Jesteście w stanie wyobrazić sobie dowcip, który zamiast przerażenia kilku osób wywołuje ogólnonarodową panikę, zapowiedzi zaostrzenia prawa i milionowe straty w jednej z większych gałęzi gospodarki całego kraju? Taka atmosfera panuje właśnie w Australii.
Jeżeli myślicie, że szczytem pranka jest zrobienie filmiku na YouTube, na którym pies przebrany za pająka straszy przechodniów, to jesteście w błędzie. Cała Australia od kilku tygodni jest postawiona na nogi przez żartownisia (lub kilku żartownisiów), którzy umieszczają igły w owocach. Panika, jaką spowodował tej marnej jakości dowcip, postawiła cały kraj na nogi i nie ma w tym cienia przesady.
Ciekawe, jakie myśli kłębią się w głowie żartownisia, którego głupi żart postawił na nogi cały kraj. Ktoś z sobie tylko znanych powodów postanowił zrobić głupi dowcip i umieścił igły w owocach na sklepowych półkach. Według australijskich mediów panika rozpoczęła się od tego posta, który pewien mężczyzna umieścił na swoim Facebooku.
Od tego czasu w całym kraju wybuchła istna panika, a media niemal każdego dnia donoszą o kolejnych przypadkach znalezienia igły w owocach. Nie chodzi tylko o truskawki, ale również banany i jabłka. W internecie powstała nawet specjalna mapa, na której mieszkańcy oznaczają miejsca, gdzie odnaleziono zanieczyszczone w ten sposób owoce. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych twierdzi, że dostało ponad 100 zgłoszeń o takich incydentach, lecz zastrzega, że część z nich jest fałszywa lub spowodowana przez naśladowców żartownisia.
Igły w owocach postawiły cały kraj na nogi
Panika w mediach społecznościowych to jedno, ale realne straty dla gospodarki to drugie. Chociaż może to się wydawać dziwne albo nawet śmieszne, to panika w kraju jest tak duża, że Australijczycy przestali w ogóle kupować w sklepach te owoce. Niektóre sklepy w ogóle wycofały truskawki ze swojej oferty.
Igły odnaleziono w towarach w sześciu różnych stanach, a na dodatek wśród produktów różnych producentów. Dlatego ciężko obwiniać któregokolwiek z nich o próby skompromitowania konkurencji. Po prostu „oberwało się” każdemu. Igły znaleziono również w jabłkach i bananach. Od kilku dni wszystkie owoce, które są przeznaczone na eksport, są obowiązkowo prześwietlane przez wykrywacze metalu. W ten sposób tamtejsze ministerstwo rolnictwa chce powoli odzyskać zaufanie. Problem jest na tyle poważny, że niektórzy importerzy z Rosji i Wielkiej Brytanii wstrzymali dostawy z antypodów. To już oczywiście nie są żarty.
Rząd i media próbuje jakoś okiełznać ogólnokrajową panikę. Wszystko wskazuje na to, że to beznadziejny żart, który posunął się za daleko. Pierwsze doniesienia zachęciły kolejnych naśladowców w innych częściach kraju do tego, żeby umieszczać igły w owocach. Dzięki temu „afera” rozniosła się po całym kontynencie. Sprawcy wciąż nie zostali złapani. Mimo tego rząd uspokaja:
Złapiemy osoby odpowiedzialne za sprawę, ale prosimy o zachowanie spokoju. Po prostu kupujcie swoje ulubione truskawki tak, jak do tej pory i zachowajcie podstawowe środki ostrożności.
Żeby nie pozostać gołosłownym, australijski rząd zapowiedział zmiany w prawie polegające na zaostrzeniu kar za próby manipulowania przy jedzeniu. Sprawa jest poważna, ponieważ zaplanowano już głosowanie nad podniesieniem wymiaru kary z 10 do 15 lat. Jakby tego było mało, rząd stanu Zachodniej Australii Queensland oferuje nagrodę 100 tysięcy dolarów australijskich za informacje na temat żartownisia.
Policja potwierdziła, że w związku ze sprawą aresztowała już jedną osobę, która miała się przyznać do umieszczania igieł w owocach. Sprawa jednak wciąż wydaje się nie mieć końca. Czyżby inspiracją dla dowcipnisia był pająk w bananach w naszej rodzimej Biedronce?