Czy Senat jest najbardziej potrzebną instytucją w polskim systemie władzy? Raczej nie, ale skoro już musimy borykać się z takim modelem parlamentaryzmu, warto rozważyć w jakiej powinien występować formie. Politycznej czy eksperckiej?
Wprowadzenie JOW-ów akurat w wyborach do Senatu daje wyborcom bardzo duże pole do popisu w zakresie personalnego traktowania kandydatów. I może tak powinno być: izba wyższa, doświadczenie i kompetencje. Proszę nie traktować tego wpisu w charakterze agitacji. Jeśli bowiem piszemy na Bezprawniku o polityce, to tylko w kontekście tego jak wpływa ona na prawo i jego stosowanie.
I takim kandydatem, idealnie skrojonym pod dramatycznie potrzebujący wyspecjalizowanych ekspertów Senat, jest poniekąd właśnie Piotr Waglowski. Znany jako VaGla w polskim internecie jest w zasadzie… od zawsze. Najbardziej wytrwali o prawie już w połowie lat 90-ych mogli dyskutować z nim w czeluściach usenetu. Za pośrednictwem swojego bloga przez lata komentował zmiany w prawie autorskim, prawie powiązanym z nowymi technologiami, w zasadzie każdej sferze prawa związanego z rozwojem sieci.
Od kilku lat coraz bardziej zmierzał w kierunku monitorowania poczynań władzy – najpierw w zakresie jej obecności w internecie, a od kilkudziesięciu miesięcy także w innych sektorach swojej działalności, przejrzystości jej działań, odpowiadania przed obywatelami. Aktywnie sprzeciwiał się ACTA (choć mamy w zespole prawników, którzy twierdzą, że cała ta afera była trochę na wyrost), obecnie nie jest przesadnym – delikatnie rzecz ujmując – entuzjastą TTIP. Jak jednak tłumaczy, niechęć ta nie wynika z samych zapisów tych umów, co przede wszystkim faktu, że prawo tworzone jest za plecami obywateli. A nawet w ukryciu.
Jako prawnik i społecznik w ostatnim czasie dał się poznać jako jeden z bardziej wytrwałych wojowników walczących o gwarantowany ustawowo dostęp do informacji publicznej, której władza oraz największe partie polityczne od lat nam odmawiają – bezprawnie. Te właśnie aspekty stały się osią politycznej kariery Waglowskiego, który wreszcie zdecydował się wykorzystać potencjał JOW-ów i postanowił startować do Senatu.
To człowiek internetu, internauci traktują Waglowskiego jako swój głos i swojego reprezentanta, choć z przebiegu politycznej kariery Janusza Korwin-Mikkego wiemy, że popularność w sieci nie jest do końca miarodajna, gdy przychodzi do głosowania.
Szkoda, ponieważ Waglowski to jedna z najciekawszych kampanii w dziejach, wydarzenie z punktu widzenia polityki, ale i marketingu politycznego. W ramach prowadzonego od lat bloga ruszył serwis Piotr Waglowski do Senatu, który stanowi czytelne relacjonowanie przebiegu całej kampanii, a także prezentowanie programu w sposób praktyczny. Waglowski bowiem nawet na chwilę nie zwalnia z wyszukiwaniem rozmaitych absurdów, jak choć tego, że „Reklama na stronach PKW wedle PKW nie jest reklamą„. Akurat ta krucjata VaGli przeciwko mediom społecznościowym na stronach instytucji publicznych budzi we mnie najbardziej ambiwalentne uczucia w całym bohaterze niniejszego wpisu. Z jednej strony może zostać zakwalifikowana jako forma pieniactwa, z drugiej strony racjonalizuję to sobie wskazując, że to przecież jedynie przejaw legalizmu, o który nikt inny się nie zatroszczył.
A tak Waglowski rozlicza się ze swojego finansowania. Przyjrzyjcie się uważnie, bo czegoś podobnego w polskiej polityce nie zobaczycie jeszcze przez lata.
Nie aspiruję do tego, by mówić Wam na kogo głosować. Jednakże na kilka dni przed tymi niezwykle ważnymi wyborami warto zasygnalizować, że na polskiej scenie politycznej pojawił się właśnie taki self-made man, który w odróżnieniu od większości senatorów nie szuka politycznej emerytury lub metody na podniesienie sobie statusu społecznego, tylko ma za swoimi plecami program, kompetencje, doświadczenie i pewną wąską z punktu widzenia problemów Państwa, ale jakże istotną ideę, którą jako senator mógłby przynajmniej w pewnym stopniu realizować.
Jest to w mojej ocenie niezwykle ciekawa kandydatura i choćby z tego względu warto ją rozważyć.
Fot. tytułowa: Piotr Drabik/Flickr, CC BY 2.0