Nowy Rzecznik Praw Dziecka, zgodnie z założeniami pełnionej przez siebie funkcji, chce chronić dzieci przed zagrożeniami współczesnego świata. Jednym z nich ma być pornografia w internecie na wyciągnięcie ręki. Czy potencjalne utrudnianie dostępu przez państwo to aby na pewno dobry pomysł? Czy może jednak pornografia tylko z kartą kredytową to krok w dobrym kierunku?
W Wielkiej Brytanii dostęp do pornografii uzależniony jest od wylegitymowania się dokumentem tożsamości
Jak podawał serwis tvp.info, Mikołaj Pawlak jest zdania, że należy dać dzieciom jakąś konkretną ochronę w kwestiach związanych z cyberbezpieczeństwem oraz dostępem do informacji. Przykładem w tym przypadku może być wręcz swobodna możliwość zapoznania się przez młodych ludzi z treściami pornograficznymi w internecie. W tym także tymi „bardzo złymi.”
Nowy Rzecznik Praw Dziecka nie przedstawia, póki co, gotowego remedium. Zakłada jednak, że warto przyjrzeć się, w jaki sposób dostęp do pornografii regulowany jest w innych państwach. Przykładem potencjalnie dobrych rozwiązań ma być Wielka Brytania. Pisaliśmy już na ten temat, kilka razy. Założenie jest takie, że dorosły człowiek, żeby uzyskać dostęp do pornografii, musi się wylegitymować dowodem tożsamości. Tego, siłą rzeczy, małoletni nie posiadają. Mikołaj Pawlak stwierdził, że taka praktyka wynika z samoograniczenia ze strony dostawców internetu, tak naprawdę jednak ewidentnie zostali oni zmuszeni do wprowadzenia ograniczeń przez brytyjski rząd.
W tym momencie należałoby sobie zadać pytanie, czy pornografia tylko z kartą kredytową to dobre rozwiązanie dla Polski? Podstawowym założeniem takiego rozwiązania jest ochrona dzieci przed dostępem do pornografii. W praktyce jednak oznacza ona jednocześnie ograniczenie wolności dorosłych do przeglądania takich treści, poprzez wprowadzenie konieczności weryfikacji. Siłą rzeczy, akurat w tym przypadku zainteresowane osoby najczęściej będą niechętne do okazywania swoich danych osobowych. Zwłaszcza, że te zawsze mogłyby „zupełnym przypadkiem” wyciec i zostać wykorzystane przeciwko nim w bardzo paskudny sposób.
Umożliwienie małoletniemu poniżej 15 roku życia dostępu do treści pornograficznych grozi odpowiedzialnością karną
Nie należy się również spodziewać, że tak naprawdę ograniczenia tego typu faktycznie przeciwdziałają „demoralizacji” dzieci i młodzieży. Postawmy sprawę jasno: jeśli nastolatki będą szukać treści tego typu, to ją sobie znajdą. Albo obchodząc bez większego trudu ograniczenia natury czysto technicznej, albo w ostateczności znajdując to samo poza internetem. Co jednak z sytuacją, gdy małe dziecko przypadkiem natknie się na porno w internecie? Każda osoba regularnie przeglądająca internet wie, że tak właściwie żeby naprawdę przypadkowo trafić w nim na tego rodzaju treści, to trzeba się troszeczkę postarać. Nie powinno jednak dziwić, że decydenci wypowiadający się w kwestiach związanych z internetem niekoniecznie świetnie się na tym temacie znają.
Przede wszystkim jednak, trzeba zauważyć, że pornografia sama w sobie jest najzupełniej legalna. Dorosły może, pomijając kilka specyficznych przypadków określonego rodzaju treści, korzystać z niej do woli. Z punktu widzenia prawa karnego, problemy zaczynają się w dwóch przypadkach. Po pierwsze, mamy art. 200 § 3 Kodeksu Karnego. Dotyczy on sytuacji, w której małoletniemu poniżej 15 roku życia prezentowane są treści pornograficzne, albo udostępnia je w sposób umożliwiający mu zapoznanie się z nimi. Za to przestępstwo grożą nawet trzy lata pozbawienia wolności.
Między innymi dlatego pisemka pornograficzne sprzedawane zaczęły być w specjalnych, czarnych opakowaniach. Ot, żeby dzieci przypadkiem nie mogły zobaczyć po okładce, co jest w środku, ani nawet przekartkować sobie pisemka w sklepie. Tak samo w internecie spotkamy się z zapytaniami o wiek użytkowników, z ostrzeżeniem że ci młodsi niż 18 lat nie mają czego w danym serwisie szukać. Oczywiście, nie trzeba wielkiej domyślności, by wiedzieć, że są one środkami nie stanowiącymi żadnego faktycznego zabezpieczenia.
Ograniczenia w dostępie do pornografii dla dorosłych nie są potrzebne, w przeciwieństwie do edukacji seksualnej wśród młodzieży i zaangażowanych rodziców dbających o własne dzieci
Drugi z przepisów karnych dotyczących bezpośrednio dostępu do pornografii jest art. 202 § 1 tej samej ustawy. Przepis ten sprawia, że prezentowanie treści pornograficznych w taki sposób, że osoba, która bardzo nie chce się z nimi zapoznawać nie miałaby większego wyboru. Przewiduje on również karę do dwóch lat więzienia, bądź ograniczenie wolności albo grzywnę. Warto przy tym zauważyć, że samej definicji legalnej „treści pornograficznych” nie mamy. Nie jest to bynajmniej przeoczenie, ustawodawca celowo przerzucił konieczność zdefiniowania tego pojęcia na sądy.
O ile w przypadku wszelkich karalnych czynów lubieżnych skierowanych względem dzieci, interwencja państwa – razem z surowymi karami dla sprawców – jest jak najbardziej uzasadniona, o tyle kwestia pornografii wcale nie jest tak jednoznaczna. W większości przypadków, szkodliwego wpływu pornografii na dzieci i młodzież można łatwo uniknąć. Bynajmniej nie próbując usunąć wszelkie treści tego typu z rzeczywistości i udając, że seks nie istnieje. Świadomi, zaangażowani rodzice z pewnością poradzą sobie tutaj lepiej, niż państwo – zwłaszcza takie, które przed wprowadzeniem jakiejś rozsądnej formy edukacji seksualnej do szkół broni się jak tylko może od wielu lat.
Pornografia tylko z kartą kredytową albo dowodem osobistym? To się nie może udać!
Ponownie należy podkreślić w tym momencie, że młodzież sama treści tego typu aktywnie szuka. Do tego jest, co do zasady, świetnie zorientowana w kwestiach technologicznych. Pornografia tylko z kartą kredytową po prostu nie może być skutecznym rozwiązaniem. Problem w tym, że Konstytucja pozwala na ograniczanie wolności obywateli między innymi wówczas, gdy w grę wchodzi „ochrona moralności publicznej”. Jest to rozwiązanie dość archaiczne, z czasów gdy państwo uzurpowało sobie dużo większy zakres kontroli nad życiem obywateli, niż do współcześnie. Nie oznacza to jednak, że samo zagrożenie dla moralności publicznej wystarczy, by wprowadzać tego typu ograniczenia. Muszą one jeszcze być konieczne w demokratycznym państwie. Warto się zastanowić, czy rozwiązania z samej swojej natury nieprzyczyniające się do zrealizowania postawionych przed nią celów, oderwane od rzeczywistości, w ogóle są „konieczne”? Lepiej chyba byłoby zostawić sprawy swojemu biegowi – dorosłym obywatelom, rodzicom.