Parę dni temu Bezprawnik.pl informował o planowanych utrudnieniach w dostępie do pigułki „dzień po” Ella One. Jak się okazuje, to nie koniec zmian w tym temacie. Kościół katolicki domaga się bowiem, by kompromis aborcyjny doczekał się aborcji.
W praktyce wprowadzenie tych postulatów w życie oznacza całkowity zakaz aborcji – nawet wtedy, gdy ciąża jest efektem przestępstwa albo zagraża życiu matki.
Dwudziestoletni kompromis aborcyjny
W czasach PRL aborcja była dozwolona w określonych przepisami przypadkach: gdy przemawiały za tym względy medyczne, gdy ciąża była efektem przestępstwa (np. gwałtu czy kazirodztwa) oraz ze względu na trudne warunki kobiety ciężarnej. W praktyce ostatnia przesłanka była najczęściej stosowana – wystarczyło bowiem oświadczenie kobiety, bez konieczności udowadniania, że rzeczywiście warunki życiowe nie pozwalają na donoszenie ciąży.
Po zmianie ustroju, w 1993 uchwalono ustawę, która znacząco ograniczyła możliwości przeprowadzenia zabiegu aborcji. Przerywanie ciąży stało się możliwe wyłącznie, gdy (tekst ustawy w wersji obecnie obowiązującej):
1) ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej,
2) badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu,
3) zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego
Ciężka sytuacja (np. materialna) kobiety ciężarnej przestała być zatem przesłanką umożliwiającą dokonanie legalnej aborcji. Co ciekawe, w 1996 r. przepis, który to umożliwiał, został wprowadzony do ustawy, ale Trybunał Konstytucyjny uznał go za niekonstytucyjny (orzeczenie K 26/96).
Stan prawny określony ponad 20 lat temu przetrwał bez większych zmian do dzisiaj – mimo wielu kontrowersji i sporów pomiędzy partiami politycznymi. Stan ten nazwano „kompromisem aborcyjnym”, choć de facto widać, że obecnie dokonywanie aborcji dotyczy tak naprawdę wyłącznie dwóch przesłanek: zagrożenia życia lub zdrowia ciężarnej lub płodu oraz popełnienia przestępstwa.
Kompromis aborcyjny do aborcji?
Okazuje się jednak, że dla Kościoła katolickiego oraz części polityków, w tym aktualnej Pani Premier, to zbyt daleko idąca regulacja. W najbliższą niedzielę odczytany będzie na nabożeństwach list Episkopatu, w którym zawarty będzie apel: „w roku Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli, do osób wierzących i niewierzących, aby podjęli działania mające na celu pełną prawną ochronę życia nienarodzonych. Prosimy parlamentarzystów i rządzących, aby podjęli inicjatywy ustawodawcze oraz uruchomili programy, które zapewniłyby konkretną pomoc dla rodziców dzieci chorych, niepełnosprawnych i poczętych w wyniku gwałtu. Wszystkich Polaków prosimy o modlitwę w intencji pełnej ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci”.
W sukurs idą organizacje pro-life, które zgłosiły obywatelski projekt ustawy całkowicie zakazujący aborcji. Fundacja Pro – Prawo do życia opublikowała projekt na swojej stronie internetowej. Najważniejszą zmianą jest uchylenie art. 4a ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (notabene, ustawa ma zmienić nazwę na „ustawę o powszechnej ochronie życia ludzkiego i wychowaniu do życia w rodzinie”).
Projekt ustawy w chwili obecnej nie jest jeszcze przedmiotem obrad Sejmu, ale należy oczekiwać, że niebawem tak się stanie. Premier Beata Szydło już zapowiedziała, że popiera tę inicjatywę. A to oznacza, że – z uwagi na posiadanie przez PiS większości w obu izbach parlamentu – są duże szanse na całkowity zakaz aborcji w Polsce.
W ten oto sposób Polska stanie się krajem, w którym zgwałcona kobieta będzie zmuszona do donoszenia ciąży i urodzenia dziecka. Krajem, w którym na równi z kazirodztwem będzie karane dokonanie przez lekarza aborcji uszkodzonego płodu, niemającego szans na przeżycie po urodzeniu (dla ciekawych – od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności). To o tyle niepokojące, że blisko 3/4 Polaków popiera obecne rozwiązania aborcyjne. Czy posłowie zagłosują wbrew opinii publicznej, ale zgodnie ze stanowiskiem katolickich biskupów?