciał

Śmierć kobiety z Pszczyny wstrząsnęła opinią publiczną. Ale niestety ta historia nie może być traktowana jako zaskoczenie. To naturalna kolej rzeczy, wynikająca z wprowadzonego w ubiegłym roku niemal całkowitego zakazu aborcji. Takich przypadków będzie więcej i Jarosław Kaczyński wiedział o tym, wprowadzając rękoma podporządkowanego mu trybunału tę nieludzką regulację prawną.

Śmierć kobiety z Pszczyny

Do tragedii doszło pod koniec września, ale szczegóły tej historii dopiero w ten weekend ujawniła kancelaria reprezentująca rodzinę zmarłej. 33-letnia kobieta do szpitala w Pszczynie trafiła w 22 tygodniu ciąży. Lekarze zdiagnozowali wrodzone wady płodu. Według relacji pełnomocniczki kobiety, Jolanty Budzowskiej, medycy „przyjęli postawę wyczekującą” do czasu jego obumarcia. 24 godziny później kobieta już nie żyła. Czy lekarze popełnili błąd? Czy kobieta przeżyłaby, gdyby w szpitalu dokonano zabiegu przerwania ciąży odpowiednio wcześnie? To ma wyjaśnić śledztwo, które już prowadzi prokuratura w Katowicach.

Naturalna konsekwencja wyroku TK

W niedzielę wieczorem w kilkudziesięciu miastach w całej Polsce odbyły się manifestacje pod hasłem #AniJednejWięcej. Niestety, takich śmierci będzie więcej, jeżeli w Polsce nadal będzie obowiązywać niemal całkowity zakaz aborcji. W obecnej regulacji prawnej zabiegu tego można dokonać tylko w przypadku ciąży z gwałtu oraz zagrożenia życia i zdrowia kobiety. Problem w tym – co widać na przykładzie z Pszczyny – że bardzo często lekarzom trudno ocenić czy wady płodu są na tyle poważne, że mogą doprowadzić do gwałtownego pogorszenia się stanu matki. Właśnie dlatego obowiązujący przez lata kompromis aborcyjny pozwalał lekarzom na spokojną analizę każdego przypadku i podjęcie rozważnej, niepodlanej strachem decyzji.

Tymczasem dziś realizuje się marzenie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, wyrażone w jego wypowiedzi z 2016 roku. Powiedział on wtedy tak:

Będziemy dążyli, by nawet przypadki, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, kończyły się jednak porodem.

To dążenie trwało cztery lata. W październiku 2020 roku trybunał Julii Przyłębskiej, spełniając wspólne życzenie Kaczyńskiego i kościoła katolickiego, uchylił jedną z przesłanek dopuszczających przerwanie ciąży. Wyrok TK oznaczał, że każdy lekarz, który dokona aborcji z powodu nieodwracalnych wad płodu, będzie musiał podlegać odpowiedzialności karnej. Stąd medycy stanęli przed wyborem: albo zabieg i możliwość stanięcia za to przed sądem, albo umycie rąk i spokój w materii prawnej. Lekarze z Pszczyny wybrali to drugie, a i tak będą przedmiotem postępowania prokuratorskiego. Pytanie: czy śledczy dowodzeni przez Zbigniewa Ziobrę będą ścigać lekarzy za to, że po prostu zastosowali się do tak ważnego dla rządzących przepisu?