Jeśli w twojej okolicy trawa jest jakby bardziej zielona, nagle pojawiły się nowe drogi, po ścieżkach rowerowych znowu da się jeździć rowerem, mówi się o metrze (nawet we Włoszczowej) – to nie znak, że idzie wiosna. To znak, że idą wybory samorządowe, a wraz z nimi nawet 5000 złotych na dziecko.
Nigdy nie ukrywałem, że nie jestem przesadnym fanem programu 500+. Moja ulubiona Coca-Cola Zero w lokalnym markecie przekroczyła 7 złotych za najwyższą butelkę, ekonomiści alarmują, że w dłuższej perspektywie na projekt nas po prostu nie stać, realny koszt obsługi programu generuje ogromne koszty, a na dodatek do drzwi Polaków zaczyna pukać inflacja.
Projekt demograficzny czy projekt socjalny?
To, co rząd sprzedawał pod peleryną „projektu o charakterze demograficznym” nie przynosi na dodatek pożądanych skutków. 500+ wprowadzono w życie, ponieważ rodzi się w naszym kraju za mało dzieci. Jednak blisko 3 lata po wprowadzeniu 500+ ta dzietność zwiększyła się nieznacznie, a na pewno nie w spodziewany sposób. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w wiek rozrodczy weszło niedawno pokolenie wyżu demograficznego z czasu transformacji ustrojowej, śmiało można podsumować mianem klapy.
Nie będę się dłużej rozwodził nad projektem z mojej neoliberalnej perspektywy. Zapewne nikogo ze stałych czytelników Bezprawnika nie zdziwi mój pogląd, zgodnie z którym 500+ jest projektem niemoralnym i niesprawiedliwym. Mniej zorganizowanych Polaków uczy życia ponad stan, na barki społeczne zrzuca ciężar finansowania cudzego rodzicielstwa przez społeczeństwo, które ponosi tego koszty z własnej kieszeni, zauważalne w podnoszonych nie tylko podatkach, ale i kosztach życia codziennego.
W moim przekonaniu nie jest rolą państwa współfinansowanie wychowania dzieci, zmieniając je zarazem w swoisty towar konsumpcyjny, których liczba wpływa na stan bonusu z budżetu. Rodzice powinni oszacować swój potencjał finansowy, ograniczając się do takiej liczby dzieci, których utrzymanie nie będzie wykraczało poza realne, możliwe do przewidzenia możliwości finansowe. Tylko w takiej sytuacji wychowamy zarówno rodziców, jak i obywateli, którzy rozumieją istotę państwa oraz istotę samych siebie, jako ludzi dorosłych i samodzielnych.
Dzisiaj w TVN była pokazana jakaś wiocha, w której nie wypłacają 500+ i 300+ i zasiłków, bo burmistrz siedzi i nie ma komu wypłat podpisać. Jakaś kobieta żali się, że szkoła się zaczyna i skąd ma wziąć pieniądze na wyprawkę dla dzieci. Może powinna pójść do pracy? Jak myślicie?
— dir_ekt (@dir_ekt) August 30, 2018
5000 złotych na dziecko w Szczecinie
Szczecin, a wedle doniesień medialnych program już działa, wprowadził pod koniec czerwca program socjalny „Wieloraczki”. Pomimo zastrzeżeń wskazanych powyżej – „ja nie wiem, co ja uważam”. Program obejmuje bowiem jednorazowy grant dla osób, którym urodziło się troje lub więcej dzieci za jednym zamachem, zaś wyprawka obejmuje 5000 złotych na każde dziecko – płacone jednorazowo.
Jakkolwiek wydaje mi się, że sam program jest w pewien nierozerwalny sposób związany ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi, niewątpliwie nie podziela on wielu wad programu 500+. Po pierwsze – jego znaczenie budżetowe jest marginalne, ponieważ mówimy o bardzo wyjątkowych sytuacjach. Po drugie – świadczenie ma charakter jednorazowy. Po trzecie – aspekt moralny. Rodzice wieloraczków nie podejmują świadomej decyzji o ciąży składającej się z więcej, niż jednego dziecka. Niewątpliwie dla wielu z nich tak duży zestaw przyszłych obywateli i podatników może stanowić niemiłą (przynajmniej w niektórych aspektach) niespodziankę. Szczecin stara się nieco ułatwić start dla tego typu rodzin, choć oczywiście warto nadmienić, że w obecnej sytuacji rodziny już na starcie otrzymają wsparcie z programu 500+. W tym kontekście nie sposób uznać programu 5000+ za coś więcej, niż próbę zjednania wyborców lokalnej samorządności.