Tłumaczyłem już kiedyś na łamach Bezprawnika, że z tym ACTA 2 to nie jest do końca tak górnolotnie, jak wskazywałyby na to doniesienie medialne.
Zapomniani muzycy zwożeni grupami do Brukseli mogą wypłakiwać, że są tam po to, by ich twórczość była doceniana, ale tak naprawdę chodzi wyłącznie o pojedynki wielkich graczy na rynku medialnym, w szczególności wydawców prasy i Google. Wydawcy są wkurzeni, że Google odjechało im zarobkami za bardzo, więc domagają się by odpalało im jakąś dolę od swoich gigantycznych przychodów – niezależnie od tego czy ma to jakieś racjonalne uzasadnienie, czy też takie trzeba będzie dopiero sfabrykować pod pretekstem ochrony praw autorskich.
Za rynkiem medialnym idzie tym razem rynek handlu. To nie jest tak, że Unia Europejska nie wie co robi. Umacnia rodzimy biznes kosztem amerykańskiego, który i tak nie płaci w Europie tak wysokich podatków, jak powinien. Przy czym, zdaniem europejskiej myśli XXI-wiecznej, jeśli jest bogaty, to powinien płacić jeszcze więcej, niż wskazywałaby ustalona wcześniej stawka.
Nie da się jednak ukryć, że wszystko to spowite jest festiwalem hipokryzji i wymyślania haseł, które tak naprawdę nie są w przesadnym stopniu związane z rzeczywistym celem zmian w prawie. Celem jest wyrównanie szans europejskiego e-biznesu kosztem amerykańskiego, a przyczyną fakt, że jako Europa nie daliśmy rady zbudować przez lata ani jednego hegemona globalnej sieci. Apple, Amazon, Microsoft, Facebook, Google – to wszystko są imperia amerykańskie.
Amazon Tax, czyli Tesco apeluje o „ACTA 2” dla sklepów
Jak podaje The Guardian, kolejnym (po wydawcach mediów) sektorem potrzebującym wsparcia ze strony unijnego regulatora jest handel. Ten, ustami jednego z włodarzy Tesco, domaga się wprost wprowadzenia swoistego „Amazon Tax”, który wyrówna szanse na rynku w starciu z amerykańskim gigantem e-handlu. Pan Dave Lewis pokazuje, że handel stacjonarny nie radzi sobie z rosnącymi kosztami działalności operacyjnej na miejscu i na dodatek napierają na niego konkurenci specjalizujący się w handlu elektronicznym, oferujący konkurencyjne ceny oraz inny standard obsługi.
Jak zatem myśliciele współczesnej cywilizacji zachodniej mogą sobie poradzić z faktem rosnącej konkurencji? Oczywiście, pomysł zawsze jest jeden – opodatkować!
Dave Lewis z Tesco chce wprowadzenia 2-procentowego podatku obrotowego dla sklepów internetowych. Z kolei przedstawiciele brytyjskiego rządu wcale takiego rozwiązania nie wykluczają, biorąc pod uwagę preferencyjne warunki podatkowe amerykańskich gigantów oraz fakt, jak wielką rolę odgrywa sektor handlu tradycyjnego w angielskim modelu zatrudnienia.
Reasumując, gdyby ktoś jeszcze nie dostrzegał ironii całej sytuacji. Amerykańskie podmioty często nie płacą wcale lub płacą iluzoryczne podatki w krajach Unii Europejskiej (np. sprawa Apple w Irlandii), a jednocześnie proponowane metody rozwiązań walki z tego typu pomysłami to… nie, nie opodatkowanie podmiotów unikających płacenia podatków na uczciwych warunkach, lecz dodatkowe obciążenia dla całego sektora. Brytyjski John Smith, który sprzedaje 3000 par butów rocznie w swoim kameralnym sklepiku internetowym zaraz zapłaci podatek solidnie z Amazonem. Brexit Brexitem, ale coś mi mówi, że ta inicjatywa szybko znajdzie też poparcie w Brukseli.